Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Michal Frydrych: Nigdy nie dostałem tylu żółtych kartek, co w Polsce…

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Michal Frydrych trafił do Wisły Kraków latem i z marszu stał się jej najlepszym obrońcą
Michal Frydrych trafił do Wisły Kraków latem i z marszu stał się jej najlepszym obrońcą Anna Kaczmarz
- Najważniejszy jest taki nowy team spirit, jaki wniósł do naszej szatni Peter Hyballa. Trener ma mnóstwo energii, czasami jest wręcz szalony w tym, co robi, ale to przenosi się w pozytywny sposób na drużynę. Wszyscy chcą ciężko pracować. Próbujemy grać w taki sposób, jaki wymaga od nas trener, bardzo intensywnie, a co najważniejsze jesteśmy do tego bardzo dobrze przygotowani - mówi czeski obrońca Wisły Kraków Michal Frydrych.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Stal Mielec to pana ulubiony przeciwnik w ekstraklasie?
- Wiem, skąd to pytanie. Chodzi pewnie zapewne o to, że strzeliłem drugą bramkę w Polsce i znowu Stali. Ale tak naprawdę to nie był łatwy dla nas mecz. Stal okazała się mocną drużyną, grającą fizyczny, agresywny futbol. Było bardzo trudno o punkty.

- To był też zupełnie inny mecz od tego z jesieni, gdy Stal miała problemy z koronawirusem i łatwo wygraliście w Mielcu 6:0.
- Trener ostrzegał nas już przed meczem, że to jest zupełnie inna drużyna od tej z jesieni i że będzie to dla nas bardzo ciężka przeprawa. Mówił, że Stal będzie walczyć bardzo twardo o każdą piłkę. To na boisku tylko się potwierdziło.

- Przegrywaliście 0:1, później Felicio Brown Forbes wyrównał i przyszła w końcu 88 minuta i rzut karny, wykonywany przez pana. Były duże nerwy przed strzałem?
- Muszę powiedzieć, że podszedłem do tego bardzo spokojnie. Jeszcze nigdy w zawodowym futbolu nie strzelałem rzutu karnego w ligowym meczu. Czułem się jednak bardzo dobrze, pewnie. Przygotowywałem się psychicznie na taką sytuację, bo trener już wcześniej wyznaczył mnie jako tego zawodnika, który ma strzelać z jedenastu metrów.

- Ja to w ogóle wyglądało ostatnio z wyborem strzelca rzutów karnych?
- Najpierw wyznaczony był Felo, ale jak nie wykorzystał rzutu karnego we Wrocławiu, trener wskazał na mnie. Od tamtej pory nie mieliśmy jednak karnego, więc trzeba było poczekać do meczu ze Stalą. Ponieważ była to końcówka meczu, był remis, nie chciałem nawet ryzykować, szukać skomplikowanych rozwiązań. Od razu miałem w głowie, że mam podejść, uderzyć mocno i celnie. Tak zrobiłem i na szczęście wpadło.

Wisła Kraków. Wnioski po meczu „Białej Gwiazdy” ze Stalą Mielec

- Po tej wygranej macie większy spokój w tabeli ekstraklasy.
- Również z tego powodu bardzo cieszymy się z tej wygranej. Teraz mamy przerwę na mecze reprezentacji, a zawsze przed nią dobrze jest wygrać, żeby w większym spokoju pracować przez te dwa tygodnie. Atmosfera dzięki temu w drużynie jest lepsza, wszyscy chodzą zadowoleni. Gdybyśmy przegrali, nasza sytuacja znów zrobiłaby się bardzo trudna.

- Jest pan w Polsce już ponad pół roku. Dzisiaj po tym czasie, gdy poznał pan już lepiej klub, ligę, jest pan w pełni przekonany, że ten transfer to był dobry ruch z pańskiej strony?
- Oczywiście! Czuję tutaj ogromne zaufanie ze strony wszystkich w klubie. Ze strony władz, trenerów, kolegów w drużynie. Czuję się po prostu potrzebny, a to ważne dla każdego człowieka.

- Po tych kilku miesiącach gry w ekstraklasie pańska opinia o niej jaka jest?
- Przede wszystkim nigdy nie dostałem tylu żółtych kartek, co Polsce… W Czechach mój rekord to było chyba siedem kartek, ale w całym sezonie. Teraz już tyle mam na koncie, a do końca rozgrywek jeszcze dużo meczów.

- I jaki z tego wniosek? Sędziowie są bardziej u nas surowi niż w Czechach?
- To nie o to chodzi. Te kartki wynikają ze specyfiki ligi. W Polsce jest po prostu więcej fizycznej, kontaktowej walki niż w czeskiej lidze. Większość drużyn gra na kontrę i na stałe fragmenty gry. W takiej sytuacji więcej też jest fauli, a co za tym idzie kartek.

- Jedno jest pewne, przez ten czas, jaki spędził pan w Wiśle, stał się pan numerem jeden w obronie „Białej Gwiazdy”. Przez te kilka miesięcy na środku defensywy grał pan głównie z Adim Mehremiciem, Maciejem Sadlokiem, a teraz z Urosem Radakoviciem. Może pan powiedzieć, z którym z nich rozumie się pan najlepiej?
- Nawet nie chcę prowadzić takiej klasyfikacji. Byłoby to nieeleganckie wobec kolegów. Tym bardziej, że z każdym z nich gra mi się dobrze. Najpierw występowaliśmy razem z Adim, ale złapał kontuzję. Później moim partnerem był Maciek, ale że nie mamy za wielu zawodników na lewą obronę, to on musi tam występować. I teraz zgrywamy się z Urosem. Najważniejsze jest, żeby wszyscy pracowali na sto procent. Widać wyraźnie, że nasza gra obronna wygląda dobrze, skoro od początku roku przegraliśmy zaledwie dwa mecze. Tym bardziej, że nawet w tych dwóch meczach nie graliśmy źle.

