Tomasz Sikora: Biathlon może dorównać skokom. Bardzo cieszę się, że w Wodzisławiu powstaje baza treningowa dla biathlonistów WYWIAD

Tomasz Kuczyński
Tomasz Sikora
Tomasz Sikora Gosia Biniek
Tomasz Sikora, były mistrz świata i wicemistrz olimpijski, trener młodzieżowej reprezentacji Polski w biathlonie, mówi nam o zakończonym sezonie, Monice Hojnisz, współpracy z Eurosportem, nowej strzelnicy w Wodzisławiu oraz o tym, dlaczego dziękował Bogu, że... nie jest skoczkiem narciarskim.

Jak pan ocenia zakończony sezon? 10. miejsce Moniki Hojnisz na koniec Pucharu Świata robi wrażenie, ale mistrzostwa świata rozczarowały.

Monika Hojnisz wynikami na początku sezonu rozbudziła nasze nadzieje, wszyscy liczyliśmy, że będzie walczyła o medal mistrzostw świata, że być może będzie trochę wyżej w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i pewnie końcówką sezonu jesteśmy rozczarowani. Jednak ogólnie nie możemy tego sezonu nazwać inaczej jak udany, bo wiemy, gdzie Monika była w Pucharze Świata rok, czy dwa lata temu. Teraz awansowała do dziesiątki, czyli zrobiła olbrzymi postęp, znalazła się wśród najlepszych. Bardzo ważne jest to, że we wszystkich startach w Pucharze Świata zawsze punktowała. To bardzo rzadko się zdarza. Prawie każdemu przydarzają się jakieś większe wpadki. Monice się nie przydarzyły i każdy start był punktowany. Jeszcze Kinga Zbylut i Kamila Żuk w pojedynczych startach pokazały się z dobrej strony.

Pewnie podczas MŚ Hojnisz zaprezentowałaby się lepiej, gdyby nie problemy zdrowotne, czyli mocne przeziębienie. Był pan też w podobnej sytuacji?

Miałem coś takiego parę razy. Pierwszy raz w czasie igrzysk olimpijskich w Lillehammer w 1994 roku. Dostałem zapalenia płuc przed pierwszym startem i nie wystartowałem w biegu długim, na który wtedy tylko mogłem liczyć. Drugi raz przed mistrzostwami świata w Oestersund w 2008 roku i całe mistrzostwa były dla mnie nieudane. Co prawda, byłem dwa razy 11., ale w tamtym okresie nie był to dla mnie sukces. Dlatego wiem jak jest ciężko, tym bardziej w końcówce sezonu, gdy organizm jest już bardzo wyeksploatowany, zmęczony. Trudno jest wrócić do dobrej dyspozycji. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to miało wpływ na występ Moniki w mistrzostwach świata.

Wydawało się, że po zakończeniu przez pana kariery polski biathlon wpadnie w czarną dziurę. Jednak nie jest tak źle.

Biathlon w Polsce funkcjonuje i według mnie będzie funkcjonował coraz lepiej i w najbliższych latach będą coraz lepsze wyniki. Być może będzie… rywalizował ze skokami pod względem wyników. Naprawdę! Bardzo pozytywnie oceniam nasz kobiecy biathlon patrząc w przyszłość. Poza Moniką jest Kamila Żuk, która jest co najmniej taką zawodniczką jak Czeszka Marketa Dawidowa, która w tym sezonie wygrała już zawody Pucharu Świata. Są z tego samego rocznika, ich drogi się trochę rozeszły, każda ten sezon będzie oceniać inaczej, ale potencjał mają taki sam. Jest Kinga Zbylut, która ma za sobą wielkie problemy zdrowotne, zaczyna się już odnajdywać, oby wróciła do dyspozycji jaką miała w juniorach. W zanadrzu mamy młode zawodniczki, nie mniej utalentowane niż te, które teraz zdobywając punkty Pucharu Świata. Widzę w bardzo różowych barwach przyszłość biathlonu w Polsce, przynajmniej kobiecego.

Na kogo z tych młodych biathlonistek za jakiś czas będzie można zwrócić uwagę?

Za jakiś czas na pewno na Joannę Jakiełę, po niej za rok albo dwa będzie Patrycja Stanek. Oceniam na podstawie bardzo szybkiego biegania. One mają jeszcze jakieś problemy strzeleckie, ale to jest wszystko do unormowania. Jak zawodnik coraz szybciej biega w młodym wieku, to na początku jest mu trudno „ogarnąć” strzelanie.

