Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Serafin Szota marzy o występie na Stadionie Narodowym. Już w maju…

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Adam Jastrzębowski
Wiem, że kibice chcieliby, żeby Wisła znów świętowała poważny sukces. Ja jestem bardzo ambitnym zawodnikiem i nie widzę powodów, żeby głośno nie mówić o tym, że chcemy zdobyć Puchar Polski! W tych rozgrywkach to jest nasz cel i to już w tym sezonie – mówi piłkarz Wisły Kraków Serafin Szota.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Jak spędził pan przerwę świąteczna po pierwszej w pańskim wykonaniu takiej pełnej rundzie w ekstraklasie?
- Chciałem przede wszystkim dobrze wypocząć. Pojechaliśmy wspólnie z moją narzeczoną na wakacje na tydzień. Odwiedziliśmy też rodziców mojej narzeczonej, również moich w Namysłowie. To był głównie czas dla bliskich, znajomych.

- Z tego, co można było zobaczyć na mediach społecznościowych, Nowy Rok witał pan w piłkarskim gronie, m.in. z zawodnikiem Legii Warszawa Bartoszem Sliszem.
- Mamy swoją paczkę od wielu lat. Nasze narzeczone dobrze się znają, nawet dłużej niż my. Świetnie rozumiemy się z Bartkiem, mamy wiele wspólnych tematów, przyjaźnimy się bardzo. Bardzo lubię spędzać czas w jego towarzystwie.

- Pół żartem, pół serio jakieś „szpilki” legijno-wiślackie się pojawiały?
- Tak jak mówiłem, rozmawiamy na wiele tematów, nie tylko tych związanych z piłką nożną. Ona oczywiście też pojawia się w naszych rozmowach, ale czy były powody do żartów? Może małe były, choć jak popatrzeć na osiągnięcia naszych klubów jesienią, to ani my, ani Legia za wiele powodów do satysfakcji nie mieliśmy. Tym bardziej, żeby żartować z siebie wzajemnie.

- Po urlopach ruszyliście do pracy. To szczególnie ważny okres w roku. Zaczęliście na ostro, czy powoli wchodzicie w trening?
- Przede wszystkim zaczęliśmy przygotowania już nieco wcześniej. Po zakończeniu sezonu oczywiście każdy kilka dni odpoczął, ale później trzeba już było zacząć wykonywać ćwiczenia według indywidualnej rozpiski, jaką każdy z nas od trenerów otrzymał. Teraz weszliśmy bardzo mocno w trening, ale to jest normalna sprawa. Jesteśmy w profesjonalnym klubie. Nie może być przecież tak, że zawodnik w okresie urlopowym nic nie robi. Musi przyjechać już przygotowany na wysiłek. Został miesiąc do ligi, nie ma dużo czasu, więc trzeba mocno popracować.

- To pana pierwszy zimowy okres przygotowawczy z trenerem Adrianem Gulą. Różni się czymś od tego, z czym miał pan do czynienia do tej pory?
- Trudno to tak oceniać. Przede wszystkim intensywność treningów jest teraz bardzo duża i różni się od tego, co robimy w sezonie, gdy gramy mecze co tydzień. Sporo jest teraz również testów, długich odcinków do przebiegnięcia, ale też jest dużo piłki w tym w wszystkim. To jest podstawa, kręgosłup, który w tym, co proponuje nam trener Adrian Gula, pozostał.

- Pan jesienią wywalczył sobie w miejsce w składzie, grał dużo. Ma pan takie poczucie, że gdy teraz wracał do klubu, pańska pozycja jest już dużo mocniejsza?
- Powiem szczerze, że zawsze miałem duże poczucie własnej wartości. Wiedziałem, że wcześniej czy później w ekstraklasie zacznę grać regularnie. Czy natomiast ostatnie pół roku zmieniło jeszcze moje poczucie wartości? Na pewno czuję się pewniej, bo kilkanaście meczów, dość regularna gra powodowały, że ono rosło. Mam satysfakcję, że coś udowodniłem nawet nie tyle sobie, co także innym, którzy we mnie zwątpili. Pokazałem im, że jednak istnieje taki Serafin Szota i warto o nim pamiętać.

