Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Gębala z Łomża Vive Kielce: Przy gotowaniu stoję na jednej nodze (ROZMOWA)

Paweł Kotwica
Paweł Kotwica
Tomasz Gębala, piłkarz ręczny Łomża Vive Kielce i reprezentacji Polski.
Tomasz Gębala, piłkarz ręczny Łomża Vive Kielce i reprezentacji Polski. Patryk Ptak, Anna Benicewicz-Miazga, Dawid Łukasik, materiały prasowe PGNiG Superligi
Dla niespełna 26-letniego Tomasza Gębali z Łomża Vive Kielce zakończony niedawno sezon był pierwszym, który przetrwał bez ciężkiej kontuzji, po dwóch praktycznie zmarnowanych ze względu na dwukrotne zerwanie więzadeł w tym samym kolanie. Opowiedział nam o skutkach swoich kontuzji, poprzednim sezonie i o swojej jedynej w życiu przygodzie wędkarskiej.

Zawodnik Łomża Vive Kielce świętował z Włochami zdobycie mistrzostwo Europy [ZDJĘCIA]

Poprzedni sezon był dla ciebie z kilku względów wyjątkowy, choć nie udało się go dograć w pełnym zdrowiu, bo skręciłeś kostkę i nie grałeś w kilku ostatnich meczach.

Przez wiele miesięcy cieszyłem się dobrym zdrowiem. Zagrałem pierwszy mecz sezonu i miałem nadzieję zagrać też w ostatnim, z Płockiem, ale niestety się nie udało. Wykluczyła mnie kontuzja. Nic wielkiego, więzadło w stopie wyrwało kawałek kości. Gdyby była większa potrzeba, to mógłbym zagrać w tych ostatnich spotkaniach. Ale nie było sensu ryzykować. Po dwóch zerwaniach więzadeł kolanowych przystępowałem do tamtego sezonu z dużymi obawami, bardzo nie chciałem, żeby znów coś się stało. I ciągle bardzo się boję, w każdym meczu, w którym gram, coś się znowu stanie z tym więzadłem. Wtedy musiałbym się zastanowić, czy nie skończyć kariery. Pracuję bardzo mocno nad tym, żeby nic takiego się nie stało i na razie, odpukać, wychodzi.

Z jakim procentem pewności, że wszystko z kolanem jest OK, zaczynałeś sezon, a z jakim kończyłeś?

Ja wiem, że z moim kolanem nie jest OK i już nigdy nie będzie. Dlatego z tymi procentami pewności nic się nie zmieniło. Wiedziałem przed sezonem, że kolano jest gotowe do gry, bo wiedziałem, jak to wygląda, ale ta niepewność zostanie we mnie dokąd będę grał w piłkę ręczną. Do końca kariery i po jej zakończeniu będę musiał uważać i będę musiał się rehabilitować, bo to jest trwały uszczerbek na zdrowiu. Jeśli zaniedbam pracę nad kolanem, za jakiś czas mogę mieć problemy na przykład z biodrem. Na szczęście w tym sezonie nie miałem sytuacji, w których to kolano mechanicznie było narażone na jakiś szwank. Odzywało się, gdy często graliśmy mecze i byłem zmęczony. Często po podróży, na treningu, gdy nie rozgrzałem go odpowiednio to czułem, że robi się niestabilne. Ale to mnie nauczyło, żeby zawsze robić mocną rozgrzewkę, nawet gdy bardzo nie chciało mi się trenować albo byłem zmęczony.

Na początku sezonu mówiłeś, że rozgrzewka twojego kolana przed treningiem zaczyna się jeszcze w domu, gdzie przed wyjazdem do hali robisz pierwsze ćwiczenia. Nadal tak jest?

W trakcie sezonu po prostu wcześniej przyjeżdżałem do hali. Ale i tak robię pewne ćwiczenia w domu. Na przykład gdy gotuję, to staję na jednej nodze i staram się stabilizować kolano. To małe rzeczy, które pozwalają cały czas trzymać mięśnie stabilizujące kolano w gotowości. Ciągle o to dbam.

Zostawmy już te przykre tematy. Jak będziesz wspominał sezon 2020/21?

