WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Na stadionie przy ul. Reymonta i w jego okolicach już na dwie, trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem czuć było atmosferę piłkarskiego święta. To był wyjątkowy mecz i dało się to wyraźnie odczuć. Trybuny wypełniły się po brzegi, a Wisła ustanowiła rekord frekwencji w europejskich pucharach w XXI wieku.
Trener Kazimierz Moskal zaskoczył trochę składem. Można się było jeszcze przed meczem zastanawiać czy zdecyduje się wystawić w podstawowej jedenastce zarówno Angela Rodado jak i debiutującego w barwach Wisły Łukasza Zwolińskiego. Szkoleniowiec zdecydował się na to. Tak samo jak na wystawienie od pierwszej minuty Giannisa Kiakosa na lewym skrzydle oraz Patryka Gogóła w środku pola.
Goście mieli swoje problemy. Ze względów zdrowotnych grać nie mógł od początku Nenad Cvetković. On przynajmniej usiadł na ławce rezerwowych. W kadrze meczowej zabrakło natomiast w ogóle Louisa Schauba.
Rapid zaczął wysoko, pressingiem. Wiślacy w pierwszych minutach musieli sobie radzić z wyjściem spod niego i robić to uważnie, żeby nie narazić się na jakąś niepotrzebną stratę przed swoim polem karnym. Ale sami też nie cofali się na swoją połowę, gdy piłkę wyprowadzali wiedeńczycy. Też starali się zakładać pressing. O bojaźni, jakimś nadmiernym respekcie przed rywalem nie było zatem mowy w tych pierwszych fragmentach meczu. Widać też jednak było również od tych pierwszych minut, że do Krakowa przyjechał zespół z jakością i to wysoką. Goście sprawnie operowali piłką, szybko rozgrywali swoje akcje.
W 15 min Rapid wyprowadził szybko atak. Z kilkunastu metrów, sprzed pola karnego strzelał Isak Jansson, ale pomylił się nieznacznie. Goście mieli przewagę, ale Wisła też potrafiła odpowiedzieć i to całkiem mocno. Tak jak w 25 min, gdy po dwójkowej akcji Oliviera Sukiennickiego z Bartoszem Jarochem dobrą okazję miał ten ostatni. Uderzył z pola karnego mocno i celnie, ale Niklas Hedl był na posterunku i obronił ten strzał.
W 31 Wisła popełniła błąd przy wyprowadzaniu piłki spod swojej bramki. Pressing Rapidu okazał się na tyle skuteczny, że goście przejęli piłkę, a po chwili w stuprocentowej sytuacji znalazł się Guido Baurgstaller. Miał przed sobą tylko Antona Cziczkana, ale bramkarz Wisły świetnie obronił uderzenie przeciwnika.
W kolejnych minutach przycisnęła Wisła. Efekty? Rzuty rożne i najlepsza do tego momentu okazja na gola, jaką miał po dośrodkowaniu Angela Rodado Łukasz Zwoliński. Owszem piłka nie była łatwa, leciała na wysokości biodra, ale napastnik „Białej Gwiazdy” próbował ją wbić do bramki. Nieskutecznie. A chwilę później z gola cieszyli się już goście. Rozegrali akcję przed polem karnym Wisły, a ostatecznie z piłką w „szesnastce” zatańczył Isak Jansson. Jego strzał może nie był bardzo mocny, ale był precyzyjny. Piłka wylądowała w rogu bramki „Białej Gwiazdy” i fetowanie gola mogła rozpocząć 700-osobowa grupa wiedeńskich kibiców.
Do przerwy Wiśle nie udało się zaskoczyć już rywali, ale pod koniec pierwszej połowy mieliśmy jedno ważne wydarzenie. W doliczonym czasie gry brutalnie Oliviera Sukiennickiego sfaulował Bendeguz Bolla. Co prawda najpierw zobaczył żółtą kartkę, ale po szybkiej analizie VAR została ona zamieniona na czerwoną. Oznaczało to, że całą drugą połowę Rapid musiał grać w osłabieniu.
Drugą połowę rozpoczął mocnym i celnym strzałem Angel Rodado, po którym Niklas Hedl miał trochę problemów, ale ostatecznie sobie poradził. W 49 min Wisłę od wyrównania dzieliły już dosłownie centymetry. Po dośrodkowaniu Oliviera Sukiennickiego głową strzelał bowiem Łukasz Zwoliński. Trafił w słupek!
O tym, że w futbolu trzeba mieć w takich sytuacjach szczęście przekonali się wszyscy dosłownie cztery minuty później. Rapid przeprowadził pierwszy atak w drugiej połowie. Z kilkunastu metrów huknął Matthias Seidl. Piłka odbiła się od jednego słupka, przeleciała wzdłuż linii, odbiła się od drugiego i wpadła do siatki.
W kolejnych minutach obraz tego meczu był taki, że Wisła próbowała zmniejszyć straty, ale Rapid dobrze ustawił się w obronie i spokojnie pilnował dwubramkowej zaliczki. Wiślacy wrzucali piłkę w pole karne, nawet dochodzili do strzałów, ale nie były one na tyle groźne, żeby zaskoczyć Niklasa Hedla. Im bliżej było jednak końca, tym napór krakowian rósł. W końcu dopisało im też szczęście, gdy w 79 min w zamieszaniu w polu karnym strzelał Marc Carbo, a tor lotu piłki pechowo zmienił Maximilian Hofmann, kierując piłkę do własnej bramki.
Wisła atakowała do końca, kilka razy było ogromne zamieszanie w polu karnym Rapidu, a szóstej doliczonej minucie meczu piłkę meczową na 2:2 miał Angel Baena, ale nie trafił w bramkę i mecz zakończył się wygraną Rapidu. Rewanż w Wiedniu 1 sierpnia o godz. 20.30.
Wisła Kraków - Rapid Wiedeń 1:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Jansson 37, 0:2 Seidl 53, 1:2 Hofmann 79 samob.
Wisła: Cziczkan - Jaroch, Uryga, Colley, Mikulec - Gogół (67 Kutwa), Carbo - Rodado, Sukiennicki, Kiakos (45 Baena) - Zwoliński (67 Krzyżanowski).
Rapid: Hedl - Bolla, Hofmann, Raux-Yao, Auer - Sangare, Grgić (90+4 Cvetković), Jansson (46 Oswald) - Seidl – Burgstaller (82 Dursun), Beljo (69 Bischof).
Sędziował: Mohammed Al-Emara (Finlandia). Żółta kartka: Grgić. Czerwona kartka: Bolla (45+6, faul). Widzów: 30 542.
Polska wygrywa na inaugurację
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?