Wisła Kraków. Aschraf El Mahdioui: Transfer do Wisły to dla mnie sportowy awans

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
wisla.krakow.pl
- Naprawdę dobrze wspominam te cztery lata spędzone w Trenczynie, miałem tam dobry czas, choć jednocześnie uważam, że już wcześniej mogłem spróbować swoich sił w mocniejszej lidze. To był też jeden z powodów, że przyjąłem ofertę Wisły. Liczę po prostu, że w Polsce będę mógł jeszcze podnieść swój poziom - mówi nowy piłkarz Wisły Kraków Aschraf El Mahdioui.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Grał pan przez ostatnie cztery lata w Trenczynie. Z wypowiedzi właściciela tego klubu wynikało, że chętnie podpisaliby tam z panem nowy kontrakt. Co zatem przekonało pana, żeby przyjąć ofertę Wisły Kraków?
- Rzeczywiście spędziłem ostatnie cztery lata w Trenczynie i był to dla mnie naprawdę dobry czas. Chciałem jednak coś zmienić w swoim życiu, karierze. Uważam, że Wisła jest lepszym klubem, a polska liga ma wyższy poziom od słowackiej. Dlatego, gdy dostałem ofertę z Wisły, uznałem, że warto ją przyjąć. To wielki klub. Traktuję ten transfer jako sportowy awans.

- Rozmawiałem z ludźmi, którzy oglądają ligę słowacką. Na pytanie o pana oni mówią, że Aschraf El Mahdioui to przede wszystkim solidność. A jak pan scharakteryzowałby swoje mocne strony?
- Wszyscy mnie o to pytają. Już gdy podpisałem kontrakt z Wisłą kilka tygodni temu, słyszałem takie pytania. A ja niezmiennie powtarzam w takich sytuacjach, że nie lubię opowiadać o sobie, przechwalać się. Myślę, że na takie pytania piłkarz powinien odpowiadać tylko w jeden sposób, na boisku. I właśnie na nim mam zamiar udowadniać swoją jakość. Mam nadzieję, że kibice będą zadowoleni z tego, co będę tutaj pokazywał.

- Fakt, że grał pan w Trenczynie aż cztery lata oznacza, że lubi pan stabilizację?
- To nieco bardziej skomplikowane. Tak, z jednej strony lubię stabilizację, ale nie tylko dlatego spędziłem w tym klubie tyle lat. Każdy piłkarz marzy o tym, żeby się rozwijać, grać w coraz lepszych klubach. W czasie tych czterech lat miałem trochę problemów zdrowotnych, co w jakimś stopniu przekładało się na zainteresowanie moją osobą. Gdy jednak grałem, do klubu wpływały zapytania o możliwość transferu. Cóż, właściciel Trenczyna nie za bardzo chciał się mnie pozbywać. Z tego, co wiem, dyktował za mnie wysoką cenę, pewnie zbyt wysoką, żeby ktoś się zdecydował wyłożyć takie pieniądze. Chcę być dobrze zrozumiany. Ja naprawdę dobrze wspominam te cztery lata spędzone w Trenczynie, miałem tam dobry czas, choć jednocześnie uważam, że już wcześniej mogłem spróbować swoich sił w mocniejszej lidze. To był też jeden z powodów, że przyjąłem ofertę Wisły. Liczę po prostu, że w Polsce będę mógł jeszcze podnieść swój poziom.

- Nie bez przyczyny pytam o to, czy lubi pan stabilizację. Z Wisłą podpisał pan trzyletni kontrakt. Chce go pan wypełnić w całości?
- Tak, jak powiedziałem wcześniej - każdy piłkarz ma swoje ambicje, marzenia. To, co jednak dla mnie w tym momencie jest najważniejsze, to pokazać się z jak najlepszej strony w Wiśle. Dzisiaj nie jestem w stanie powiedzieć, co będzie za rok, dwa. Jeśli w Krakowie spełnią się moje plany, czyli podniosę swój poziom, to kto wie, może pojawią się oferty z jeszcze lepszych lig, z jeszcze lepszych klubów i wtedy skorzystać będą mogli na tym wszyscy. W tym momencie możemy jednak na ten temat rozmawiać jedynie jako o odległych marzeniach. Ważne, że jestem zadowolony z przenosin do Wisły i bardzo chcę tutaj grać.

- Powtarza pan, że Wisła jest lepszym klubem od Trenczyna, a polska liga mocniejsza od słowackiej. Co w ogóle wie pan o naszej ekstraklasie?
- Słyszałem, że to jest mocna i trudna liga. Znam oczywiście nazwy najlepszych polskich klubów. Prócz Wisły słyszałem o Lechu Poznań, Legii Warszawa. W Holandii to są trzy najbardziej znane polskie kluby. Praktycznie każdy, kto interesuje się futbolem, ogląda mecze, słyszał o nich. Wiem też, że ekstraklasa jest bardzo wyrównana. Ja mam nadzieję na naprawdę dobry sezon w niej.

- Wielu zawodników, którzy przyjeżdżają do Polski mówi, że ekstraklasa to bardzo fizyczna liga, w której często więcej jest walki niż płynnej gry. Jest pan na coś takiego przygotowany?
- Słyszałem o tym, ale w lidze słowackiej jest trochę podobnie. Nie boję się fizycznej walki, trzeba być do tego po prostu dobrze przygotowanym. Na końcu i tak o tym kto wygrywa, decyduje najczęściej jakość, umiejętności.

- Słyszał pan o Holendrach grających w Polsce?
- Tak, orientuję się w tym. Wiem, że w Lechu jest Mickey van der Hart, a Pelle van Amersfoort gra w Cracovii.

