WKS Śląsk Wrocław - PGE Spójnia Stargard. Zneutralizowanie Cowelsa pierwszym krokiem do utrzymania górnej ósemki

- 15 zwycięstw. Tyle nam trzeba, by zakwalifikować się do fazy play-off. To żadna tajemnica - mówi nam przed meczem Oliver Vidin. Nawet niematematyczny umysł spokojnie wyliczy, że na ten moment (10 kolejek przed zamknięciem rundy zasadniczej) brakuje jeszcze pięciu. Śląsk będzie więc celował w taki scenariusz, że ostatni mecz sezonu właściwego ze Stelmetem Enea BC Zielona Góra będzie już tylko okazją do poprawy rozstawienia w play-offach, a nie szarpaniną o byt.

Nim jednak Vidin zacznie o tym myśleć, czeka go powrót po okienku reprezentacyjnym na mecz z PGE Spójnią. Jak słusznie zauważono, drużyna prowadzona przez Serba w tę przerwę weszła w tak dobrej dyspozycji, że przez trzy tygodnie nie myślała o zbudowaniu formy, lecz jej utrzymaniu. Dodatkowo, żaden z zawodników nie wyjechał na zgrupowanie kadry (choć nadal trudno zrozumieć dlaczego Kamil Łączyński pozostał we Wrocławiu) - więc praca nad rytmem była niezakłócona. Cztery zwycięstwa w pięciu ostatnich meczach, w tym trzy kolejne na własnym parkiecie - takimi seriami na tę chwilę może pochwalić się Śląsk.

- Taka przerwa była wszystkim potrzebna - mówi klubowej witrynie Kamil Łączyński. - Po powrocie jednak bardzo dużo trenowaliśmy. Najpierw przygotowywaliśmy się na drużyny, z którymi zagramy na późniejszym etapie sezonu. W ostatnim tygodniu z kolei skupiliśmy się na Spójni, bo mamy świadomość, że najbliższy mecz będzie niezwykle ważny - dodaje „Łączka”.

Niezwykle ważny, ale i niezwykle trudny. W tabeli punktowej stargardzianie są spozycjonowani ex aequo z WKS-em, dzieli ich jedynie różnica punktowa. Stawką jest - rzecz jasna - faza play-off. W poprzednim meczu między oboma zespołami Śląsk wywalczył zwycięstwo w stosunku 82:79.

To jednak była zupełnie inna Spójnia. Odkąd stery w Stargardzie objął dawny szkoleniowiec m.in Śląska czy CCC Polkowice, Jacek Winnicki, wygrywają w bilansie 8-5. Na parkiecie przede wszystkim odpowiedzialny za taki stan jest Raymond Cowels III, drugi po Joshu Bosticu strzelec EBL (śr. 19,50). Amerykanin dodatkowo jest najskuteczniejszym ligowcem na dystansie, więc podwojenia na nim wydają się być obowiązkiem. Nie jednak samym Cowelsem Spójnia żyje. Bardzo groźny w strefie podkoszowej będzie Peter Olisemeka (śr. 6,5 zb), a na skrzydłach akcje napędzać będą Mateusz Kostrzewski i Kacper Młynarski. - Musimy uważać na Tomka Śniega, który moim zdaniem steruje grą Spójni i jest kluczową postacią tego zespołu - dodaje Łączyński.

Wyraźna różnica między oboma zespołami jest przede wszystkim w liczbie zdobywanych punktów - Śląsk notuje średnio o ponad 8 pkt więcej. Idąc dalej, stargardzianie mają dużo większą łatwość w grze na tablicach (są trzecią drużyną ligi w departamencie zbiórek w ataku). W tym elemencie, mimo wyraźnej poprawy, Śląsk wciąż jest jedna z najgorszych drużyn w lidze.

W meczu sparingowym przeciwko USK Praga na urazy skarżyli sie Aleksander Dziewa, Michael Humphrey i Michał Gabiński. Pierwsi dwaj powinni być gotowi na sobotni mecz, kapitan zaś będzie wdrażany do składu w wolniejszym tempie, choć jego występ nie jest wykluczony.