Vitezslav Lavicka: Od Erika Exposito oczekujemy więcej (WYWIAD)

Jakub Guder, Piotr Janas
Vitezslav Lavicka: Od Erika Exposito oczekujemy więcej (WYWIAD - 21.10.2019)
Vitezslav Lavicka: Od Erika Exposito oczekujemy więcej (WYWIAD - 21.10.2019) fot. Tomasz Hołod
- Jeśli on z pasją nie będzie robił każdego elementu treningu, to nie będzie tak potem grał w meczu. Musi być bardziej zaangażowany podczas każdej gry, każdego jednego podania - mówi o Eriku Exposito trener Śląska Wrocław Vitezslv Lavicka, który w długim wywiadzie opowiada o swojej pracy w Śląsku Wrocław.

Ustalił Pan już z drużyną, czy idziecie w dół, czy w górę tabeli?
(śmiech) To oczywiste, że chcemy utrzymać miejsce w górnej ósemce. Mieliśmy dobry początek sezonu, ale we wrześniu przestaliśmy zwyciężać i pojawiły się remisy. Sezon taki jest – trudno utrzymać cały czas wysoką formę. Chłopaki jednak ciężko pracują, analizujemy nasze mecze. Musimy powtarzać to, co jest pozytywne, a poprawiać to, co możemy robić lepiej.

A który Śląsk jest prawdziwy – ten z początku sezonu, czy ten, który oglądamy teraz?
Prawda jest trochę pośrodku. Byłem zadowolony z tego, że mieliśmy na początku sezonu trudny terminarz, a pomimo tego zbieraliśmy co mecz punkty. Taka jest jednak ekstraklasa – drużyny są blisko siebie. Przestaliśmy wygrywać, pojawiły się remisy, a zdobywanie po jednym punkcie to za mało, żeby utrzymać pozycję w górze tabeli.

A to nie jest tak, że łatwiej Wam się gra z rywalami, którzy sami atakują? Że gdy rywal się cofa, to brakuje Śląskowi w drugiej linii kreatywności? Macie dobrych środkowych pomocników, ale to są zawodnicy, którzy nadrabiają pracą, bieganiem. Raczej nie potrafią jednym podaniem rozmontować obrony przeciwnika.
Oczywiście, że łatwiej jest grać z niskiego pressingu kontratakiem. Kiedy rywal defensywę ustawi nisko, to musisz budować grę, być kreatywnym, mieć dobrze współpracujących skrzydłowych wspartych bocznymi obrońcami. Kiedy tam masz straty, to przeciwnikowi otwiera się przestrzeń na szybkie przejście do przodu. U nas współpraca w ataku musi być na lepszym poziomie, żeby nie było łatwych strat. Kiedy atakujemy, potrzebujemy lepszej asekuracji. To musi być dobry balans między piłkarzami zainteresowanymi ofensywą, a zabezpieczeniem ich w obronie.

Mamy wrażenie, że jest Pan trenerem, którego trudno zdenerwować. Nigdy otwarcie nie krytykuje Pan też swoich piłkarzy. Tymczasem po meczu z Widzewem stwierdził Pan, że ten mecz dał wam wiele informacji, co do niektórych zawodników i ich przyszłości. Jak na Pana, to była bardzo jasna deklaracja, że jest Pan rozczarowany.
Tak było. Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz. Na początku sezonu byłem zadowolony, że na każdej pozycji jest rywalizacja. Byli chłopacy, którzy pracowali i czekali na swoją szansę. Ona przyszła w Pucharze Polski. Nie daliśmy jednak rady.

Przed meczem z Widzewem długo rozmawialiśmy z Dariuszem Sztylką i Krzysztofem Paluszkiem, ale też z prezesami. Ich zdanie było takie, żeby tych zmian było mniej, ale ostatecznie to ja podjąłem decyzję.

