Waldemar Jaskulski: Piłkarze Pogoni nie mają powodu, by mieć kompleksy przed rywalami

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Waldemar Jaskulski (w środku) na zdjęciu Pogoni z jesieni 1993 r.
Waldemar Jaskulski (w środku) na zdjęciu Pogoni z jesieni 1993 r. Archiwum Pogoni Szczecin
Jeśli trener na wiosnę to dobrze poukłada, to po wielu, wielu latach będziemy w walce o puchary – mówi Waldemar Jaskulski, w latach 1989-95 piłkarz Pogoni Szczecin.

W ekstraklasowej Pogoni Jaskulski rozegrał 100 spotkań, strzelił 7 bramek. Początkowo grał jako pomocnik, a po przesunięciu do obrony został objawieniem ligi. Grał na tyle dobrze, że był powoływany do reprezentacji Polski (w sumie 13 występów, 1 bramka). Zimą 1996 został wypożyczony do Widzewa z którym zdobył mistrzostwo Polski.

Po tym sukcesie wyjechał do Belgii, gdzie grał przez 4 lata. Po powrocie do Polski trafił na krótko do Radomska i KP Police, ale ze względów zdrowotnych zakończył karierę.

Na koniec sezonu 2020/21 Pogoń będzie…

Waldemar Jaskulski: Nie ma co zapeszać. Drużyna zajmuje 3. miejsce w tabeli i jest to bardzo dobry wynik. Boisko pokazało, że to zasłużona lokata. Mam nadzieję, że w trakcie krótkich, zimowych przygotowań Pogoń solidnie popracowała, a boiskowa weryfikacja będzie pozytywna. Obyśmy nie popełniali błędów z poprzednich sezonów, gdy wchodziliśmy do ósemki i tym tylko się zadowalaliśmy. Myślę, że teraz zespół powalczy o sukces. Wzmocnień wielkich nie ma. Przyszedł Paweł Stolarski, który jest trzecim do gry na prawej obronie, ale chyba nie po to był ściągany, by siedział na ławce rezerwowych. Trudno mi powiedzieć, czy trener postawi na Stolarskiego, czy na innego, sprawdzonego już chłopaka, bo czytałem, że nowy niczym szczególnym w sparingach się nie wyróżniał, ale i starzy nie do końca się sprawdzali. Ogólnie - liga jest wyrównana, każdy może powalczyć. Przykładem jest Raków Częstochowa, który gra solidnie i mimo, że nie ma gwiazd, to jest w czołówce. W Pogoni też tych gwiazd nie ma, ale to też zespół solidny, prezentujący dobry poziom. Jeśli trener na wiosnę to dobrze poukłada, to po wielu, wielu latach będziemy w walce o puchary. Daj Bóg, tego Portowcom bardzo życzę.

Mistrzostwo Polski?

Uuu…

Strata do lidera – punkt, przewaga punktowa nad grupą pościgową, a np. nad Lechem dystans jest duży. Nie ma spotkań w grupie mistrzowskiej. Jak nie teraz to kiedy?

Szansa jest duża i nie ma co się przed tym chować. Mamy dobry zespół, solidnie prezentujący się na boisku. Gwiazd może i nie ma, ale jest wielu doświadczonych oraz fajna młodzież. Większość tych chłopców jest już ograna, więc muszą sobie radzić, grać bez kompleksów i być pewni siebie. Ta liga nie jest teraz mocno wymagająca. Oglądałem powtórkę meczu Legia – Stal Mielec. Goście wygrali, bo się postawili w Warszawie. Legia też jest do ogrania. Dobrze znam trenera Michniewicza. To szkoleniowiec lubiący toporny futbol, wzorujący się na włoskiej Serie A, więc cudów na wiosnę nie wymyślą. U nas jest więcej fantazji, jest doświadczenie, a można oczekiwać, że forma kilku graczy pójdzie w górę – np. Michał Kucharczyk nie miał udanej jesieni, ale widać, że w końcówce odżył. Mamy też świetnego bramkarza, bardzo dobrą obronę, fajny środek z Gorgonem, Kozłowskim, Drygasem. Oby też Podstawski wrócił do formy, którą pokazywał, gdy przyjechał do Szczecina, bo ostatnio ewidentnie coś się zacięło. Zespół mamy, kibiców mamy i oby otworzyli trybuny, bo jak ludzie wpadną na nowy stadion, to poniosą chłopaków i może się skończyć naprawdę bardzo fajnie.

Który z obrońców Panu przypadł najmocniej do gustu?

Benedikt Zech.

I nie dlatego, że wysoki i szczupły?

(śmiech) Nie, najrówniej i najsolidniej się prezentuje. Uważam, że w duecie z Triantafyllopoulosem jest po prostu lepszy. Nie chcę jednak klasyfikować, bo aż tak mocno blisko drużyny nie jestem. Podoba mi się też blondyn – Malec. Zastanawiam się nad Adamem Frączczakiem. Będzie grał?

Kłopoty zdrowotne, stracił sporo czasu w okresie przygotowawczym.

Szkoda, że takiego pecha ma. Doświadczony, ciekawy, dobrze się prezentował wcześniej. Tyle, że nie może być tak, że wchodził tam, gdzie dziura była. Musi mieć swoje miejsce, a na rezerwę niech trafi, kiedy przegra rywalizację z młodszym.

Pewnie chciałby grać w ofensywie, ale najlepszy moment w Pogoni miał grając na prawej obronie.

