Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Luis Fernandez: Nie chcę się porównywać do Carlitosa

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
wisla.krakow.pl
- Pomyślałem, że skoro oni tak bardzo mnie chcą, to warto tutaj przyjść pomimo innych ofert, które miałem w ostatnim czasie. Poczułem, że tutaj chcą na mnie postawić. Teraz będę chciał zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc Wiśle powrócić na należne jej miejsce w polskim futbolu – mówi nowy napastnik Wisły Luis Fernandez.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Jak pierwsze wrażenia po kilku dniach treningów z nową drużyną?
- Bardzo się cieszę, że będę mógł grać w tak wielkim klubie jak Wisła Kraków. Od pierwszego dnia poczułem, że trafiłem w wyjątkowe miejsce. Chodzi mi nawet nie tyle o same aspekty czysto piłkarskie, ale całą otoczkę. To jak ludzie w Wiśle zajęli się mną, jak wszystko jest tutaj profesjonale. Po tym wszystkim widać właśnie wielkość tego klubu. A jeśli chodzi o samą drużynę, to zostałem przyjęty znakomicie. Poczułem się dobrze w tym zespole praktycznie od pierwszego dnia. Teraz muszę zrobić wszystko, żeby jak najszybciej być gotowym do tego, żeby pomóc Wiśle na boisku.

- Ktoś z drużyny w szczególny sposób panu pomaga?
- Nie chciałbym w tym miejscu kogoś wyróżniać, bo wszyscy są wobec mnie bardzo w porządku. Największy kontakt mam jednak z „Kobrą” bo mieszkamy razem w jednym pokoju.

- Zagrał pan już ponad dwadzieścia minut w sparingu z Ludogorcem Razgrad. To był na razie nieoficjalny debiut w Wiśle. Były emocje czy podszedł pan do tego na spokojnie?
- Były emocje, były. Zawsze są, nawet jeśli to na razie tylko nieoficjalny debiut. Ja zresztą byłem podwójnie zadowolony, bo mogłem zagrać w meczu po bardzo długiej przerwie.

- Przypomni pan, kiedy ostatni raz miał taką okazję?
- We wrześniu. Tym bardziej potrzebuję teraz minut na boisku, które pomogą mi szybciej zaadaptować się do tego, czego oczekuje ode mnie trener w Wiśle.

- Co wiedział pan o Wiśle zanim tutaj trafił, o polskiej lidze i czy to prawda, że „Biała Gwiazda” tak naprawdę chciała pana pozyskać już latem?
- Wiedziałem całkiem sporo, bo grało w Wiśle kilku moich dobrych znajomych - Ivan Gonzalez, Vullnet Basha czy Jesus Imaz, z którym kilka lat temu minęliśmy się w Murcii. Jak przychodziłem do tego klubu, Jesus odchodził, ale zdążyliśmy się poznać. Wszyscy oni mówili o Wiśle bardzo pozytywnie. Mogę też rzeczywiście potwierdzić, że Wisła starała się o mnie już latem. Wtedy z różnych przyczyn nie doszło do tego transferu, ale bardzo doceniam to, że ten klub był tak zdeterminowany, żeby jednak sprowadzić mnie do siebie teraz. Pomyślałem, że skoro oni tak bardzo mnie chcą, to warto tutaj przyjść pomimo innych ofert, które miałem w ostatnim czasie. Poczułem, że tutaj chcą na mnie postawić. Teraz będę chciał zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc Wiśle powrócić na należne jej miejsce w polskim futbolu.

- Zostawmy na razie przyszłość, bo chciałbym zapytać o pańskie początki. Deportivo La Coruna to jest najbardziej wyjątkowy klub dla pana?
- Tak, bo po pierwsze kibicowałem Deportivo od dziecka, a po drugie stawiałem tam pierwsze kroki jako piłkarz. Jestem bardzo dumny z tego, że mogłem tam grać. To było jak spełnienie marzeń. Tym bardziej wtedy gdy pomogłem w awansie do La Liga.

- Kto był pana pierwszym idolem w dzieciństwie w Deportivo?
- Długo można wymieniać! Roy Makaay, Walter Pandiani, Diego Tristan, Djalminha, Rivaldo. Świetni piłkarze, których podziwiałem jako mały chłopiec.

- Zawsze chciał pan być napastnikiem?
- Zawsze chciałem przede wszystkim strzelać bramki, a że najłatwiej jest to robić jako napastnik to tak - myślę, że można powiedzieć, że zawsze chciałem grać w ataku.

- W Hiszpanii grał pan dużo w Segunda Division. Czego zabrakło panu, żeby wskoczyć o jeden poziom wyżej i występować regularnie w La Liga?
- Myślę, że miałem trochę pecha, bo na pewnym etapie mojej kariery zmagałem się z kontuzjami. To na pewno trochę mnie zahamowało, ale trzeba było też pewnie po prostu grać lepiej, żeby ktoś dał mi szansę wyżej.