Nie jestem do końca zadowolony ani z siebie, ani z drużyny. Można było wiele rzeczy zrobić lepiej. Mogłem więcej pomóc w obu meczach z Flensburgiem w Lidze Mistrzów. Najbardziej mnie boli wyjazdowy, przegrany mecz z Mieszkowem Brześć, gdzie dałem się całkowicie zdominować Stasowi Skube. W niektórych wcześniejszych meczach w obronie wyznaczałem atakującemu, gdzie może grać i pilnowałem tego, żeby grał w tę stronę, w którą ja chcę. A w Brześciu Skube mnie bardzo mocno zdominował. Za bardzo reagowałem, a za mało decydowałem o ty, co ma się dziać. W obronie trzeba myśleć o tym, jak zmusić przeciwnika do ustawienia się w pozycji, która mi odpowiada. Jeśli to niemożliwe, to trzeba być gotowym na to, żeby zablokować mu miejsce, w którym on chce zaatakować, zdominować go. Nie zawsze mi się to jeszcze udaje. A jako drużyna? Krótko – dwa na trzy, dwa cele zrealizowane, jeden, czyli Liga Mistrzów, nie. Cieszymy się z dwóch trofeów (mistrzostwo i Puchar Polski – przyp. red.), bo na każde trzeba patrzeć osobno, ale w Lidze Mistrzów mogliśmy zrobić więcej.

Zgodzisz się z opinią, że sezon w polskich rozgrywkach skończył się 5 września, kiedy Orlen Wisła Płock przegrała w Szczecinie?

Nie! Musieliśmy przecież w grudniu wygrać w Płocku i jeszcze wygrać z Wisłą w półfinale Pucharu Polski 18 marca. Dopiero po tym drugim meczu zeszło z nas ciśnienie i wiedzieliśmy, że jeśli nie wydarzy się jakaś tragedia, to zdobędziemy te dwa tytuły.

Jesteś zadowolony z pozycji obrońcy, którą na tę chwilę masz w zespole? Nie chciałbyś bardziej pohasać z przodu, rzucić parę bramek?

Oczywiście, że chciałbym pohasać! Nie ukrywam tego i mówię o tym trenerowi. Ale sytuacja po kontuzji Daniego Dujszebajewa była taka, że nie miałem zmiennika w obronie, zawsze byłem w niej potrzebny i jeżeli miałbym grać ciągle atak-obrona, to nie byłoby to wydajne, bo byłbym za bardzo zmęczony. Muszę robić to, co jest najlepsze dla zespołu. Ale nie dam się zaszufladkować jako obrońca i chcę więcej grać w ataku.

Masz nadzieję, że po przyjściu na przyszły sezon Hiszpana. Miguela Sancheza-Migallona, który jest sprowadzony do zadań defensywnych, twoja rola choć trochę się zmieni?

Zobaczymy to już w okresie przygotowawczym. Mam nadzieję, że ten zawodnik nam pomoże. A jak to wyjdzie, to zobaczymy.

Co robisz w wakacje?

Wakacje spędzam w domu, w Gdyni. Żona ma do zrobienia praktyki na studiach, studiuje fizjoterapię w Gdańsku, zaczyna piąty rok. Uwielbiam Trójmiasto i spokojnie, w gronie znajomych mogę tam odpocząć. Jest gdzie pójść, a jeśli będę potrzebował ciszy to mogę wyskoczyć do Borów Tucholskich albo do Chmielna na Kaszubach, 40 kilometrów od Trójmiasta, gdzie moja mama ma działkę nad jeziorem.

Piękne okolice! Łowisz ryby?
Nie jestem wędkarzem. Kiedyś spróbowałem łowić, ale skończyło się na tym, że piłem piwo przez sześć godzin. Nie powiem, byłem bardzo zadowolony z tego wyjazdu, ale nic nie złowiłem, więc wędkarsko było słabo. Na szczęście nie byłem sam, podobnie poszło kolegom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Tomasz Gębala z Łomża Vive Kielce: Przy gotowaniu stoję na jednej nodze (ROZMOWA) - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24