Teraz w Wodzisławiu mamy Biathlonowy Ośrodek Szkolenia Młodzieży pod patronatem Polskiego Związku Biathlonu.

Jak w Polsce wygląda baza dla biathlonu?

Do tej pory trenując w Polsce byliśmy skazani na jeden obiekt do letnich przygotowań, czyli Duszniki-Zdrój. Teraz bardzo cieszę się z tego, że w Wodzisławiu powstaje strzelnica biathlonowa, rolkostrada, baza noclegowa. Najbardziej zaniedbanym regionem był Śląsk, a przecież ja stąd się wywodziłem, teraz Monika. Musieliśmy cały czas wyjeżdżać, aby dobrze się przygotować. Teraz w Wodzisławiu mamy Biathlonowy Ośrodek Szkolenia Młodzieży pod patronatem Polskiego Związku Biathlonu. Powstaje strzelnica i wszystkie kluby z województwa śląskiego będą korzystać z tego obiektu. Jest tam baza noclegowa na 48 osób. Taki ośrodek zawsze był potrzebny. Bardzo się z tego cieszę, bo w Wodzisławiu biathlon ma duże tradycje. Zaczynałem trenować w 1987 roku. Przede mną byli starsi koledzy, w których ślady poszedłem – Krzysiek Sosna, Jurek Gwoździk. Oni we mnie to zaszczepili, spowodowali, że zobaczyłem jaka to fajna dyscyplina i „poszedłem w biathlon”. Zresztą teraz, co może dziwić dzisiaj przy popularności piłki nożnej, wielu „Orlików”, w Wodzisławiu jest bardzo dużo młodzieży chętnej trenować biathlon. Tak dużo, że nawet ciężko to ogarnąć.

Kiedy obiekt będzie gotowy?

Baza noclegowa już jest gotowa. Trochę obsunął się termin z oddaniem do użytku strzelnicy, bo były problemy z gruntem. Myślę, że do rozpoczęcia sezonu przygotowawczego, czyli maja, czerwca, wszystko powinno być OK. Strzelnica powstaje w wąwozie, gdzie będą idealne warunki do strzelania. To będzie fajne miejsce przede wszystkim do treningu strzeleckiego, dla wszystkich naszych klubów młodzieżowych. Również do treningu indywidualnego. Załóżmy, że Monika Hojnisz wróci ze zgrupowania z Austrii, czy Norwegii, to będzie miała fajny obiekt do treningu uzupełniającego.

Mówił pan o nadziejach polskiego biathlonu w kontekście kobiet. A co z mężczyznami?

Spodziewałem się tego pytania (śmiech). Trzeba powiedzieć, że w tym roku zrobili postęp. Mało brakowało, a dostalibyśmy większą kwotę startową w Pucharze Świata, w następnym sezonie mogłoby startować czterech zawodników. Niestety, tak się nie stało przez ostatni bieg w sezonie. Jest jednak postęp, bo w Pucharze Narodów Polacy awansowali z 23. miejsce na 18. Trudno się spodziewać, aby awansowali do dziesiątki. W kadrze młodzieżowej są teraz utalentowani zawodnicy i mam nadzieję, że ta kadra się nie rozleci, jak obecna. Przecież lider tej ekipy, Grzesiek Guzik miał parę takich lat, że przygotowywał się za swoje pieniądze. Myślę, że postęp, który zrobili w tym sezonie, da impuls, żeby im pomóc, ich finansować, aby mieli możliwość robienia postępów. Czasami nie wiedząc jakie mają przygotowania, chcemy na wyrost wyników, a nie wgłębiamy się w to, jakie mieli warunki. W tym sezonie były dobre przygotowania i zaczęli pokazywać to na trasie.

Podczas naszej poprzedniej rozmowy wydawało się, że ma pan już dość biathlonu. Teraz rozmawiam z trenerem młodzieżowej reprezentacji Polski. Ciągnie wilka do lasu?

Jestem w biathlonie od 14 roku życia, ciężko po 30 latach tak naprawdę odejść od tego sportu. Myślę, że zawsze będę blisko biathlonu, niekoniecznie w roli trenera, czy działacza. Być może trochę w mediach będę się udzielał, komentując biathlon. Zawsze biathlon będzie mi bliski, zawsze będę chciał być blisko sportu.

Współpraca z Eurosportem już jest tym medialnym kierunkiem? Jak pan się czuje w tej roli?

