Trener rezerw Wisły Kraków Bartosz Bąk: Końcówkami musimy zarządzać inaczej

Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
Dość szalony mecz rozegrały rezerwy Wisły Kraków i Pogoń-Sokół Lubaczów. „Biała Gwiazda” wygrała 6:4, a dziewięć z dziesięciu bramek padło w drugiej połowie. Po końcowym gwizdku obaj trenerzy podsumowali boiskowe wydarzenia.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Najpierw mecz ocenił trener gości, Konrad Wójtowicz, który powiedział: - Gratulacje dla trenera i dla całej drużyny Wisły Kraków. Pierwsza połowa nie wskazywała, że mecz tak się zakończy, że padnie aż tyle aż bramek, bo dziesięć bramek to zdecydowanie - uważam - za dużo w meczu piłkarskim. Za dużo błędów w tej drugiej połowie indywidualnych i skuteczność przeciwnika pozwoliły na to, że mecz się zakończył jak się zakończył. Jeżeli chodzi o linię obrony naszej drużyny to nie popisała się. Mieliśmy też braki kadrowe, ale mogę pochwalić linię ataku, która mimo wszystko walczyła do końca i strzeliła cztery bramki.

Goście dopiero w drugiej połowie zaczęli grać odważniej, przed przerwą nie kreowali dużo sytuacji. Dlaczego tak było. Ich trener tłumaczy: - Coś za coś... Zdecydowaliśmy się na zmianę w linii obrony kosztem młodzieżowca wszedł doświadczony zawodnik. Było to wartość dodana jeżeli chodzi o ofensywę. Niestety, jeżeli chodzi o defensywę były braki i właśnie błędy, o których mówiłem. To także zadecydowało, że tych bramek tak dużo wpadło w drugiej połowie. Jeżeli chodzi o odwagę z naszej strony, to uważam, że też może miała wpływ na to jak wyglądaliśmy w pierwszej połowie inna murawa, inna nawierzchnia, pogoda również. Mimo wszystko drużyna z Krakowa wygrała zasłużenie. Jeszcze raz gratulacje.

Z kolei trener Wisły II Bartosz Bąk powiedział: - W pierwszej połowie uważam, że kontrolowaliśmy to spotkanie i mogę tak z pełną dozą pewności siebie powiedzieć, że ta pierwsza połowa wyglądała bardzo dobrze jeśli chodzi o fazę budowania gry. Brakło troszeczkę skuteczności, bo wykreowaliśmy sporo sytuacji, które mogliśmy zamienić na bramkę i schodzić na przerwę z wyższym prowadzeniem. Jeśli dobrze pamiętam, to przeciwnik głównie sytuacje w pierwszej połowie kreował ze stałego fragmentu gry. Dosyć łatwo dochodzili do sytuacji, w której oddawali strzał na bramkę albo wygrywali walkę o pozycje w polu karnym. Druga połowa - brawo do zespołu, bo właśnie w tę drugą połowę weszliśmy nie zachowawczo, tylko odważnie, czego konsekwencją była druga bramka strzelona przez nas. Później nie byliśmy konsekwentni jeśli chodzi o ostatnie minuty. Za mało utrzymywaliśmy się przy piłce, przez co musieliśmy pracować w defensywie. No i ta końcówka... Uważam, że niepotrzebna z naszej strony, bo w mojej opinii z przebiegu całego spotkania zasługiwaliśmy na wyższe prowadzenie niż 6:4. No i zupełnie niepotrzebne dwie ostatnie bramki, ale też trzeba oddać przeciwnikowi, że te stałe fragmenty gry u niego były na pewno bardzo mocną ich bronią przeciwko nam. Tak naprawdę wynik jeśli chodzi o samo zwycięstwo zasłużony, tylko mówię, końcówkami musimy zarządzać inaczej.

Zapytany czy w szeregi jego zespołu przy prowadzeniu 6:2 nie wdało się zbyt duże rozluźnienie, co skończyło się jeszcze dwoma straconymi bramkami, trener Bartosz Bąk powiedział: - Uważam, że nie pracowaliśmy odpowiednio w defensywie. Jeśli już zawodnicy zdecydowali się popracować w obronie, jeśli już nie utrzymywaliśmy się przy piłce, to trzeba w defensywie pracować mocniej. Powiedziałem chłopakom, zabierzmy piłkę, utrzymujemy się przy piłce, przenieśmy grę na połowę przeciwnika i kreujmy tam sytuacje strzeleckie. I to było rozwiązanie w drugiej połowie uważam w mojej strony najlepsze. Z gry wyszło tak, że musieli pracować w defensywie. A w takiej sytuacji musimy pracować konsekwentnie, szczelnie i zostawić więcej energii na boisku. Zbyt dużo miejsca zostawialiśmy - to takie mój pierwszy pierwszy ogląd sytuacji, choć oczywiście przeanalizujemy dogłębnie te ostatnie minuty. Po prostu zostawiliśmy tam zbyt dużo miejsca. Stało się to, czego nie robiliśmy w pierwszych minutach drugiej połowy, gdy byliśmy szczelni. Przeciwnik próbował wjechać bocznymi sektorami boiska do naszej bramki albo stałymi fragmentami gry. Nie miał piłek granych gdzieś tam pomiędzy linie, w których mógł się utrzymać, a w tej końcówce do sytuacji już dochodził.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Postawił na Rosję, teraz gra za darmo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24