Tomasz Pazdan o bracie Michale: Po osiedlu biegał w koszulce Sukera [TYLKO U NAS]

Tomasz Bochenek
Michał Pazdan
Michał Pazdan Andrzej Banas / Polska Press
– Zauważa detale, wyciąga wnioski. Wie, jak dany piłkarz się zachowuje, stąd bierze się potem to „czytanie” gry – mówi o MICHALE PAZDANIE, robiącym furorę na Euro 2016 wychowanku krakowskiego Hutnika, jego starszy o 11 lat brat TOMASZ PAZDAN.

Jest nas trzech. Paweł, rocznik 1975, ja – 1976, no i Michał – 1987. Różnica wieku spora, wtedy gdy dorastaliśmy – można powiedzieć, że była to różnica pokolenia. Ale my nie traktowaliśmy go jak maleńkiego chłopca. Michał znał naszych kolegów, grał z nami na komputerze. Wtedy i w innych sytuacjach było jednak tak, że nie odpuszczaliśmy mu. Nie dostawał forów dlatego, że jest młodszy.

Tradycji sportowych w rodzinie nie mamy. Starszy brat i ja uwielbialiśmy jednak grać w piłkę, Paweł chyba nawet krótko trenował w Hutniku. W każdym razie odkąd pamiętam, kopaliśmy piłkę w każdej wolnej chwili, na betonowym boisku. Nie miało znaczenia, że jest 35 stopni. Czasami było tak, że kiedy wychodziliśmy na pole, mieliśmy bardziej zajmować się Michałem. No to szliśmy na boisko i albo kopał z nami, albo musiał się przyglądać. Po prostu był.

Granie w piłkę wychodziło nam nieźle, zorientowaliśmy, że Michałowi też. Dlatego kiedy miał dziewięć lat wymyśliliśmy, że zapiszemy go do Hutnika. Czy braliśmy pod uwagę inne opcje? Chyba nie. Dojazd – mieszkaliśmy na osiedlu Dywizjonu 303 – był dla nas najprostszy, a w tamtych czasach Hutnik świetnie szkolił, juniorzy odnosili sukcesy.

Z zapisywaniem Michała było jednak tak, że za pierwszym razem, kiedy z nim pojechałem, mieliśmy drobny wypadek, wjechał w nasz samochód pijany facet. Nic się nie stało, poza tym, że straciliśmy przez to sporo czasu. No i na ten pierwszy trening, na zapisy, nie dotarliśmy. Efekt był taki, że Michał zaczął trenować dopiero w kolejnym roku, kiedy miał dziesięć lat.

Przez jakieś dwa lata woziliśmy go samochodem – to był legendarny fiat 126p. Nie pamiętam jak szybko, ale pewnie dość szybko, Michał zaczął jeździć sam, tramwajem. Złapał rytm: szkoła – trening – dom, szkoła – trening – dom. Piłkę z nauką godził bez żadnych problemów, skończył liceum, zaczął studia.

Idole? Na pewno miał koszulkę Davora Sukera, biegał w niej po osiedlu. I to chyba akurat przed mistrzostwami świata w 1998 roku, w których Chorwat został królem strzelców. Może nie idolem, ale osobą, na której Michał mógł sie wzorować – z racji podobnych warunków fizycznych i miejsca na boisku – był Fabio Cannavaro.

Michał futbolem się po prostu pasjonuje, odkąd pamiętam tak było. Myślę, że 90 procent naszych rozmów dotyczy piłki. Przy czym teraz on z obserwacji gry wyciąga wnioski. Zauważa detale. I stąd bierze się potem „czytanie” gry, bo wie, jak dany piłkarz się zachowuje. Poza tym Michał bardzo dobrze gra i wyprowadza piłkę obiema nogami. Lewą nauczył sie lepiej grać, gdy po kontuzji kolana musiał oszczędzać prawą.

My z Pawłem mecze brata oglądamy tak naprawdę wpatrując się w jeden punkt, cały czas patrzymy na Michała. Jak skauci? Tak, dokładnie. Trochę na brata się napatrzyliśmy. Właściwie wszystkie mecze w trampkarzach i juniorach oglądaliśmy plus turnieje, tak samo w Hutniku w seniorach. Paweł widział w zasadzie wszystkie „domowe” spotkania Górnika Zabrze, gdy Michał tam grał. Teraz dość często jeździ na mecze Legii.

