Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wokół meczu Lech – Legia: Zapomnijcie o legalizacji pirotechniki [ZDJĘCIA, WIDEO]

Jacek Czaplewski
Lech - Legia
Lech - Legia Canon Polska
48 tys. osób obejrzało finał Pucharu Polski na PGE Narodowym. Nikt specjalnie nie będzie wspominać efektownych opraw, ponieważ kibice Lecha Poznań postanowili zabłysnąć rzucaniem rac na boisko i w bramkarza Legii Warszawa.

Różne były obawy co do zabezpieczenia imprezy, wszak to rywalizował Lech z Legią. Na stadionie i przed nim do niczego na szczęście nie doszło. Owszem, nie brakowało utarczek słownych, całych wymian uprzejmości, nawet wygrażania pięściami pod sektorem Lecha. Ale cóż to za drobne incydenty w porównaniu do tego, co działo się parę lat temu w Bydgoszczy. Zupełne nic.

Barbarzyństwo i tak się jednak ujawniło, tyle że w inny sposób. Krótko po strzeleniu gola przez Aleksandara Prijovicia (70 minuta) ultrasi Lecha źli na ten fakt zaczęli ciskać odpalone race na murawę. Wielu z nich celowało w bramkarza Legii, Arkadiusza Malarza. Jednemu udało się nawet trafić w nogę. Malarz nie ucierpiał. A jednocześnie nie prowokował, nie położył się jak Bartłomiej Drągowski, nie wzywał panicznie sędziego. Bagatelizował sprawę, swoim całkowitym skupieniem na meczu udowadniał, że trybuny w ogóle go nie obchodzą.

A kibice Lecha rzucali i rzucali. Jedna raca, druga, dziesiąta, trzydziesta i nie wiedzieć która jeszcze lądowała na trawie. Stewardzi wbiegali na nią i szybko zabierali rozpalone do czerwoności świecidełka. Prowadzący zawody Szymon Marciniak miał prawo przerwać mecz i dać Legii walkowera. Nie zrobił tego, czekał w nadziei na rychły koniec podłej zabawy. Może i chciał poprosić kapitana Lecha Łukasza Trałkę o interwencję, ale nie mógł przez wczorajszą „aferę autobusową”, w której to Trałka stracił u swoich kibiców bardzo wiele – w tym posłuch.

Gdyby posłużyć się językiem Trałki właśnie, to „pał” było kilkadziesiąt. W jedno popołudnie skutecznie zniszczyły one reputację całego klubu. I środowiska kibicowskiego, bo dały poważny argument przeciwnikom legalizacji pirotechniki. Nawet entuzjastycznie nastawiony Zbigniew Boniek nie będzie lobbował w tej sprawie, skoro dziś w loży walczył bez skutku ze spojrzeniem oficjeli – w tym Prezydenta Polski, Andrzeja Dudy.

Wbiegnięcie pojedynczego kibica Legii na murawę to było mało piwo przy zbiorowym zachowaniu kibiców Lecha.

Niesmak pozostaje. Tyle starań (zbiórki na oprawy, realizacje opraw, promocja widowiska w mediach, wysiłek organizacyjny PZPN) poszło na marne przez kilkadziesiąt nieodpowiedzialnych osób. Lech nie uniknie kar. Może nawet zostanie wykluczony z rozgrywek na następny sezon. Na pewno otrzyma surowy zakaz wyjazdowy.

- Nie tak się umawialiśmy - napisał do kibiców Lecha prezes Boniek.

Pociągnęli za sznurki
Race, race, race… Czy cokolwiek pozytywnego wydarzyło się na trybunach Narodowego? Jasne, tylko siłą rzeczy zostało zepchnięte na drugi plan. Rzućmy na niego okiem.

Pierwsze oprawy Lech i Legia zaprezentowali równocześnie – akurat na wyjście piłkarzy. Ultrasi z Poznania na parterze i piętrze swojej trybuny rozwinęli wizerunek zamaskowanego fana, dzierżącego w dłoniach race z zawleczkami. Na komendę gniazdowego sektorówka zjechała w dół, zaś po krótkim odliczaniu pojawiły się czerwone świecidełka. Te akurat na murawę nie powędrowały. Jeszcze wtedy w głowach nie buzowało…

Ultrasi Legii zaczęli od dwóch kartoniad. Jedna była w stylu retro (brązowe i czarne kolory). Utworzyła napis „1916”, a więc rok powstania klubu (był również napis: „Ludzie starej daty”). Druga, już w barwach Legii, prezentowana była dość krótko. Po odliczaniu odpalono bowiem pirotechnikę. Sektor okrył gęsty dym z białych stroboskopów i czarnych flar. Sędzia meczu nie przerwał, ponieważ widoczność na boisku była całkiem dobra. Gorzej za to miała część publiczności, bo dym nie od razu wydostał się ponad dach Narodowego, tylko długo lawirował nie mogąc znaleźć ujścia.

Honor Legionisty
Drugą oprawę jako pierwsza pokazała Legia – działo się to już po przerwie. Wizerunek Legionisty, jadącego na koniu i wymachującego szablą, zakrył niemal wszystkie sektory za bramką. W rogach sektorówki umieszczone zostały flagi Legii oraz Polski. Całość uzupełniło hasło: Honorem Legionisty – Zwycięstwo w walce”. Odpalone zostały też race. Dużo rac. Ale żadna nie spadła na boisko.

Pierwsza oprawa Lecha była taka sobie, ale za to druga już na najwyższym poziomie. Przedstawiała luźną interpretację historii Poznania i Wielkopolski. Był więc herb miasta, był i władca, chociaż nie trzymał berła, a flagę Lecha i racę. Towarzyszył mu napis: „Typowo poznański styl – drugiego takiego nie ma”. Rzeczywiście, drugiego takiego nie ma, biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia…

Nowy zapis w Konstytucji
Lech po tej oprawie poprzestał, Legia ustrzeliła hat-tricka. Trochę poszła na łatwiznę, bo każdy zna sektorówkę przedstawiającą najważniejsze miejsca dla Warszawy - była ona wielokrotnie prezentowana na stadionie przy Łazienkowskiej. Z drugiej strony uzupełniło ją wielkie flagowisko, race i dość błyskotliwy transparent, uwzględniający gola Aleksandara Prijovicia, poprzedni finał na Narodowym oraz aktualne wydarzenia polityczne w kraju („W Konstytucji nowe prawo, Puchar na zawsze dla Ciebie, Warszawo”).

Po ostatnim gwizdku sędziego kibice Legii świętowali razem z piłkarzami zdobycie kolejnego Pucharu Polski. Skandowali nazwisko trenera Stanislawa Czerczesowa. Odśpiewali „Sen o Warszawie” Czesława Niemena. Gdy celebra się zakończyła, rozeszli się do domów i barów – głównie Mostem Poniatowskiego, nad którym pojawiła się tęcza. Przez niego przeszli również przed meczem, na stadion, tworząc efektowny, biały pochód.

Można kibicować w miarę normalnie, pomimo niechęci do drugiego klubu? Można. Do przemyślenia dla kibiców Lecha…

Więcej o PUCHARZE POLSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wokół meczu Lech – Legia: Zapomnijcie o legalizacji pirotechniki [ZDJĘCIA, WIDEO] - Gol24

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24