Wisła Kraków została w czwartkowy wieczór rozbita przed Rapid w Wiedniu aż 6:1 w meczu II rundy kwalifikacyjnej Ligi Europy. Czy po takim pogromie przy ul. Reymonta powinno być poczucie jakieś wyjątkowej klęski? Naszym zdaniem nie, a dlaczego tak uważamy, prezentujemy w naszych pomeczowych wnioskach.
W FUTBOLU NIE ZAWSZE MAMY NIESPODZIANKI Czytamy niektóre komentarze po meczu Wisły w Wiedniu, w których odsądza się od czci i wiary zawodników „Białej Gwiazdy”. Jest w tym nawet szydzenie z nich, nabijanie się. A naszym zdaniem takie komentarze są po prostu małe… Czego ktoś się spodziewał po starciu Wisły z Rapidem? Że dziesiąty zespół polskiej I ligi, który dzisiaj trudno nawet nazwać hegemonem zaplecza ekstraklasy, a co najwyżej jednym z kandydatów do awansu wygra z czołowym austriackim klubem? Że chłopaki, których większość kariery to gra na niższym szczeblu nagle będą jak równy z równym grać z reprezentantami kraju, choćby takimi jak Matthias Seidl? Owszem, taki mecz może się zdarzyć raz na dziesięć. I zdarzył się w Krakowie, gdzie Wisła była bliska remisu. W Wiedniu Rapid pokazał już po prostu swoją najlepszą twarz i to, że na dzisiaj jest zespołem lepszym od Wisły pewnie o dwie klasy. Taki jest sport, taki jest futbol, że czasami faworyt po prostu robi swoje. Nie zawsze mamy niespodzianki. Dla zobrazowania z czym mieliśmy do czynienia mały przykład. Suma wartości zawodników Wisły na portalu transfermarkt.pl wynosi 8 mln euro. Rapid wyceniany jest na ponad 30 mln. I taka była też różnica widoczna w czwartkowy wieczór na boisku. Pieniądze nie grają? Może i nie, ale czasami pokazują, że ktoś jest wyceniany wyżej, bo ma po prostu dużo wyższe umiejętności. I nie ma co się obrażać na fakty, ani obrażać piłkarzy, którzy przegrali z lepszymi od siebie. Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com CZY TRZEBA BYŁO PRZEGRAĆ TAK WYSOKO? Oczywiście można zastanawiać się czy Wisła nie mogła tego meczu przegrać w bardziej honorowych rozmiarach niż rekordowe w historii klubu 1:6, co jest najwyższą porażką „Białej Gwiazdy” w europejskich pucharach. Pewnie mogła, pewnie można było zamurować się, prosić od początku o najniższy wymiar kary. Tylko czy Wisła nie próbowała od początku dobrze zorganizować się w defensywie? No próbowała, ale przy tak rozpędzonym Rapidzie była po prostu bezradna. I nie zapominajmy, że prócz tych sześciu bramek, które wiedeńczycy strzelili, mieli jeszcze rzut karny, słupek i kilka innych wybornych okazji. Powtórzmy - byli po prostu o dwie klasy lepszym zespołem. Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com DOBRA NAUKA DLA WSZYSTKICH Ten mecz dla piłkarzy Wisły powinien być przede wszystkim dobrą nauką. Szczególnie dla tych młodszych, przed którymi cała kariera. Przekonali się na własnej skórze, ile im jeszcze brakuje do średniego europejskiego poziomu. Pozostaje mieć nadzieję, że to będzie bodziec do pracy, żeby kiedyś na taki poziom wskoczyć. I oby dla Wisły ta nauka zaprocentowała już niedługo w lidze. Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com BYĆ KIEDYŚ JAK RAPID Wisła mogła się przekonać, ile do takiego klubu jak Rapid Wiedeń jej brakuje nie tylko sportowo, ale też organizacyjnie. Rapid dzisiaj to taka klasa średnia europejskiego futbolu. I „Biała Gwiazda” ma prawo, żeby aspirować do tego, żeby kiedyś na taki poziom wskoczyć. Po wiedeńskiej lekcji w klubie powinni podejść do niej z pokorą i ciężką pracą starać się krok po kroku do takiego właśnie poziomu doszlusować za kilka lat. Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com WIĘKSZYM PROBLEMEM KONTUZJE Większym problemem dla Wisły po meczu w Wiedniu od porażki 1:6, są kontuzje. Strata przede wszystkim Josepha Colleya, ale też Igora Sapały rodzi duże problemy. Już wiadomo na pewno, że Colley zerwał ścięgno Achillesa, bo potwierdziły to badania w Polsce. Powiedzmy sobie szczerze, że przede wszystkim jeśli chodzi o środek obrony nakazem chwili wobec tego, co się stało, jest szybkie ściągnięcie jeszcze jednego stopera. Jarosław Królewski przyznawał po meczu, że po powrocie do Krakowa w klubie będą o tym rozmawiać. Naszym zdaniem sprawa jest oczywista i trzeba działać w tym kierunku jak najszybciej. Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com TERAZ SPARTAK TRNAWA, CZYLI TRZEBA POWALCZYĆ Wisła nie kończy swojej przygody z europejskimi pucharami. Zagra teraz w III rundzie Ligi Konferencji ze Spartakiem Trnawa. To rywal słabszy od Rapidu Wiedeń, ale wciąż na papierze lepszy od Wisły Kraków. Z kilkoma dobrymi znajomymi z polskiej ligi w składzie. Czy „Biała Gwiazda” ma szansę w tej konfrontacji? Pewnie nieco większe niż w starciu z Rapidem. Niech po prostu wiślacy wyjdą, spróbują powalczyć i tyle. Jeśli nawet przegrają, odpadną z europejskich rozgrywek, to nikt rozsądny przesadnie ich za to krytykować nie będzie mógł. Oczywiście jeśli obiektywnie ocenimy poziom obecnej kadry Wisły Kraków. Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com BARDZO NAPIĘTY TERMINARZ WYZWANIEM Przed Wisłą dwa mecze w kwalifikacjach Ligi Konferencji, a do tego I liga za moment przyspieszy. To będzie bardzo wymagający sierpień dla „Białej Gwiazdy”. Terminarz będzie prawdziwym wyzwaniem. Do końca tego miesiąca krakowianie będą grać cały czas, co trzy, cztery dni. Będzie to też wyzwanie dla trenera Kazimierza Moskala i jego sztabu, żeby mądrze rotować zawodnikami na poszczególne mecze. Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com KIBICE ZROZUMIELI I na koniec jeszcze dwa słowa o kibicach Wisły Kraków, którzy w Wiedniu świetnie dopingowali swój zespół, wspierali go z całych sił do samego końca. Patrząc na ich postawę, nasuwa nam się taka konkluzja, że oni o wiele lepiej zrozumieli z kim ich zespół się mierzył i że nie ma co nadmiernie spieszyć z krytyką piłkarzy niż wielu ekspertów, którzy na wyścigi pospieszyli z naśmiewaniem się z zespołu z ul. Reymonta. Przydałoby się w tym wszystkim po prostu więcej dystansu i zdrowego rozsądku w ocenie. Kibice pokazali, że w tym przypadku go mają. Joanna Żmijewska/wislakrakow.com Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl