Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków nauczyła się wychodzić z opresji. Czy na dobre, pokaże czas

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
wisla.krakow.pl
Dwa ostatnie mecze, w których Wisła Kraków przegrywała do przerwy 0:1, wygrała. Najpierw pokonała Arkę w Gdyni 3:1, a w piątkowy wieczór już u siebie Odrę Opole 2:1.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Trener Wisły Radosław Sobolewski już po meczu z Arką nie krył, że gdyby mecz tak układał się jesienią, to pewnie „Biała Gwiazda” przegrałaby go jeszcze wyżej, a o odrobieniu strat nie byłoby mowy. W piątek mieliśmy powtórkę, bo choć od początku Wisła przeważała, to gola strzeliła Odra. Mało tego, krakowianie nie wykorzystali jeszcze rzutu karnego, co Luisowi Fernandezowi przytrafiło się pierwszy raz na polskich boiskach. Nikt jednak ręcznika nie rzucił, a po przerwie napór krakowian był tak duży, że defensywa Odry w końcu musiała pęknąć. To duża zmiana mentalna wiślaków w porównaniu do poprzedniego roku, której trudno nie zauważyć.

- Druga połowa była bardzo słaba w naszym wykonaniu. Wyglądało to tak, jakbyśmy czekali tylko na wyrok. Taka liczba dośrodkowań, stałych fragmentów gry powoduje to, że łatwo jest o błąd. Tych błędów popełnialiśmy - im dłużej trwał mecz, tym więcej. Na pewno doszło też zmęczenie zawodników - tłumaczył przyczyny porażki swojego zespołu trener gości Adam Nocoń.

Zadowolony trener Wisły Radosław Sobolewski mógł dodać: - Zagraliśmy bardzo konsekwentnie. Od samego początku do końca. Mimo że straciliśmy przypadkową bramkę, to staraliśmy się robić konsekwentnie to, co sobie zakładaliśmy. Tak jak mówiłem na konferencji przedmeczowej - chcieliśmy kruszyć ten mur. To się udało.

Niektórzy narzekali na pierwszą połowę w wykonaniu wiślaków. Jakby umykał im fakt, że już przed przerwą krakowianie mieli 65 procent posiadania piłki. Gonili Odrę z prawej do lewej strony i z powrotem. Może nie przynosiło to wielkiej liczby sytuacji, ale musiało minuta po minucie uszczuplać siły gości. Wyszło to wyraźnie po przerwie, szczególnie w samej końcówce, gdy przyjezdni „oddychali już rękawami”, a Wisła cisnęła tak mocno, że w końcu bramki musiały paść.

Samo przygotowanie fizyczne to jedno, ale bez jakości niewiele by z tego wyszło. A wyszło też dlatego, że wygląda na to, że po jesieni prawidłowo zdiagnozowano największe problemy Wisły. Tym była m.in. gra na skrzydłach. I tutaj przyszła ogromna poprawa, a np. taki Alex Mula zabawił się przednie w akcji zakończonej golem na 2:1.

Liderem tego zespołu pozostaje jednak Luis Fernandez, którego niewykorzystany rzut karny doprowadził wręcz do stanu wrzenia. Tak bardzo chciał się zrehabilitować za tę nieszczęsną jedenastkę, grał z tak ogromną pasją, że po przerwie poprowadził zespół do wygranej. Sam strzelił dwa gole i zamknął sprawę.

- Wierzymy w swoją siłę. Karny? No cóż, to był mój pierwszy zmarnowany rzut karny od dziesięciu lat. Koniec końców graliśmy dalej, walczyliśmy do 90 minuty i mieliśmy szczęście. Mamy trzy punkty i to jest najważniejsze - podsumował sprawę Luis Fernandez.

O następne punkty Wisła powalczy w kolejną sobotę w Katowicach. A w ostatnią sobotę w Myślenicach zagrała jeszcze sparing z Polonią Bytom. Mecz zakończył się remisem 1:1, a jedynego gola dla krakowian strzelił ich nowy nabytek James Igbekeme.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków nauczyła się wychodzić z opresji. Czy na dobre, pokaże czas - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24