Wisła Kraków. W niedzielę w Gdańsku spotkanie starych, dobrych znajomych

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
W niedzielę Wisła Kraków zagra w Gdańsku z Lechią w ramach 2. kolejki ekstraklasy. W obu drużynach nie brakuje piłkarzy, którzy w życiorysach mają oba kluby. Co ciekawe, są to głównie zawodnicy, o których można śmiało powiedzieć, że są graczami po przejściach.

Zarówno w Wiśle, jak i Lechii występuje dzisiaj po trzech zawodników, którzy wcześniej bronili barw niedzielnego rywala. Spośród wiślaków najdłuższym stażem w ekipie „Biało-Zielonych” pochwalić może się Rafał Janicki. On z Lechią związany był długie dziewięć lat. Trafił tam już w 2010 roku z Chemika Police. Do sezonu 2016/2017 Janicki rozegrał dla Lechii 185 meczów, wyrobił sobie markę solidnego obrońcy ekstraklasy. Ostatnie dwa sezony spędził w Lechu Poznań, ale na wypożyczeniu i formalnie był wciąż piłkarzem Lechii. Minione rozgrywki zarówno dla niego, jak i całego „Kolejorza” nie były udane. W Poznaniu nie chcieli zatem, żeby został, on sam też do tego się nie palił. A w Gdańsku, mimo wciąż ważnego przez rok kontraktu, również dla Janickiego miejsca już nie było. Strony doszły jednak do porozumienia i w maju zawodnik rozwiązał kontrakt. Wtedy pomocną dłoń wyciągnęła do niego Wisła, z którą związał się dwuletnią umową. Na razie ma za sobą debiut, niezbyt udany, bo „Biała Gwiazda” przegrała na inaugurację nowego sezonu ze Śląskiem Wrocław 0:1. Teraz czeka Janickiego podróż sentymentalna, a on sam zdaje sobie sprawę z tego, że łatwo o punkty w Gdańsku nie będzie. - Musimy być przygotowani na ciężką przeprawę - podkreśla.

Miniony sezon w Lechii spędził z kolei Michał Mak. Zagrał w sumie w 22 meczach - 19 w lidze i 3 w Pucharze Polski. Zdobył pierwsze trofeum w swojej karierze, po tym, jak gdańszczanie wygrali finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. W Lechii nie wiedzieli już jednak dla tego zawodnika miejsca. I w ten sposób otworzyła się szansa powrotu do Krakowa i Wisły, gdzie przed laty Mak razem z bratem Mateuszem zostali skreśleni. Musiał zatem „Maku” sporo przejść w swojej karierze, żeby spełnić marzenia o występach z białą gwiazdą na piersi. On również - podobnie jak Janicki - zadebiutował w oficjalnym meczu „Białej Gwiazdy” w minioną sobotę, gdy krakowianie podejmowali Śląsk. Teraz zapewne będzie chciał pokazać w Gdańsku, że w Lechii zrezygnowano z niego pochopnie.

Nic udowadniać nie musi natomiast Michał Buchalik, który w Lechii grał w latach 2011-2013. Wystąpił w niej 27 razy, później grał w Ruchu Chorzów, a od 2014 roku jest już zawodnikiem Wisły. A w niej przeszedł różne koleje losu. Poznał smak ławki rezerwowych, leczył poważne kontuzje, ale w nowym sezonie, nieco zaskakująco, znów jest numerem jeden w ekipie „Białej Gwiazdy”, bo to właśnie na niego postawił trener Maciej Stolarczyk w pierwszym spotkaniu i trudno raczej spodziewać się, żeby coś zmieniło się w tym względzie przy ustalaniu składu na mecz z Lechią.

Jakie były najlepsze zakupy w historii Wisły? Zobacz ranking

Wisła Kraków. TOP 25 transferów w historii „Białej Gwiazdy”

Po drugiej stronie barykady jest trzech byłych wiślaków. Ostatni koszulkę z „Białą Gwiazdą” zakładał wiosną Sławomir Peszko. Do Krakowa trafił on, bo nie mógł dojść do porozumienia z trenerem Piotrem Stokowcem. Skorzystali na tym wszyscy. Peszko, bo odbudował formę po kilkumiesięcznej dyskwalifikacji i zesłaniu do rezerw. Wisła bo pozyskała piłkarza, który wzmocnił jej siłę ofensywą. Dobrze też najwyraźniej zarówno piłkarzowi, jak i jego trenerowi w Lechii zrobiło kilkumiesięczne rozstanie, bo po powrocie do Gdańska obaj panowie zakopali topór wojenny i dzisiaj „Peszkin” jest pełnoprawnym zawodnikiem pierwszego zespołu „Biało-Zielonych”.

Swoje w ostatnich latach przeszedł też Rafał Wolski. Przede wszystkim przez ciężkie kontuzje. Piłkarz, który w Lechii jest od 2016 roku, trafił do niej, bo pokazał się z bardzo dobrej strony w Wiśle. Do kraju wracał zimą 2016 roku po nieudanej w sumie przygodzie zagranicznej, gdzie nie nagrał się wiele ani we włoskich Fiorentinie i Bari, ani w belgijskim KV Mechelen. Wisła była dla niego bardzo dobrym wyborem. Tutaj ten utalentowany zawodnik się odnalazł i pewnie zostałby na dłużej, gdyby krakowski klub było na niego stać. Lepszą ofertę złożyła mu jednak Lechia i to właśnie w tym klubie wylądował. Najwięcej grał jednak Wolski w pierwszym sezonie po przenosinach do Gdańska. Ostatnie dwa, głównie przez wspomniane kontuzje, ale również z powodu dużej rywalizacji w Lechii, były już znacznie gorsze.

Na brak miejsca w podstawowym składzie „Biało-Zielonych” nie może narzekać natomiast inny były wiślak, Michał Nalepa. Jego przypadek jest o tyle ciekawy, że gdyby w Wiśle chcieli, to pewnie by w niej został. Przy ul. Reymonta postawiono jednak na Nalepie w 2014 roku krzyżyk, a ten obrał dość ciekawy, jak na polskiego piłkarza, węgierski kierunek. Okazało się to dla niego strzałem w dziesiątkę, bo z ekipą Ferencvarosi wywalczył mistrzostwo Węgier, trzy Puchary Węgier, Puchar Ligi i Superpuchar. Gdy jednak w 2017 roku pojawiła się oferta z Lechii, Nalepa wrócił do kraju. I na pewno nie żałuje, bo w minionym sezonie wywalczył kolejne trofea w swojej karierze, tym razem Puchar Polski i Superpuchar. W niedzielę nie będzie musiał zatem nic wiślakom udowadniać, ale zapewne będzie chciał zatrzymać ich ataki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. W niedzielę w Gdańsku spotkanie starych, dobrych znajomych - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24