Wisła Kraków. Maciej Sadlok: Zawsze wychodzimy na boisko tylko z jednym celem – wygrać!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bartek Syta
Mecz Wisły Kraków z Legią w Warszawie przeszedł już do historii, a choć drużyny sprawiedliwie podzieliły się punktami, to tak naprawdę w obu obozach wciąż jest po tym spotkaniu niedosyt. Mówi o tym obrońca „Białej Gwiazdy” Maciej Sadlok: – W szatni, w autokarze po meczu z Legią nie było zadowolenia. Nikogo z nas ten remis nie satysfakcjonował. To akurat pozytyw tej całej sytuacji, bo pokazuje, że w Wiśle Kraków nikt nie zadowala się remisami. Ta drużyna zawsze wychodzi na boisko po zwycięstwo i tylko po nim jest pełnia satysfakcji.

Wisła w Warszawie była bliska wygranej. Prowadziła do 90 minuty 3:2, ale w pamięci pozostaje również pierwsza część, zupełnie przespana przez krakowian. – Ciężko powiedzieć, dlaczego ta pierwsza połowa w Warszawie wyglądała tak słabo w naszym wykonaniu – zastanawia się Sadlok. – Mieliśmy swój plan na ten mecz, ale już w 2 minucie wszystko nam się „posypało”. Potem straciliśmy kolejną bramkę i nie było łatwo się podnieść, bo schodząc na przerwę z wynikiem 0:2 na Łazienkowskiej, nie jest to łatwy moment dla drużyny. Tym bardziej chwała zespołowi, że potrafiliśmy się podnieść. Po tym, co jednak stało się w samej końcówce meczu, wciąż czujemy duży niedosyt.

Wiślacy w pierwszej połowie niedzielnego meczu ustępowali legionistom pod każdym względem. Wyglądali m.in. gorzej fizycznie od gospodarzy. Druga część pokazała jednak, że to nie był tak naprawdę problem drużyny Macieja Stolarczyka tego wieczoru, bo nagle okazało się, że krakowianie mogą biegać szybciej od legionistów, mogą nie ustępować im właśnie w przygotowaniu fizycznym.
– Przygotowanie to jedno, a druga sprawa to kwestia nastawienia w głowach – mówi Sadlok. – Często sobie to powtarzamy, nawet na odprawie przed meczem z Legią było to mówione, że co by się nie działo, trzeba wykonywać swoją robotę. My na każdy mecz wychodzimy z jednym założeniem, chcemy wygrywać. Takiego podejścia nie zmienia nawet niekorzystna sytuacja na boisku. Nawet jeśli przegrywamy 0:2, to w głowach mamy cały czas jedną myśl, że to jeszcze nie koniec. Podchodzimy do tego, że w taki sposób, że skoro rywal mógł nam strzelić dwie bramki, to my też to możemy zrobić. Choć oczywiście, nie jest to łatwa sprawa gonić wynik. Lepiej jest, gdy scenariusz meczu układa się tak, jak choćby w derbach z Cracovią, gdy to my strzeliliśmy pierwsi dwa gole i mieliśmy przewagę nad przeciwnikiem. Gdy gonisz wynik, determinacja musi być podwójna. Możemy natomiast wszyscy się cieszyć, że tak do tego podchodzimy.

Druga połowa meczu przy ul. Łazienkowskiej była już o niebo lepsza w wykonaniu Wisły. Tak naprawdę krakowianie mogli ten mecz zamknąć już wcześniej, bo przy wyniku 3:2 mieli kilka dobrych okazji na podwyższenie swojego prowadzenia.
– Jak już wyszliśmy na prowadzenie 3:2, podobało mi się to, że nie cofnęliśmy się głęboko, ale nie wypuszczaliśmy Legii z jej połowy – wyjaśnia Sadlok. – Oni nie tworzyli mnóstwa sytuacji. Nawet ta, po której ostatecznie gola strzelili, nie wzięła się tak naprawdę z jakiejś wielkiej akcji. Poszło wybicie, Basha nie sięgnął piłki, ta została zagrana prostopadle, ja popełniłem błąd, poślizgnąłem się i Carlos to wykorzystał. Nawet jednak w takiej sytuacji, nie było czegoś takiego, że cofnęliśmy się. Nikt nie myślał, żeby w końcówce tylko bronić remisu, ale chcieliśmy strzelić bramkę i były jeszcze dwie sytuacje na to, żeby przechylić szalę na naszą stronę. Dla kibiców był to fajny mecz. Dużo się działo, były emocje. Myślę, że o to chodzi w futbolu, żeby to nie były szachy, a właśnie takie mecze.

Teraz przed wiślakami mniej prestiżowe spotkanie od tego w Warszawie. W najbliższy poniedziałek krakowianie podejmą na swoim stadionie Zagłębie Sosnowiec. Nikt w zespole „Białej Gwiazdy” nie podchodzi jednak do tej konfrontacji na zasadzie, że punkty zostaną zdobyte w sposób łatwy i przyjemny.
– Paradoksalnie takie mecze są często trudniejsze od tych z topowymi zespołami – nie ma wątpliwości Sadlok. – Pozornie wydawać się może, że przeciwnik jest nisko w tabeli, że łatwo można wygrać. Prawda jest jednak taka, że jeśli nie zostawi się całego serca na boisku, to po prostu mecz sam się nie wygra. Dlatego przez cały tydzień koncentrujemy się tylko na Zagłębiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Maciej Sadlok: Zawsze wychodzimy na boisko tylko z jednym celem – wygrać! - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24