Tomasz Pasek, szkoleniowiec, prezes, koordynator w zielonogórskiej Akademii Sportów Walki Knockout, może pochwalić się wieloma sukcesami swoich podopiecznych, którzy zdobywali m.in. tytuły mistrzów Europy i świata. Niewykluczone, że za kilka lat doczeka się w swoim klubie olimpijczyków.
Rozpoczynacie właśnie sezon startowy. Za twoimi podopiecznymi pierwsze zawody – Mistrzostwa Ziem Zachodnich. Jak wrażenia?
- Co roku bierzemy udział w tym turnieju, aby sprawdzić formę zarówno zawodników, którzy są już na topie, ale również tych, którzy debiutują. Wiele razy udało nam się drużynowo wygrać tę imprezę, która z roku na rok ma coraz wyższy poziom. Nasi zawodnicy spisali się rewelacyjnie. Co do liderów naszego klubu, mam już pewne oczekiwania i te oczekiwania zostały spełnione. Rafał Gąszczak, Kacper Frątczak i Michał Niemiero wygrali swoje wagi. Cieszę się bardzo, bo startują oni w najcięższych wagach. Fajnie, że mamy mocnych chłopów w klubie, którzy rozdają karty, natomiast ci zawodnicy z tzw. drugiej linii, też bardzo ładnie walczyli, stawali na podium. Niestety do finału się nie dostali, nie pozwoliły im na to dyspozycja dnia i brak doświadczenia.
Wielu zawodników, z powodu problemów zdrowotnych, nie mogłeś jednak zabrać na inauguracyjny turniej.
- Na szczęście jest już dużo lepiej, śmiało można stwierdzić, że dziewięcioro z nich już wyszło na prostą. Były to sprawy grypowe, ale nie tylko. Na szczęście covidów nie było. Wychodzę z takiego założenia, że zawodnicy, którzy debiutują w twardych formułach, czyli walczą w ringu pierwszy raz w życiu, to muszą do takiej walki podejść w pełni zdrowi. Jeśli mieliby przegrać, to tylko dlatego, że przeciwnik był lepszy. Dlatego wysłałem tam zawodników bardziej doświadczonych, a tych, którzy rozpoczynają swoją karierę, czy wręcz debiutują, postanowiłem, że jeśli nie są do końca dysponowani, to po prostu nie pojadą. Miałem też na względzie to, że przed nami kilkanaście turniejów, w zasadzie co weekend. Będą jeszcze mieli czas, żeby się wykazać.
Starty co weekend? Czeka was intensywny sezon.
- Kalendarz startów mamy rozpisany na cały rok, muszę pochwalić Polski Związek Kickboxingu, że bardzo dba o to, żeby w tym trudnym dla wszystkich czasie, imprezy się odbywały. Nie przypominam sobie, żeby któreś zawody w zeszłym roku zostały odwołane. Z reguły mistrzostwa Polski odbywały się co dwa tygodnie, tak żeby zawodnicy mogli spokojnie zregenerować się na kolejną imprezę. Musimy jednak przestawić się na tryb cotygodniowy. Przed nami mistrzostwa Polski: kadetów, juniorów, młodzieżowców i seniorów. Postaramy się, jak najwięcej startować, bo zawodnicy, którzy szykują się do turnieju całkiem inaczej pracują na treningach, to jest dla nich zdecydowana większa motywacja. Mamy w klubie ponad 20-osobową grupę, która w tym roku będzie reprezentować nasze miasto w krajowym czempionacie, ale mamy również powołania na Puchary Świata, które rozgrywane będą w krajach do tego przygotowanych. Mam też bardzo dobrą informację: Kacper Frątczak dostał propozycję walki o zawodowego mistrza świata. Do starcia ma dojść 22 maja, a jego rywalem będzie bardzo silny Rosjanin. Taka wiadomość na początku sezonu motywuje nas na kilka miesięcy.
Turniejowy maraton rozpoczynacie w Nowej Soli.
- Tomek Makowski razem ze swoją organizacją, w porozumieniu z Polskim Związkiem Kickboxingu zorganizował w Nowej Soli [26-27 marca - red.] pierwsze mistrzostwa Polski zawodowców w formule K-1. W turnieju weźmie udział m.in. Kacper Frątczak, który jest aktualnym międzynarodowym mistrzem Polski w K-1. Zawodnicy będą walczyć bez kasków, to ma uatrakcyjnić widowisko. Kibice będą mogli śledzić transmisje telewizyjne. Walki eliminacyjne będą pokazywane w internetowym serwisie FighTime.pl, a sobotnia gala z walkami finałowymi w telewizji Fight Box. W turnieju wystartują zawodnicy wyselekcjonowani przez PZK, czyli najlepsi z najlepszych. Nie są to zawody, na które każdy może się zgłosić, jest to impreza o dużym prestiżu.