Z jednej strony kluby mówią: Puchar Polski jest dla nas bardzo ważny. Z drugiej traktują te mecze jako szansę dla tych, którzy do tej pory nie łapali się do pierwszego składu. Nie korciło Pana jednak, żeby zagrać takim zestawieniem, jak w lidze?
Było ryzyko. Przed meczem długo rozmawialiśmy z Dariuszem Sztylką i Krzysztofem Paluszkiem, ale też z prezesami. Ich zdanie było takie, żeby tych zmian było mniej, ale ostatecznie to ja podjąłem decyzję. To zawsze trudne, kiedy drużynie idzie, ale masz piłkarzy, którzy też czekają na grę. Puchar to dla nich optymalna okazja. Tak robiłem też w Czechach.

Ma Pan przekonanie, że gdyby Krzysztof Mączyński i Mateusz Radecki byli przez cały czas gotowi do gry, to Śląsk byłby wyżej w tabeli?
Trudno powiedzieć. Krzysztof Mączyński to nasz kapitan. Bardzo silna osoba nie tylko na boisku, ale i w szatni. Pokazał to w poprzednim sezonie, kiedy graliśmy o utrzymanie. Podobnie jest z Mateuszem Radeckim. Miał kontuzję wiosną, a i tak pokazał, że jest pomocny. Jest kreatywny, ale ma inną charakterystykę niż Michał Chrapek czy Robert Pich. Dla trenera to dobrze, kiedy może wybierać między tak różnymi piłkarzami.

Przed sezonem powtarzał Pan po odejściu Robaka i Piecha, że wystarczy Panu tylko jeden nowy napastnik. Przyszedł Erik Exposito. Czy dziś ma Pan przekonanie, że można było zatrudnić na tej pozycji jeszcze kogoś?
Erik miał tylko jeden bardzo efektywny mecz…

Bramki to jedno, ale nam się wydaje, że jemu wciąż często brakuje chęci, takiego parcia do przodu.
O to mamy do niego pretensje. Jeśli on z pasją nie będzie robił każdego elementu treningu, to nie będzie tak potem grał w meczu. Musi być bardziej zaangażowany podczas każdej gry, każdego jednego podania. Powtarzam mu to zarówno ja, jak i mój sztab.

To nadal kwestia wieku?
To nie jest młodzieżowiec, ale jednak wciąż młody zawodnik. Daniel Szczepan pracuje naprawdę mocno. W ubiegłym sezonie był trzecim napastnikiem. Teraz jest numerem dwa. Exposito identyfikowaliśmy jako młodego, dobrego zawodnika na tę pozycję, ale oczekujemy od niego, że będzie więcej pracował. Zarówno na treningu, jak i potem podczas meczu.

A nie ma Pan wrażenia, że Szczepan awansował w tej hierarchii dlatego, że ubyli mu konkurenci do miejsca w składzie?
Ale jest jeszcze jedna sprawa – w ekstraklasie musisz mieć młodzieżowca i my mamy takich piłkarzy na w ataku. Jest Bergier, jest Samiec-Talar, który był kontuzjowany, a teraz wraca i pokazuje dobrą grę w rezerwach a także podczas treningów z pierwszą drużyną.

Wśród dziennikarzy sporo jest orędowników talentu Samca-Talara. Widać, że ma potencjał, ale krąży o nim opinia, że jest zbyt pewny siebie.
Tak. Zgadzam się z tym.

Dużo pozytywnego mówi się też o Marcinie Szpakowskim, który w tym sezonie pierwszy rok gra w rezerwach.
To młody zawodnik. Zbiera doświadczenie w dorosłej piłce. Krok po kroku idzie do góry. Ma dobre czucie gry, czyta ją. Jest dobry technicznie. Ma potencjał.

Śląsk za rok może mieć jednak problem z młodzieżowcem. Pewnie nie uda się zatrzymać Mateusza Hołowni, poważnej kontuzji doznał Adrian Łyszczarz…
Ta kontuzja to dla mnie problem, ale wierzę, że wróci silniejszy. Sam dwa razy miałem zerwane więzadła krzyżowe w kolanie i wiem, że przed nim długa druga. To bardzo trudna kontuzja. Da radę! Wszyscy go wspieramy. Widzieliście, że chłopaki po bramce z Jagiellonią pokazali jego koszulkę...

To był Pana pomysł?
Nie – samych piłkarzy. Mamy zawodników z charakterem. Dobrego kapitana i radę drużyny. To ważne.