- Z Urosem Radakoviciem, który ma za sobą wiele sezonów gry w Czechach, w jakim języku porozumiewacie się na boisku?
- Przede wszystkim po czesku. Są jednak sytuacje, że używamy angielskiego lub takiego łamanego czeskiego na angielski.

- A wyjaśniliście już sobie, który zespół z Pragi jest lepszy, Sparta czy Slavia…?
- Oj, to akurat prosta sprawa, która nie wymaga nawet szerszej dyskusji… I to bez względu na to, co o tym sądzi Uros. Szkoda tylko, że nie mogliśmy zagrać przeciwko sobie w derbach Pragi, bo jak ja grałem, to Uros siedział na ławce i na odwrót. Zagraliśmy natomiast przeciwko sobie, gdy on występował jeszcze w Sigmie Ołomuniec.

Wisła Kraków. Oceniamy piłkarzy „Białej Gwiazdy” po meczu ze...

- Co się zmieniło pańskim zdaniem najbardziej w Wiśle, odkąd jej trenerem został Peter Hyballa?
- Najważniejszy jest taki nowy team spirit, jaki wniósł do naszej szatni. Trener ma mnóstwo energii, czasami jest wręcz szalony w tym, co robi, ale to przenosi się w pozytywny sposób na drużynę. Wszyscy chcą ciężko pracować. Próbujemy grać w taki sposób, jaki wymaga od nas trener, bardzo intensywnie, a co najważniejsze jesteśmy do tego bardzo dobrze przygotowani. Mamy jeszcze trochę kontuzji w zespole, ale jeśli wszyscy będą zdrowi, to będzie nas stać na jeszcze lepszą grę.

- Przez lata grał pan w Slavii, dobrym europejskim klubie. Jeśli porówna pan pracę, jaką wykonywał na co dzień w Pradze, z tym, co robicie obecnie w Wiśle, to gdzie były trudniejsze, mocniejsze treningi?
- W Slavii i obecnie w Wiśle było i jest tak samo ciężko. Nie widzę tutaj większych różnic. Jeśli jakieś są, to wynikają one głównie z tego, że każdy trener ma swój styl, swoje ćwiczenia, którymi chce osiągnąć dobry efekt. Obciążenia są jednak na bardzo porównywalnym poziomie.

- Pan jak czuje się dzisiaj, jeśli chodzi o przygotowanie fizycznej?
- Generalnie bardzo dobrze, ale to jest trudne pytanie dla piłkarza, bo to jak wyglądasz w danym meczu czasami jest kwestią dyspozycji dnia. Pracujesz w tygodniu bardzo ciężko, dajesz z siebie wszystko, a później w weekend wychodzi ci taki mecz, w którym możesz biegać i biegać nawet nie przez 90, a 120 minut. A później robisz wszystko na treningach tak samo, a jednak w meczu po 90 minutach czujesz się tak, jakbyś przebiegł maraton. To naprawdę są bardzo indywidualne sprawy. To, co jest jednak najważniejsze dzisiaj w Wiśle, to że praktycznie we wszystkich meczach mamy mnóstwo energii do samego końca. To pozwala nam wygrywać spotkania w ich końcówkach.

- To jest dla pana najważniejsza zmiana w Wiśle w porównaniu do tego, co prezentowaliście jesienią?
- Największa zmiana jest taka, że cała drużyna mocniej wierzy w swoje możliwości. I nawet, jeśli dostajemy bramkę w 60 minucie, to na moment nie tracimy wiary w to, że wszystko możemy odwrócić, że możemy wygrać.

- I tą wiarę dał wam trener Peter Hyballa?
- Trochę na pewno, ale przede wszystkim dał nam dobre przygotowanie. A jak czujesz się dobrze przygotowany, to wiesz, że możesz „depnąć” w końcówce. I możesz strzelać bramki nawet w doliczonym czasie gry i wygrywać mecze.

- Na co w takim razie Wisłę będzie stać ostatecznie w tym sezonie?
- Tabela jest bardzo spłaszczona. Wiele drużyn ma tylko kilka punktów więcej od nas i możemy oczywiście liczyć na to, że jeszcze pójdziemy mocno w górę. Tylko, że polska liga jest bardzo specyficzna pod tym względem. Wygrasz dwa mecze z rzędu i błyskawicznie idziesz w górę o kilka miejsc. Dwa razy się potkniesz i spadasz o kilka pozycji. W dodatku specyfika tej ligi jest taka, że zawsze każdy może wygrać z każdym. My mamy jednak w Wiśle takie ambicje, żeby wychodzić na boisko i zawsze wygrywać. Z każdym w tej lidze!

- Na koniec zostawmy Wisłę, bo pana byłemu klubowi świetnie wiedzie się w Lidze Europy. Oglądał pan mecz Slavii z Rangersami?
- Oglądałem, bo jeśli tylko mam możliwość, oglądam Slavię. Tyle lat grałem w tym klubie, że to normalne. I mocno trzymam kciuki za chłopaków. Slavia jest świetnie przygotowana do tych rozgrywek i w ćwierćfinale z Arsenalem wcale nie jest skazana na porażkę. Chcę tylko przypomnieć, że Slavia wyeliminowała już w tym sezonie inny angielski zespół, Leicester. Wiem, że finał Ligi Europy jest w Gdańsku, więc kto wie, może Slavii będzie dane tam zagrać...

EKSTRAKLASA 2021: wyniki, tabela, terminarz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Michal Frydrych: Nigdy nie dostałem tylu żółtych kartek, co w Polsce… - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24