Ja po meczu z Niemcami miałem wrażenie, że już widziałem tak dobre spotkania w jego wykonaniu, w których tak niesamowicie „czytał” przeciwników. Jasne, gra przeciwko mistrzom świata to zupełnie inna skala niż dotychczas, ale np. w Jagiellonii też były mecze, gdy miał bardzo dużo pracy – jak grała z Wisłą, Legią czy Lechem. Inna sprawa, że teraz w Paryżu wychodziło mu prawie wszystko. Dla mnie rewelacyjny był ten moment, kiedy zastopował Goetzego 60 metrów od bramki. O to dokładnie chodzi: cały czas być przy gościu, zniechęcić do gry.

Czy teraz procentują doświadczenia z czasów, gdy do kadry powoływał go Beenhakker? Powiem tak: wtedy sam Michał był zdziwiony, nawet wypowiadał się, że nie bardzo pasował do reszty... Był przede wszystkim młody. Pojawiło się bardzo dużo negatywnych opinii na temat jego obecności w kadrze, i wtedy pewnie bardziej przejmował się tym, co czyta w internecie. Teraz już to po nim spływa... Ja natomiast z tamtą krytyką, obarczaniem winą Michała za to, że pojechał na Euro 2008, nie pogodzę się. Bo przecież on się do kadry nie wepchnął. Ktoś go powołał.

Od tamtego czasu Michał na pewno nabrał pewności siebie, zdecydowanie. Teraz jak jedzie na kadrę, to czuje, że jest wśród kolegów na podobnym poziomie – jasne, niektórzy trochę lepsi, inni nieco słabsi, ale pewnie coś wnosi do zespołu. A wtedy mógł czuć się trochę dziwnie, zwłaszcza że tak wiele osób nie wierzyło w jego umiejętności. Chociaż prawda jest taka, że jacykolwiek trenerzy pracowali z nim w klubach, to prawie zawsze brali go do pierwszego składu.

Do tej sytuacji, która dzieje się teraz, jako rodzina podchodzimy spokojnie. Nie chcemy rozgłosu, ale wcale nie było sytuacji, by mama uciekała przed dziennikarzami na działkę. Następnego dnia po meczu z Niemcami była po prostu u mnie, opiekowała się dziećmi. Kiedy byłem w pracy, zadzwoniła do niej sąsiadka, że wóz TVN jest pod domem. I tyle. Około 18 mama wróciła do siebie.

Z Michalem ostatni raz rozmawiałem po meczu z Irlandią Północną, generalnie wymieniamy SMS-y. Nie narzucamy się. Na pewno telefon by odebrał, ale wiem, że jest zajęty. Spotkaliśmy się tuż przed wyjazdem na Euro, spędziliśmy bardzo przyjemnie, tylko w rodzinnym gronie, wieczór u niego w Niepołomicach.

Z reguły jak wpada do domu – czasem na dwa dni, czasem tylko na pół – staramy się zobaczyć. Od półtora roku Michał spędza też jednak czas z Marcelkiem, fajny tata się z niego zrobił. Nawet teraz widziałem zdjęcie z Francji, jak razem z żoną, Dominiką, spacerują z wózeczkiem.

Paweł był w Paryżu, fajnie, że zobaczył mecz z Niemcami na żywo. Na Szwajcarię nikt z nas się nie wybiera. Orientowaliśmy się, jakie są połączenia z Saint-Etienne i, niestety, nie damy rady obejrzeć w sobotę Michała na stadionie. A jak będzie na boisku? Myślę, że mamy w ofensywie większe indywidualności, dlatego coś dobrego musi się stać – Robert nawet jeśli sam nie strzeli, to wystawi dobrą piłkę któremuś z chłopaków.

A czy mogą wrócić do Polski z medalami? Oczywiście, drabinka w turnieju wydaje się fenomenalna.

Tomasza Pazdana wysłuchał Tomasz Bochenek

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tomasz Pazdan o bracie Michale: Po osiedlu biegał w koszulce Sukera [TYLKO U NAS] - Dziennik Polski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24