- Było dużo spontaniczności, niestety, również w grze. Zawodnicy bardzo chcieli wygrać, co powodowało w wielu momentach konsternację, co z tą piłką w tym polu karnym mają zrobić. Ale tendencja wzrostowa jakości gry, odpowiedzialności, gry według zasad, była widoczna. Na początku meczu mogliśmy przegrywać 0:1, ale dzisiaj w bramce był kawał bramkarza (Marek Kozioł - przyp. red.) i to nie podlega dyskusji. W ostatniej akcji mogło być 1:1. Tu też po pierwsze "Greko" (Themistoklís Tzimopoulos - przyp. red.) dał dobrą zmianę, zblokował troszeczkę strzał, ale w bramce mieliśmy zawodnika meczu - mówił trener Mirosław Smyła.
- Trudno, żeby zwycięstwo na tym poziomie nie smakowało. 50 lat minęło i to moje pierwsze zwycięstwo na poziomie ekstraklasy. Bardzo słodko smakuje ten tort, ale czuje jeszcze większą odpowiedzialność. Już analizujemy co zrobić, planujemy, musimy rozdzielić robotę. W sobotę grają rezerwy, trzeba zobaczyć ten mecz, resztę chłopaków. Przypomnę, że w meczu pucharowym, po którym różne informacje dopływają, myśmy zobaczyli całą kadrę i proszę spojrzeć, że dzisiaj grali zawodnicy, którzy wystąpili w pucharze. I mało tego, grali bardzo dobrze i to trzeba szanować. Wszyscy są nam potrzebni, "Greko" wszedł w 90 minucie i zablokował strzał, który mógł się zakończyć bramką. Wszedł w trudnym momencie – nie życzę nikomu wchodzić w takiej sytuacji na boisko. Poradził sobie, ma doświadczenie i był ważną postacią w tym momencie. Pielęgnujmy to, dbajmy o wszystkich, dzisiaj nie było kilku zawodników na boisku, ale za chwilę mogą na nim być i oni są tak samo ważni. Jutro mamy obserwację kolejnego meczu, później trochę wolnego - dodał szkoleniowiec Korony.
- Trzeba pochwalić Adnana Kovacevicia, że w tak trudnym momencie podjął wyzwanie gry na "szóstce", która miała więcej obowiązków niż w poprzednich meczach, a on był po trudnym spotkaniu z Lechią. Czuł też odpowiedzialność, to że, niestety, miał wpływ na negatywny wynik, a tutaj podniósł zespół. Swoją robotę zrobił w szatni, wytrzymał ciśnienie, był prawdziwym kapitanem. To co w meczu grał, kiedy płynnie potrafił przechodzić z jednego ustawienia w drugie. W końcówce dokuczały mu skurcze, a on podnosił się i grał dalej. Szacunek, takimi piłkarzami chcemy robić swoje i myślę, że to jest jakiś zaczątek tego, co w Koronie Kielce, którą kiedyś nazywano kieleckimi Świrami - to była mega fajna sprawa i chcemy w tym uczestniczyć - powiedział Mirosław Smyła.
- Będziemy się przyglądać młodym zawodnikom. Mamy za sobą jednostkę treningową, gdzie zaproszonych było sześciu zawodników z Centralnej Ligi Juniorów. Poznajemy się powolutku, normalna kolej rzeczy. Ja tylko proszę o to, żeby ten czas, kiedy będziemy pracować, był w miarę spokojny, bo to nie jest tak, że teraz co tydzień Korona Kielce będzie wszystkich lała, do tego daleka droga. Natomiast myślę, że należy się teraz odrobina spokoju, dobrej roboty. Mamy bardzo trudny mecz z ŁKS, a później mamy dwa tygodnie pracy i na pewno pojawią się zawodnicy z grup młodzieżowych i będziemy się im przyglądać - mówił trener Korony Mirosław Smyła.
ZOBACZ KONIECZNIE
- Kim jest "cichy Pit" i kto tworzy siatkarską power couple?
- To oni dopingują polskich siatkarzy! Najlepsi kibice
- Te ciekawostki o polskiej siatkówce mogą Cię zaskoczyć
- Jak "postarzeli się" nasi siatkarze, a "odmłodniał" Heynen?
- Piękne partnerki polskich siatkarzy. Zobacz siatkarskie Wags
- Wszystko o Wilfredo Leonie w koszulce reprezentacji Polski
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?