Spis treści
- Ten przeklęty piąty bieg
- Rzuca do mnie: "Pamięta pan Zarzeckiego?"
- "Andrzej, nie jedź. Ale i tym razem Andrzej jedzie". Nie ma szczęśliwego zakończenia
- Wypadek Andrzeja Zarzeckiego
- Tytuł: "Andrzej Zarzecki nie żyje"
- Medycyna przegrała walkę o życie młodego żużlowca...
- Co było przyczyną śmierci?
- "Był jedyną nadzieją na lepszą przyszłość polskiego żużla"
U progu sezonu 1993 Andrzej Zarzecki wkraczał w wiek seniora. Miał już na koncie pierwszy ligowy komplet punktów i kilka sukcesów w rywalizacji juniorów: brązowe medale młodzieżowych indywidualnych mistrzostw Polski (1992) i młodzieżowych mistrzostw Polski par klubowych (1991, 1992), drugie miejsce w finale Srebrnego Kasku (1991). Do tego drużynowe mistrzostwo Polski z Morawskim Zielona Góra (1991) - mówi ktoś.
Ten przeklęty piąty bieg
Niedziela, 21 marca 1993 roku. Morawski podejmuje Unię Leszno w meczu sparingowym. Zawody rejestruje Zielonogórska Telewizja Przewodowa. W piątym biegu przed taśmą startową stają (od krawężnika): Paweł Jąder, Maciej Jaworek, Dariusz Łowicki i Andrzej Zarzecki. Na trudnym, śliskim, miejscami zmarzniętym torze prowadzi para Jaworek - Zarzecki przed Jąderem i Łowickim. Na drugim łuku jadący przy krawężniku Jaworek ma mały kłopot z uślizgiem tylnego koła, ale szybko opanowuje sytuację. Niestety, w jego motocykl uderza Jąder, wypuszcza z rąk swoją maszynę, a ta przednim kołem uderza w Zarzeckiego, taranuje go i wgniata w bandę.
Czytaj również:
Rzuca do mnie: "Pamięta pan Zarzeckiego?"
Pana Andrzeja, 60-letniego kibica żużla z Zielonej Góry spotykam w 2022 roku podczas jednego z meczów Falubazu na W69. Robię mu pamiątkowe zdjęcie z synem. Na torze trwa akurat przerwa, chwilę rozmawiamy. Pyta mnie, czy pamiętam Zarzeckiego. Mówię mu, że kiedy zmarł miałem cztery lata, ale dobrze znam jego historię. Co roku na łamach "Gazety Lubuskiej" go wspominamy. I pokazuję mu na smartfonie artykuł, gdzie można również obejrzeć film z tego biegu...
To już 30 lat... Andrzej Zarzecki zmarł po wypadku na torze ...
"Andrzej, nie jedź. Ale i tym razem Andrzej jedzie". Nie ma szczęśliwego zakończenia
Niech pan poczeka, obejrzyjmy do końca. O tutaj, widzi pan? Andrzej by wygrał ten bieg bez problemu. Już wychodził na prowadzenie. Nie mógł wiedzieć, że za chwilę coś w niego z takim impetem uderzy. Nie miał szans. Wystarczyła sekunda, dwie więcej. Uciekłby przed tym motocyklem. Oglądam ten film setny raz. I wie pan, co jest najgorsze? Że i tym razem nie będzie szczęśliwego zakończenia. Widzę, jak panowie stają pod taśmą i sam łapię się na tym, że mówię do ekranu: "Andrzej, nie jedź. Odjedź od taśmy, ustaw się centymetr z prawej lub z lewej. Niech szlag trafi twój motocykl. Niech początek tego biegu potoczy się inaczej." Ale i tym razem Andrzej jedzie... Wielkie emocje, ścisk w żołądku, moment wypadku, czasami łzy, a później pustka i cisza. Nie wiem, dlaczego tak to przeżywam, nie byłem z nim nawet na "ty". Po prostu widziałem ten wypadek i on tak mocno we mnie siedzi. Zarzecki na pewno był w stanie napisać piękną historię żużla. Własną historię i dziś byłby jednym z najlepszych. Gdyby nie ten przeklęty bieg... - wspomina Andrzej Żolski, 60-letni kibic z Zielonej Góry.
Wypadek Andrzeja Zarzeckiego
Tytuł: "Andrzej Zarzecki nie żyje"
„Andrzej Zarzecki nie żyje” - taki tytuł znaleźli Czytelnicy na pierwszej stronie „Gazety Lubuskiej” w czwartek, 25 marca.
