Skoki narciarskieWielka smuta to określenie idealnie pasujące do sytuacji w polskich skokach. Oprócz jednoznacznego skojarzenia ze smutkiem, w rosyjskim oryginalnym wydźwięku oznacza czas zamętu, w którym panuje bezkrólewie. Dokładnie tak wygląda od środka ekipa Michala Doleżala.
Seria sportowych katastrof łączy się nie tylko z zapaścią formy poszczególnych zawodników, ale i zanikiem pozycji lidera reprezentacji. Co więcej, z im wyższego pułapu startowali kadrowicze, tym głębszy kryzys jest ich udziałem. Najlepszą ilustracją są wyniki KamilaStocha, wycofanego z Turnieju Czterech Skoczni, i Dawida Kubackiego. Najmocniejszy obecnie punkt Biało-Czerwonych, czyli Piotr Żyła, plasuje się w konkursach pod koniec drugiej dziesiątki. Dotychczasowi solidni średniacy uderzyli natomiast w dno. Dość powiedzieć, że Andrzej Stękała, Jakub Wolny, Klemens Murańka czy Aleksander Zniszczoł przegrali w Zakopanem z Maciejem Kotem, który od dłuższego czasu nie znajduje się już w orbicie szkoleniowej reprezentacji.
Wypowiedzi - o wiele rzadsze niż w epoce sukcesów - prezesa Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusza Tajnera oraz dyrektora i prawdopodobnego kolejnego szefa PZN Adama Małysza, zdają się sygnalizować już nie tylko bezradność, ale i przeczucie klęski na igrzyskach w Pekinie, będących głównym punktem sezonu. W ślepym zaułku znalazł się także sam Doleżal, który próbuje imponować siłą spokoju, ale wpadł już w spiralę chaosu potęgowanego przypadkami losowymi czyli zakażeniem koronawirusem Dawida Kubackiego i kontuzji zerwania torebki stawowej przez Kamila Stocha.
Na nieco ponad dwa tygodnie przed zapaleniem znicza olimpijskiego selekcjoner postanowił wycofać olimpijską kadrę (oprócz Stocha i Kubackiego znaleźli się w niej Piotr Żyła, Paweł Wąsek i Stefan Hula) z zawodów Pucharu Świata w Titisee-Neustadt. Stało się tak po fatalnym występie Biało-Czerwonych na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, gdzie zamiast zastrzyku optymizmu kibice w dużej mierze stracili resztki nadziei na udany występ skoczków w Pekinie. Lista miejsc, w których miał nastąpić przełom - z Wisłą i Zakopanem na czele - została już wyczerpana.
Przy okazji Małysz przyznał, że potrzebę wycofania podstawowej grupy sygnalizował już wcześniej. To nie pierwsza taka wypowiedź jasno dająca do zrozumienia, że Orzeł z Wisły ma inną koncepcję pracy, jaką powinni wykonywać kadrowicze.
- Mówiłem o tym tydzień temu i dostałem za to po uszach. Mam nadzieję, że teraz nie jest za późno - stwierdził Małysz, podkreślając, że wszystkie decyzje należą do szkoleniowców, a on sam i zarząd pełnią jedynie rolę doradczą. Tym niemniej niewykluczone, że pozostawienie Doleżala na stanowisku selekcjonera było błędem, który w przypadku klęski olimpijskiej obarczy już tylko szefów PZN. Zdaniem wielu osób będących blisko reprezentacji sytuację mógł uratować tylko taki wstrząs, ale obecnie jest już na to zdecydowanie za późno.
W Pekinie Polska będzie wciąż traktowana jako potęga i jest jednym z ośmiu państw, które mogą wystawić maksymalną kwotę, czyli pięciu reprezentantów (w kwalifikacjach wystartuje jednak tylko czwórka, podobnie jak w konkursie drużynowym; w przypadku kobiet przysługują nam dwa miejsca). To elitarne grono uzupełniają Austria, Japonia, Niemcy, Norwegia, Rosja, Słowenia i Szwajcaria. Z całej tej ósemki co najmniej pięć ekip wydaje się obecnie całkowicie poza zasięgiem Biało-Czerwonych. Czy kilkanaście dni wystarczy, by Stoch i spółka odzyskali skrzydła?
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?