- Czas na nieco trudniejsze pytanie. Jak wygląda sprawa pańskiego kontraktu z Wisłą? Obecny - przypomnijmy - wygasa z końcem czerwca.
- Jeśli chodzi o sprawy kontraktu zostawiam to mojemu menedżerowi. Wiem, że rozmawia z Wisłą o nowej umowie, ale tak się umówiliśmy, że poinformuje mnie, gdy będą konkrety. Na ten moment szczegółów nie znam, co nie znaczy, że ich nie ma.

- A inne propozycje się pojawiły? Od 1 stycznia może pan rozmawiać z dowolnym klubem.
- Wisła ma pierwszeństwo! Menedżer nie informował mnie, żeby pojawiły się jakieś inne oferty, więc pewnie nic konkretnego nie było. Myślę, że trzeba trochę poczekać jak zakończą się negocjacje z Wisłą.

- Wyznaczył pan sobie i menedżerowi jakąś datę graniczną tych rozmów?
- Nie ma żadnego deadlin’u. Podchodzę do tego bardzo spokojnie, nie chcę popełnić jakiegoś błędu. I chciałbym podkreślić jedno - dla mnie sprawy finansowe w tych rozmowach nie są w tym momencie najważniejsze. Patrzę przede wszystkim na to, czy będę miał szansę rozwijać się piłkarsko.

- Jeśli chodzi o sprawy całego zespołu, to rozmawiacie ze sobą, że jesień nie była dla was do końca udana i że wiosną wypadałoby jak najszybciej nadrobić trochę punktów, które straciliście na własne życzenie?
- Ja już zaraz po zakończeniu rundy mówiłem, że miejsce, które zajmujemy jest zdecydowanie poniżej naszych możliwości. Dlatego musi być niedosyt i to duży. Widzę nawet po naszych treningach, że możliwości są o wiele większe. Uważam, że mamy duże szanse, żeby prezentować się o wiele lepiej wiosną. Chciałbym zaapelować do kibiców, żeby nie skreślali nas przedwcześnie. Żeby grać tak, jak oczekuje tego od nas trener Gula, musimy włożyć jeszcze sporo pracy, cierpliwości, ale jestem pewien, że to wszystko zaprocentuje i kibice będą jeszcze dumni z tego jak gra Wisła.

- Plany na rundę wiosenną to awans o kilka miejsc w lidze i gra w finale Pucharu Polski?
- Tak to można w skrócie określić. Wszystko zależy od nas. W lidze musimy zacząć bardziej konsekwentnie zdobywać punkty, prezentować się po prostu lepiej tydzień w tydzień. A co do Pucharu Polski, to jesteśmy w ćwierćfinale i nie ma co się oszukiwać - zagramy tam z zespołem, który gra kilka klas niżej od nas, więc jesteśmy zdecydowanym faworytem. Trzeba tylko będzie podejść bardzo poważnie do konfrontacji z Olimpią Grudziądz, a powinniśmy awansować do półfinału. A w nim wszystko się może wydarzyć i to bez względu na to, na kogo trafimy. Ekstraklasa jest taką ligą, w której żaden zespół nie góruje zdecydowanie nad pozostałymi. Dlatego mamy prawo snuć marzenia o finale na Stadionie Narodowym. Jesteśmy Wisłą Kraków, która ma w swoim dorobku mnóstwo trofeów, ale tak się historia potoczyła, że dzisiaj w składzie tylko Kuba Błaszczykowski pamięta mistrzostwo Polski. Wiem, że kibice chcieliby, żeby Wisła znów świętowała poważny sukces. Ja jestem bardzo ambitnym zawodnikiem i nie widzę powodów, żeby głośno nie mówić o tym, że chcemy zdobyć Puchar Polski! W tych rozgrywkach to jest nasz cel i to już w tym sezonie!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Serafin Szota marzy o występie na Stadionie Narodowym. Już w maju… - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24