Zgadzam się, fajnie się potrafił podłączyć, notował dobre występy. Kiedyś było tak, że im starszy zawodnik, tym bardziej do tyłu był cofany. Decydowało to, że był wolniejszy, miał mniej sił, ale wciąż mógł pomóc drużynie w tyłach swoim doświadczeniem, spokojem, dobrym ustawieniem. Teraz inaczej to wygląda. Nie wiem, jak to Kosta będzie ustawiał, ale wiem, że ma zespół, by o coś konkretnego powalczyć.

Z Pana doświadczenia: jak dużo swobody daje obrońcom dobry bramkarz?

Bardzo dużo. Jeśli wiesz, że masz za sobą bramkarza, który nie tylko broni, ale potrafi też wybronić kluczowe sytuacje, wygrać mecz, to mocno to buduje całą drużynę. Gdy ja miałem przyjemność grać w Pogoni, to za plecami miałem Radka Majdana. Na każdym treningu było widać, że to gość, który potrafi bronić i uratować nas. Miałem kiedyś taką sytuację – graliśmy z Widzewem w Szczecinie. Do przerwy bez bramek i my rozpoczynaliśmy II połowę. Piłka do tyłu, do mnie, nic trudnego. Biegnie na mnie Grzesiu Mielcarski, chciałem go nawinąć, ale przypadkowo się wywróciłem, więc Mielcarski wychodzi na sytuację sam na sam z Radziem. I on to wybronił. Później strzeliliśmy bramkę i wygraliśmy 1:0. Każdy obrońca popełnia błędy, więc ważne mieć za plecami kogoś, kto cię uratuje. Dante jest kimś takim. Za moich czasów mieliśmy spokój, był okres, że o nasze tyły się nie martwiłem, a bardziej, czy coś z przodu strzelimy, choć mieliśmy przecież Olka Moskalewicza czy Roberta Dymkowskiego.

Dante ma mocną pozycję w zespole, więc czasami widać, że mocno złości się na kolegów. W Pana Pogoni Radek też potrafił „zjechać”?

O tak, ale tak funkcjonowała wtedy nasza szatnia. Każdy mógł powiedzieć, co mu na sercu leży, nawet jeśli ktoś miał się obrazić. Zdarzyło się, że Radek wchodził po meczu do szatni, rzucał rękawiczkami i krzyczał. Ale jak daliśmy ciała, to co miał zrobić. Do tego potrzeba jest mocna pozycja bramkarza w zespole, a Stipica taką ma. Widać to też w transmisjach, że reaguje tak jak trzeba. Pamiętam, że jak grałem na środku obrony w Pogoni, to po bokach miałem dużo starszego i ogranego Andrzeja Miązka oraz Janusza Studzińskiego. Bywało, że musiałem ochrzanić. Ale koledzy z zespołu wiedzieli, że taka jest rola. Mówili: Waldek, krzycz, ustawiaj, a my mamy to robić. Jeśli ktoś coś zawalił, byłem ja, a po mnie jeszcze Radziu. W pewnym momencie byliśmy zespołem, który najmniej bramek stracił. Tak jak obecna Pogoń.

Jak mocno perspektywa sukcesu może ciążyć na zespole? Czy to może przytłoczyć?

Wszystko zależy od mentalności piłkarzy, czy są świadomi tego, co mogą osiągnąć, czy tego chcą i są na to gotowi. Piłkarze Pogoni nie ma powodu, by mieć kompleksy przed rywalami. Mam nadzieję, że to ich nie przytłoczy. Miałem przyjemność grać w Widzewie, gdy zdobywał mistrzostwo Polski, ale to wtedy była inna sytuacja, bo w składzie było 6-7 reprezentantów Polski. Wszyscy znali swoją wartość, mentalnie górowaliśmy. W Pogoni jest zespół oparty na doświadczonych i młodych zawodnikach, ale czy są powody do obaw? Nie jestem w środku zespołu, więc nie znam ich nastawienia, ale jak będą pewni swego będzie dobrze. Z zewnątrz widać dobrą atmosferę, podziałów nie widzę, więc jest zespół, a tylko zespół może coś wygrać.

Wspomniał Pan, że nie jest w środku. A jak to się stało, że Waldemar Jaskulski nie jest w Pogoni, choćby w akademii?

Po powrocie z Belgii, trochę jeszcze pograłem w kraju, a później trafiłem do Pogoni. Tyle, że to był okres Lesa Gondora. Prowadziłem rocznik 1988. W składzie miałem m.in. Kamila Grosickiego i kilku innych wyróżniających się chłopców. Zespół przejąłem po Adamie Beneszu. Pracowałem rok, może trochę dłużej, ale za pracę nie dostawałem pieniędzy. Żeby to była kwestia opóźnień, ale nie było nic, a za swoje przyjeżdżałem, odwoziłem chłopaków po internatach. Na końcu klub nikomu nie płacił, a za coś trzeba było żyć. Podziękowałem, odszedłem, jeszcze trochę potrenowałem w Policach, ale to już nie było to. Zająłem się pracą i teraz czasu nawet brak.

Nie ciągnie?

Do dużej piłki trzeba mieć odpowiednie papiery. Ja wcześniej zrobiłem licencję trenera II klasy. Wtedy to pozwalało nawet II ligę prowadzić, a dziś może jedynie A Klasę. Edukację trenerską skończyłem, od piłki odszedłem i nie mam ochoty wracać. Od czasu do czasu pomogę jeszcze koledze w Tanovii Tanowo, gdzie udało się nawet awansować do okręgówki. Dziś to jest jedynie sporadyczna pomoc.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Waldemar Jaskulski: Piłkarze Pogoni nie mają powodu, by mieć kompleksy przed rywalami - Głos Szczeciński

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24