Nie obawiasz się, że tak intensywne tempo startów może odbić się na formie zawodników?
- Mam przygotowany plan, który zakłada, że zawodnicy nie będą jeździli na wszystkie imprezy, w których chcieliby startować. Wybieramy turnieje najważniejsze, celujemy w to, by jak najwięcej zawodników dostało się do kadry narodowej. Mamy perspektywy bardzo optymistyczne, bo dostaliśmy fajne sygnały zapewniające, że kickboxing zostanie dyscypliną olimpijską już na igrzyskach w Paryżu w 2024 roku. A w przyszłym roku nasi zawodnicy polecą do Stanów Zjednoczonych na World Games, gdzie kickboxing będzie dyscypliną pokazową. Podobnie, jak w 2023 roku w Krakowie podczas Igrzysk Europejskich. W tej sytuacji mam nadzieję, że niebawem będziemy mieli więcej niż teraz lubuskich olimpijczyków. W naszym klubie patrzę na czterech-pięciu zawodników, których widzę w tym gronie.
Pewniakami do kadry olimpijskiej wydają się być flagowi zawodnicy waszego klubu Kacper Frątczak i Rafał Gąszczak. Czy w świetnej formie dotrwają do igrzysk?
- Przypomnę, że Kacper ma 24 lata, a Rafał jest o rok młodszy. Oni bardzo wcześnie zaczęli kariery, więc niektórym może się wydawać, że skoro tak długo startują, to mogą mieć koło 30-tki. A to są jeszcze naprawdę bardzo młodzi zawodnicy. Obaj, gdy byli juniorami „złapali” tak wysoką formę, że z powodzeniem walczyli z seniorami. Oni są już tak utytułowani, że potrzebują coraz to większych bodźców do treningu, do motywacji. No, ale jak usłyszeli, że kickboxing ma być dyscypliną olimpijską, to myślę, że przez kolejne lata nie będzie żadnych problemów z motywacją.
Czy masz na oku zawodników, którzy mogą dorównać twoim najlepszym podopiecznym?
- Zdecydowanie widzę następców Kacpra i Rafała. W ubiegłym roku na sali pojawiło się bardzo dużo młodych i utalentowanych osób. Myślę, że na dziesięć najbliższych lat nie zabraknie nam w Zielonej Górze talentów i kolejnych medali. O to jestem naprawdę spokojny. Tym bardziej, że zarówno Kacper, jak i Rafał odbyli kursy instruktorskie, dlatego razem staramy się pomagać młodym ludziom.
Pandemia koronawirusa utrudnia życie wszystkim. Jak wy sobie radzicie w tym ciężkim czasie?
- Obchodziliśmy właśnie pierwszą rocznicę trenowania w trudnych warunkach pandemii. Ja lubię trudne sytuacje, trudne warunki i staram się dawać z siebie maksa, bo jak wszystko idzie fajnie z górki, to bazuje się na rutynie, a wtedy wiadomo, że o błędy nietrudno. Lubię, jak jest ciężko. Zaakceptowaliśmy tę sytuację, mamy też duże wsparcie prawników, dlatego działamy w pełni legalnie. Osoby, które mają wykupioną licencję, zawodową czy amatorską, trenują regularnie. Nie robimy jedynie nowych naborów i spokojnie funkcjonujemy. Oczywiście na turniejach nie jest to już ta sama rywalizacja, co przed pandemią, bo bardzo brakuje kibiców i ich dodatkowego dopingu. A jeśli chodzi o zdrowie, to zakażeń w klubie nie mieliśmy, jedynie dwie-trzy osoby musiały przejść kwarantannę. Warto dodać, że pandemia sprawiła, że trenująca u nas młodzież, która nie chodzi do szkół, ma trochę więcej energii. Zauważyłem, że zawodnicy bardziej ochoczo przychodzą na treningi i bardziej się przykładają, niż wtedy, gdy cały dzień spędzali w szkole. Nie byli wówczas tak wydajni, jak teraz. Dlatego wychodzę z założenie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
WIDEO: Rafał Prokopiuk, mistrz pięknej sylwetki plażowej
Polub nas na fb
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?