Ale Pan widzi w Łyszczarzu potencjał na piłkarza pierwszego składu? Poprzedni sezon dla niego nie był udany. W Katowicach grał niewiele, a jego drużyna spadła z ligi. Teraz poważna kontuzja...
Na początku mówiliśmy, że w drugiej linii brakuje nam kreatywności. On jest jednym z tych, który TO ma. Musi jednak trochę więcej biegać i wykonywać też tę czarną robotę na boisku. Z piłką przy nodze jest jednak bardzo mądry, co pokazywał wchodząc w końcówkach meczów.

Ile czasu potrzebują Marković i Żivulić, by pokazać 100 proc. swoich możliwości? Sprowadziliśmy zagranicznych piłkarzy, którzy długo nie grali w piłkę, a tymczasem od składu oddalili się młodzi wychowankowie.
To zawsze jest pytanie. Diego Żivulicia znałem jeszcze z ligi czeskiej. Wiedziałem, że to jest mocna „szóstka”, która może dać nam jakość na tej pozycji, ale też wzmocnić rywalizację w drużynie, na przykład z Jakubem Łabojko. Filip Marković to podobny przypadek. Oczywiście minusem obu jest to, że nie grali ostatnio regularnie. To jednak profesjonaliści, którzy solidnie pracują na treningach i czekają na swoją szansę.

Otwarcie mówię: jestem zadowolony z pracy we Wrocławiu. Z tego jakie mam warunki, jaki mam sztab, z ludzi, którzy mnie otaczają. Jest dobra komunikacja z dyrektorem sportowym i prezesami. To wszystko działa bardzo dobrze.

Był Pan zaskoczony tym, jak Marković pokazał się na testach? Gdy spojrzeliśmy, kiedy on ostatnio regularnie grał w piłkę, to pomyśleliśmy w pierwszej chwili, że to nie może się udać.
Trenował we Francji indywidualnie, ale brakowało mu meczowej praktyki. To nigdy nie jest łatwe. Ich podpisy pod umowami były po to, abyśmy mieli większą konkurencję.

Damian Gąska chciał być wypożyczony do Miedzi. To Pan przekonał go, aby tu został?
Rozmawiałem z nim, ale to była jego decyzja. Mógł powiedzieć, że chce iść do Legnicy, aby pokazać nam, że potrafi grać i wtedy za pół roku wrócić do nas. Zdecydował jednak zostać i walczyć o swoją szanse i swoje miejsce. Długo rozmawialiśmy. To mądry zawodnik – nie tylko na boisku, ale i poza nim. Powiedział ostatecznie: Trenerze, chce tu zawalczyć.

Pogodził się z tym, że u Pana częściej będzie skrzydłowym, niż „dziesiątką”?
Zależało mu, żeby grać na „dziesiątce”, ale jest przygotowany, żeby grać po prostu ofensywnie. Tak jak Robert Pich. Prawa, lewa strona, w środku… Dobry piłkarz da sobie radę także na skrzydłach.

Jak chciałby Pan zakończyć ten rok kalendarzowy w Śląsku?
Mamy swój jasny plan, mówiliśmy o tym w szatni. Nie chcę tego zdradzać publicznie. Idziemy krok po kroku. Musimy być zaangażowani i skoncentrowani na każdym spotkaniu. Teraz dokładnie przygotowujemy się do meczu z Rakowem w Bełchatowie.

Decydując się na prace tutaj, mówił Pan, że to jest ciekawy projekt i duże wyzwanie. Czy dziś jest Pan w tym miejscu, w którym chciał Pan być we Wrocławiu?
Otwarcie mówię: jestem zadowolony z pracy we Wrocławiu. Z tego jakie mam warunki, jaki mam sztab, z ludzi, którzy mnie otaczają. Jest dobra komunikacja z dyrektorem sportowym i prezesami. To wszystko działa bardzo dobrze. Mieliśmy bardzo trudny pierwszy sezon. To dla nas takie memento na przyszłość. Jest jeszcze wiele przestrzeni, by bliżej siebie był pierwszy zespół, rezerwy i drużyny młodzieżowe. To musi być jeden Śląsk. Całość. To mamy wpisane w naszą filozofię.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Vitezslav Lavicka: Od Erika Exposito oczekujemy więcej (WYWIAD) - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24