Trener Feio znowu uderza w prezesa Tomczyka. MOSiR Lublin czy Motor Lublin?

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
(Wynik meczu z Rakowem zszedł na pomeczowej konferencji na drugi plan)
(Wynik meczu z Rakowem zszedł na pomeczowej konferencji na drugi plan) Archiwum
Motor Lublin przegrał u siebie ćwierćfinał Pucharu Polski z Rakowem Częstochowa 0:3. Na pomeczowej konferencji szkoleniowiec Motoru, Gonçalo Feio, po raz kolejny uderzył w prezesa Pawła Tomczyka.

Jesteśmy chyba jedynym klubem w Polsce, gdzie prezes jest smutny po zwycięstwach zespołu, a zadowolony po porażkach, bo ma tam kolegów gdzieś. Gdy przyszliśmy z drużyną na stadion, to nie wiedzieliśmy czy gra MOSiR Lublin czy Motor Lublin… Na zewnątrz były tylko flagi MOSiR-u, a ani jednej Motoru – mówił Portugalczyk. – Pierwszy trener oprócz wpływu na drużynę musi mieć też wpływ na środowisko i na rozwój klubu. A jeśli ktoś będzie mi stał na drodze, zobaczymy, kto wygra… – dodawał.

Po raz pierwszy 33-letni Feio zaatakował Pawła Tomczyka w trakcie okresu przygotowawczego, zarzucając mu bojaźliwą postawę, która utrudnia rozwój klubu. Wydawało się, że obaj panowie tę kwestię mają już wyjaśnioną. Wtorkowa konferencja wyraźnie jednak pokazuje, że zgrzyt na linii Feio-Tomczyk jest.

Jak ktoś się w piłce czegoś boi, to niech zostanie w domu. Ja bronię się swoją pracą, moimi „żołnierzami”. Każdy z nich skoczy za mną w ogień. Kto chce widzieć rozwój w tym zespole to widzi, a zawsze znajdą się też ludzie, którzy mnie nie lubią – wyjaśnia Portugalczyk, który zdecydowanie nie gryzie się w język.

Starcie Motoru z Rakowem z trybun obejrzało 7644 osób, co jest rekordem frekwencji w tym sezonie. Postrzeganie tej liczby jest jednak zupełnie inne, bo Raków w teorii miało obejrzeć dużo więcej sympatyków klubu, który jednak w ich opinii zbyt wysokimi cenami biletów oraz brakiem wejściówek ulgowych dla najmłodszych ich do tego zniechęcił. – Chcę podziękować kibicom, że mimo różnych przeszkód przybyli na stadion – komentuje Feio.

W zeszłym sezonie podczas pojedynku 1/8 z Legią Warszawa na trybunach zasiadło niemal 15 tysięcy kibiców. Tym razem nie było ani tylu kibiców, ani prowadzenia zorganizowanego dopingu. Nieco głośniej zrobiło się dopiero w drugiej połowie.

Oczywiście, że jestem rozczarowany atmosferą na dzisiejszym meczu, ale chcę podkreślić, że nie to zdecydowało o wyniku – mówi portugalski trener Motoru.

Wynik był zdecydowanie lepszy dla Rakowa. Lepsza była również gra zespołu Marka Papszuna. – Nie zdarza się często, żeby w meczu z nami przeciwnik był lepszy, ale tym razem był i to sporo lepszy. To trzeba umieć przyznać. Będziemy analizować, wyciągniemy wnioski i dalej się rozwijać – uważa Feio. – Przed meczem byłem ze swoich piłkarzy dumny i po meczu dalej jestem. Chcę, żeby to uczucie towarzyszyło też każdemu kibicowi Motoru. Jeśli ktoś ma jakieś pretensje, to niech to będą pretensje do mnie. To ja odpowiadam za ten zespół. Jeśli kogoś rozczarowaliśmy, to biorę to na siebie – dodaje.

Rywale szybko ruszyli do ataku, a Motor może mówić o sporym szczęściu, że w pierwszym kwadransie nie padła bramka. Na prowadzenie Raków wyszedł w 29. minucie, po golu Sebastiana Musiolika (0:1). Do przerwy więcej bramek nie oglądaliśmy.

Raków to projekt, który ma siedem lat. W tym czasie przeszedł wiele zmian, ewoluował, aż stał się najlepszą drużyną w kraju i niedługo będzie mistrzem Polski. My natomiast pracujemy od pięciu miesięcy. Choć nigdy się nie poddajemy, to rywale byli lepsi w dynamice gry, w fazach przejściowych i w stwarzanych sytuacjach. Wygrali bezdyskusyjnie – podkreśla szkoleniowiec Motoru.

Po przerwie przerwie Łukasz Budziłek piłkę z siatki wyciągał jeszcze dwukrotnie. Najpierw po trafieniu Mateusza Wdowiaka (0:2), następnie po trafieniu Frana Tudora (0:3). Mimo to Budziłek był jednym z najlepszych graczy gospodarzy. Ci starali się grać z Rakowem otwarty futbol, bez stawiania przysłowiowego autobusu we własnym polu karnym.

Problem nie był w mentalności, mobilizacji drużyny, czy mentalności. Wręcz przeciwnie. Myślę, że wiele drużyn grając z Rakowem zrezygnowałoby ze swojej tożsamości, a my tego nie zrobiliśmy. Wiadomym jest natomiast, że można popełniać błędy – uważa Feio. – To była piękna przygoda z Pucharem Polski – podsumowuje.

Teraz przed jego drużyną powrót na ligowe boiska. – W szatni już wisi charakterystyka drużyny Jastrzębia. Skończył się mecz z Rakowem i od dzisiaj najważniejszy jest najbliższy mecz ligowy – komentuje Feio. – Wierzę w tę drużynę i nie zamieniłbym jej na żadną inną – kończy.

Początek niedzielnego spotkania z GKS-em na Arenie o godzinie 17:00.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Trener Feio znowu uderza w prezesa Tomczyka. MOSiR Lublin czy Motor Lublin? - Kurier Lubelski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24