„Wczoraj o godzinie 4.15 rano w Szpitalu Wojewódzkim w Zielonej Górze zmarł 22-letni żużlowiec KS Morawski - Andrzej Zarzecki. We wtorek w godzinach południowych stan A. Zarzeckiego zaczął się pogarszać, co objawiało się narastającą dusznością, sinicą i niewydolnością układu oddechowego. Żużlowca przetransportowano na oddział intensywnej terapii."
W niedzielę, 21 marca 1993 roku zawodnik uczestniczył w groźnym karambolu na zielonogórskim torze podczas sparringowego spotkania z Unią Leszno. Wstępne badania wykazały złamanie kości łopatki, prawego obojczyka, krwiak i odmę prawego płuca. Obrażenia stwierdzono również w klatce piersiowej. Początkowo A. Zarzecki przebywał na oddziale chirurgii, jednak już w poniedziałek (22 marca) zawodnika przewieziono na wydział torakochirurgiczny.
We wtorek (23 marca) w godzinach południowych stan A. Zarzeckiego zaczął się pogarszać, co objawiało się narastającą dusznością, sinicą i niewydolnością układu oddechowego. Żużlowca przetransportowano na oddział intensywnej terapii. Mimo usilnych starań lekarzy, zawodnika nie udało się utrzymać przy życiu.
Jak nas poinformował lekarz klubowy (również lekarz wojewódzki) zielonogórskich żużlowców - Lesław Mądry, nie można jednoznacznie określić, co było przyczyną zgonu, a odpowiedź na to pytanie da sekcja zwłok”.
Medycyna przegrała walkę o życie młodego żużlowca...
Pod artykułem, w ramce, zamieszczony został tekst Alicji Skowrońskiej: „W środę medycyna przegrała walkę o życie młodego żużlowca...

Andrzej Zarzecki debiutował w meczu ligowym podczas wyjazdowego spotkania z Unią Leszno (...). Jego idolem był Andrzej Huszcza, któremu chciał dorównać. I osiągnąć więcej! Nie zdążył... Zdążył tylko pokazać, że drzemią w Nim ogromne możliwości, że najprędzej pojął zasady profesjonalizmu, które miał potwierdzić wynikami.
Jeszcze niedawno opowiadał, jaki był szczęśliwy, że dostępował zaszczytu reprezentowania barw narodowych. Z jakim wzruszeniem opowiadał, gdy jako reprezentant Polski wyjeżdżał na test-mecze juniorów. Że mógł być w domu - muzeum żywej legendy speedway’a Ole Olsena. Słyszę jego słowa, gdy mówił: Chociażby dla takiej chwili warto było zaczynać jeździć na żużlu!
Nazywano Go „Tygrysem”. Nie utożsamiał się z tym pseudonimem. Prosił, abym zaapelowała do kibiców o inny przydomek, jeżeli musiał być nazywany inaczej niż Andrzej. Nie zdążyłam...”.
Co było przyczyną śmierci?
W piątek, 26 marca, także na pierwszej stronie, „Gazeta Lubuska” pisała:
Jak poinformowała wczoraj Prokuratura Rejonowa w Zielonej Górze, 25 bm. odbyła się sekcja zwłok tragicznie zmarłego żużlowca Andrzeja Zarzeckiego z KS Morawski. Przyczyną zgonu, jak głosi komunikat lekarski, były rozległe uszkodzenia dwóch płatów jednego płuca oraz inne poważne obrażenia, doznane w następstwie wypadku podczas zawodów na torze.

Na pytanie „Gazety Lubuskiej” szef Prokuratury Rejonowej - prok. Marek Borzym powiedział, iż na podstawie wiadomości, którymi dysponuje prokuratura, nie ma w tej chwili wskazań do wszczęcia postępowania z urzędu w sprawie okoliczności śmierci Andrzeja Zarzeckiego”.
"Był jedyną nadzieją na lepszą przyszłość polskiego żużla"
W sobotę, 27 marca, w dniu pogrzebu, w „Gazecie Lubuskiej” ukazał się kolejny artykuł Alicji Skowrońskiej. Dziennikarka cytowała Stanisława Bazelę z Łodzi, kierownika młodzieżowej reprezentacji Polski, który o Zarzeckim powiedział tak:
To był mój pupil, dokładnie go poznałem podczas wspólnych wyjazdów. Wielokrotnie podkreślał, że oddałby wszystko, żeby jeździć z najlepszymi, od których mógłby się jeszcze uczyć. Dla mnie osobiście był jedyną nadzieją na lepszą przyszłość polskiego żużla. Teraz takiej nadziei już nie mam...”.
Andrzej Zarzecki został pochowany na cmentarzu w Pomorsku. W ceremonii żałobnej, którą prowadził ksiądz prałat Konrad Herrmann, uczestniczyły tysiące osób. Kibice z Zielonej Góry mogli jechać na pogrzeb żużlowca specjalnie podstawionymi autobusami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?