- A piłkarzach z Holandii, którzy kiedyś grali w Wiśle pan słyszał?
- Niestety nie.

- Może dlatego, że było to już prawie dziesięć lat temu. Kojarzy pan nazwiska Kew Jaliensa, Michaela Lameya? Również ostatni tytuł mistrzowski Wisła zdobyła pod kierunkiem Holendra Roberta Maaskanta.
- Tak, słyszałem o takich zawodnikach. Nie znam ich osobiście, ale nazwiska są mi znane. Natomiast Roberta Maaskanta dobrze kojarzę, bo to znany w Holandii trener. Jeśli dobrze zapisali się w historii Wisły, to ja postaram się do tego nawiązać.

- Porozmawiajmy trochę o pańskich korzeniach. Choć urodził się pan w Holandii, jest pan marokańskiego pochodzenia. Może pan trochę o tym opowiedzieć?
- Tak, ja urodziłem się już w Holandii, ale moi rodzice jeszcze w Maroku. Przyjechali kiedyś do Holandii i zostali w tym kraju. Jeśli mam jednak być szczery, ja - choć wychowywałem się w Holandii - bardziej czuję się Marokańczykiem. Maroko to piękny, dla mnie fantastyczny kraj. Praktycznie każde letnie wakacje tam spędzam. Mam rodzinę w Nador i Tetuan i mogę powiedzieć, że to są moje miasta.

- W piłkę zaczynał grać pan w małych akademiach w Amsterdamie.
- Przez kilka lat jako młody chłopak grałem właśnie w takich klubach. Najpierw OSC Amsterdam, później w DWS, a następnie trafiłem do AVV Zeeburgia. To były ważne przenosiny, bo miałem w tym klubie bardzo dobrego trenera, który wiele mnie nauczył. Graliśmy z mocnymi drużynami, co pomagało w rozwoju. W końcu w czasie jednego z meczów wypatrzył mnie Wim Jonk z Akademii Ajaksu. Zaczął mnie przekonywać, żebym przeszedł do nich i tak się właśnie stało.

- I co sobie myśli nastolatek, gdy dostaje ofertę od jednej z najlepszych Akademii piłkarskich na świecie?
- Czujesz, że to wielki zaszczyt. Pamiętam, że cieszyłem się niesamowicie, że trafię do Ajaksu.

- Nie przebił się pan tam jednak do pierwszej drużyny, a najgłośniej było o incydencie z 2015 roku, gdy - jak donosiły media - z dwójką kolegów poturbowaliście policjantkę. Po latach patrzy pan na to, jak na błąd młodości, głupi wybryk?
- Nie patrzę na tamtą sprawę jak na jakiś błąd, bo tak naprawdę ja wtedy nie zrobiłem nic złego, choć tak to było przedstawiane. Nie chcę jednak już do tego wracać, opowiadać o tym. Dla mnie to jest już odległa przeszłość, dawno zamknięta.

- Wróćmy zatem do futbolu. W Ajaksie grał pan w drużynach młodzieżowych, a gdy stał się seniorem, trafił pan do ADO Den Haag. Tam grał pan nawet sporo. Dlaczego zatem nie został pan na dłużej w Eredivisie, tylko wybrał nieoczywisty dla piłkarza z Holandii kierunek słowacki?
- W ADO przede wszystkim wskoczyłem na seniorski poziom. Byłem jednak wciąż bardzo młodym zawodnikiem, może trochę niecierpliwym, bo chciałem grać jeszcze więcej. A taką okazję miał mi dać Trenczyn. Tak się złożyło, że mój agent dobrze zna właściciela słowackiego klubu, też zresztą Holendra. I tak się wszystko potoczyło, że trafiłem do Trenczyna. Nie spodziewałem się oczywiście wtedy, że na długie cztery lata.

- Mówił pan już, że to pod wieloma względami był dla pana dobry czas. A jak wspomina pan życie na Słowacji?
- Dobrze, choć powiem szczerze, że koncentrowałem się tam przede wszystkim na sprawach piłkarskich, treningach, meczach. Wszystko co dookoła było dla mnie mniej istotne, ale muszę przyznać, ze Słowacja to przyjazny kraj.

- Języka się pan nauczył? Pytam o to, bo słowacki i polski są bardzo podobne, co ułatwiłoby panu aklimatyzację w naszym kraju?
- Tak, trochę mówię po słowacku i już zauważyłem w czasie mojego krótkiego pobytu w Krakowie, że jest bardzo podobny do polskiego. Rzeczywiście, to będzie dla mnie plus gdy już wejdę do szatni i zacznę poznawać moich nowych kolegów, ludzi w klubie. Oczywiście można rozmawiać po angielsku, ale jeśli znasz choć trochę język kraju, w którym grasz i mieszkasz, to jest oczywiście łatwiej.

- W Krakowie będzie pan mieszkał sam, czy może ma pan żonę, dziewczynę?
- Nie mam partnerki w tym momencie, więc będę mieszkał sam.

- Na koniec mam dla pana trudne pytanie. Grał pan cztery lata na Słowacji, teraz przenosi się do Polski. Za kilka dni reprezentacje obu tych krajów zagrają przeciwko sobie na mistrzostwach Europy. Proszę powiedzieć szczerze, komu będzie pan kibicował w tym starciu?
- Skoro już podpisałem kontrakt z Wisłą Kraków, to nie mogę odpowiedzieć inaczej… Będę kibicował Polsce.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Aschraf El Mahdioui: Transfer do Wisły to dla mnie sportowy awans - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24