- Długo grał pan tylko w swojej ojczyźnie. Co skłoniło pana w 2019 roku do zmiany kraju, ligi?
- Mogłem zostać w Hiszpanii, bo miałem kilka ofert z klubów z Segunda Division. Długo jednak rozmawiałem na temat mojej przyszłości z żoną. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że może warto spróbować czegoś innego, nowego. Pojawiło się kilka opcji z różnych krajów. Zdecydowaliśmy wtedy, że wybiorę Asteras Tripolis. Nie będę krył, że jednym z powodów było to, że pracował tam wówczas Borja Jimenez. To trener, który znał mnie jeszcze z Deportivo i chciał mnie bardzo również w Asteras. Ponieważ było to moje pierwsze doświadczenie za granicą, było mi przez to łatwiej o aklimatyzację.

- W Grecji miał pan dobre liczby. Kibice Wisły porównują je nawet do osiągnięć Carlitosa, który tutaj grał z bardzo pozytywnym skutkiem. Nie myślał pan o tym, żeby w tamtejszej lidze zadomowić się na dłużej, może w mocniejszym klubie niż Asteras?
- Myślałem i miałem nawet takie dwie propozycje z dużych greckich klubów. Nie chcę mówić z jakich, bo ostatecznie nic z tego nie wyszło, ale oferty były. Będę jednak szczery, propozycja, jaką dostałem ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich była z gatunku tych nie do odrzucenia.

- Od strony piłkarskiej transfer do Khor Fakkan okazał się jednak dla pana bardzo nieudany. Zagrał pan raptem w dwóch meczach, a jak można usłyszeć za wszystkim stał brazylijski trener Caio Zanardi, który wolał stawiać na swoich rodaków, a że jest tam limit obcokrajowców, to odstawił pana od składu. Tak to wyglądało?
- Nie chciałbym za wiele mówić o tym okresie mojej kariery. To już jest za mną i nie chcę nawet rozmawiać na ten temat. Wolę skoncentrować się na tym, że dzisiaj jestem w Wiśle i na przyszłości.

- To może zapytam inaczej. Czy to był najgorszy, najtrudniejszy czas w pańskiej karierze?
- Nie, zdecydowanie nie. Najtrudniejszy moment był wtedy, gdy kilka lat temu miałem poważną kontuzję kolana. To wtedy musiałem wykonać najcięższą pracę, żeby wrócić na boisko. Jeśli natomiast jesteś zdrowy, a trener w jakimś klubie nie chce na ciebie stawiać, to tak naprawdę nic się nie dzieje. W życiu tak bowiem bywa, że jedne drzwi się mogą zamknąć, ale drugie otworzyć. Dla mnie otworzyły się obecnie w Krakowie i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.

- Padło już w naszej rozmowie nazwisko Carlitosa. Pewnie zna pan tego zawodnika, a że jesteście do siebie podobni warunkami fizycznymi, to chciałem zapytać czy również wasz styl można porównać? Carlitos w Polsce najlepiej grał, gdy miał pozostawione wiele swobody na boisku, gdy był wręcz zwalniany ze sztywnych ram taktycznych. Pan też lubi coś takiego?
- Tak, znam Carlitosa i mogę powiedzieć, że mamy wiele wspólnych rzeczy, ale nie chcę się do niego porównywać. Z mojej strony porównywanie się dzisiaj do zawodnika, który w Polsce osiągnął tak duże sukcesy, może być odczytane jako arogancja. Zostałem dopiero kilka dni temu piłkarzem Wisły i na razie mogę tylko ciężko pracować, żeby postarać się mu dorównać. Jeśli natomiast rozmawiamy o tym jak lubię grać, to mogę potwierdzić, że czuję się najlepiej mając dużo swobody, lubię przemieszczać się na boisku między strefami. Oczywiście jednak według tego, co wyznaczy mi trener, bo to on jest szefem.

- Pytam o to, bo w krótkim występie w sparingu z Ludogorcem grał pan za dwójką silnych napastników - Felicio Brown Forbesem i Zdenkiem Ondraskiem. Można nawet powiedzieć, ze wystąpił pan bardziej na pozycji „dziesięć” niż w ataku. To jest miejsce, gdzie również może pan grać?
- Tak, lubię grać również na pozycji „dziesięć”. Przede wszystkim jednak lubię w ogóle wychodzić na boisko. Zagram zawsze tam, gdzie ustawi mnie trener.

- Lubi pan zakładać liczbę bramek, jaką pan strzeli w sezonie?
- Nigdy nie lubię mówić, ile goli strzelę. Zdobyta bramka jest efektem pracy całej drużyny. A ja najbardziej chcę w nowym klubie wygrywać mecze z Wisłą. Jeśli pomogę w tym moimi bramkami, będę się cieszył. Jeśli zrobię to w inny sposób, też będę szczęśliwy.

- W Krakowie będzie pan mieszkał sam?
- Po zakończeniu zgrupowania w Turcji dołączy do mnie moja żona Tais. Będziemy w Krakowie mieszkać razem.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

EKSTRAKLASA 2021-22: WYNIKI, TABELA, TERMINARZ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Luis Fernandez: Nie chcę się porównywać do Carlitosa - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24