Coraz bardziej mi się to podoba (śmiech). W tym sezonie musiałem dzielić te obowiązki – trenera i gdy była wolna chwila, komentatora. Współpraca coraz bardziej się zacieśnia i chciałbym, aby tak było dalej.

Zdarzyło się nawet, że Tomasz Sikora komentował też skoki narciarskie.

Byłem zaproszony przy okazji mistrzostw świata w biathlonie. Mieliśmy nadzieje, że będzie trochę więcej pozytywnych akcentów, trochę więcej o biathlonie. Były za to sukcesy w skokach, więc większość w tym studio poświeciliśmy skokom. Stałem się na chwilę ekspertem od skoków (śmiech).

Powiem szczerze - dziękowałem Panu Bogu, że jestem biathlonistą.

Poproszono pana o porównanie intensywności codziennych skoków w Raw Air do startów w zawodach biathlonowych. Da się to porównać? Miał pan kiedyś taki maraton?

Po pierwsze - nie można tego porównać pod względem wysiłku fizycznego. Jednak biathlon, czy biegi narciarskie, to jest duża eksploatacja organizmu, duży wysiłek. Ja lubiłem, gdy miałem w ciągu 12 dni załóżmy 8-9 startów. Miałem tak, gdy startowałem w 2007 roku w mistrzostwach świata w Antholz. Po sześciu startach w MŚ pojechałem prosto na mistrzostwa Europy, tam miałem cztery starty i następnie od razu na Puchar Świata do Lahti i wszystkie te biegi były udane. Mój organizm tego nie odczuwał tak bardzo, ale byłem wtedy grubo po trzydziestce, co oznaczało dobre wytrenowanie organizmu. Zresztą w przeszłości trenowałem Aleksandrem Wierietelnym, więc baza była bardzo solidna. Nie wyobrażam sobie jednak młodych zawodników, aby mogli tak startować. Ich organizmy by tego nie wytrzymały. Druga strona jest taka, że pod względem przygotowania psychicznego, mentalnego, uważam, że być może skoczkowie mają nawet ciężej. To oni muszą się skupić na ten ułamek sekundy, kiedy muszą trafić z odbiciem, aby go nie spóźnić lub odbić się za wcześnie. My wprawdzie mamy strzelanie, ale do niego o jest inne przygotowanie mentalne.

Ściąganie z belki też musi być denerwujące.

U nas jest tak, że jeżeli warunki atmosferyczne nam nie przeszkodzą, to sędzia nie ma już prawa przeszkodzić (śmiech). W skokach bardzo często widzimy, gdy jest chłodno, gdy zawodnik siedzi na belce, a ściągają raz, drugi raz. Zazwyczaj po tym skok już jest średnio udany. To musi być dla nich trudne - trzy razy się koncentrować, ponownie siadać na belce, dochodzi wyziębienie organizmu.

Skoro już tak porównujemy, to co by pan polecał rodzicom dzieci – skoki czy biathlon? Albo inaczej: dlaczego biathlon jest fajny?

Chociażby dlatego, że dzieci mogą się normalnie odżywiać (śmiech). Biathloniści również muszą dbać o wagę, ale nie do tego stopnia, co skoczkowie. Byliśmy parę razy razem na zgrupowaniach, w Ramsau, widzieliśmy jak funkcjonują skoczkowie. Powiem szczerze - dziękowałem Panu Bogu, że jestem biathlonistą (śmiech). Być skoczkiem, to naprawdę olbrzymie wyrzeczenie. Myślę jednak, że każdy sport jest dobry. Nie chciałbym dzielić na skoki, biathlon. Ważne, aby młodzi ludzie chcieli uprawiać sport. To ich rozwija. Ja wiem, ile sport mi dał, bo jak przychodziłem do sportu, byłem tak nieśmiałym człowiekiem, że wstydziłem się odezwać. Sport przełamał wszelkie bariery i dziś jestem zupełnie inny i myślę, że bez sportu byłoby mi znacznie trudniej.

Kim będzie Tomasz Sikora w następny sezonie?

Jak byłem zawodnikiem i kończył się sezon robiłem podsumowanie i planowałem, co teraz trzeba ulepszyć, poprawić, jak nieco zmienić plan przygotowań. Tak samo jest teraz, choć sezon ledwo się skończył i jeszcze nie zrobiłem podsumowania. Powiem tylko: trochę się dzieje się! Mam nadzieję, że będę w biathlonie, ale nie wiem jeszcze w jakiej roli.

Robert Lewandowski o meczu Polska - Łotwa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24