"Z najwyższego punktu widzenia": Czego lekkoatleci mogą uczyć się od siatkarzy…

Marcin Możdżonek
Pawel Relikowski / Polska Press
Na dzień dobry muszę odnieść się do felietonu sprzed tygodnia, w którym opisałem sytuację Damiana Czykiera, zaistniałą w półfinale lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Monachium. Zawodnik specjalizujący się w biegu na 100 metrów przez płotki miał bardzo duże pretensje do swojego sztabu trenerskiego - a także kierownictwa reprezentacji Polski - że po jego starcie nie został zgłoszony protest. Głośno i wyraźnie twierdził, że właśnie w takich okolicznościach została mu odebrana szansa na medal. Co i mnie wydało się nie tylko bardzo dziwne, ale wręcz niedopuszczalne. I dałem temu wyraz w komentarzu.

Tak naprawdę jednak, po analizie materiałów wideo i foto, po rozmowach z ludźmi, którzy byli na miejscu w Monachium, muszę uderzyć się w pierś. I stwierdzić, że Damian Czykier nie miał racji, rozpętując - niestety - burzę wokół swojej osoby zupełnie niepotrzebnie. Emocje wzięły górę nad spokojną, merytoryczną analizą, zawodnik nad nimi nie zapanował. To się zdarza, i pewnie zdarzać się będzie również w przyszłości, w końcu to sport, to rywalizacja i trudno oczekiwać, żeby chwilę po nieudanym biegu jego uczestnik zachował do wszystkiego niezbędny dystans. Tyle że od tego ma szkoleniowców i kierownictwo ekipy, żeby w takim momencie zapanowali nad sytuacją. I ostudzili zbyt mocno rozgrzaną głowę.

Myślę, że w tym akurat aspekcie Polski Związek Lekkiej Atletyki ma dużo do nadrobienia; to znaczy jeśli chodzi o sposób komunikowania się. Zawodniczki i zawodnicy powinni porozumiewać się ze światem zewnętrznym, czyli z kibicami, dziennikarzami, ekspertami jednym głosem i jednym kanałem. Uważam, że PZLA to tak mocny związek, tak dojrzały, że stosowne decyzje w tym zakresie powinny być podjęte już dawno temu. Właśnie po to, aby nie dochodziło do takich sytuacji, że przedstawiciele federacji prezentują publicznie odmienny punkt widzenia niż sportowcy. Bo nie dość, że wygląda to niepoważnie, to jeszcze opinia publiczna jest wprowadzana w błąd. Czego i ja padłem ofiarą.

Tymczasem różnice zdań - a przede wszystkim „kwasy” - powinny być rozstrzygane we własnym gronie. I nie powinny wychodzić na forum publiczne przed ustaleniem wspólnego stanowiska. Gdy byłem jeszcze zawodnikiem, i kapitanem reprezentacji Polski, czyli już kilka ładnych lat temu, tak właśnie zostało to rozwiązane w Polskim Związku Piłki Siatkowej. To znaczy ustaliliśmy, że najpierw załatwiamy sprawy wewnątrz, pierzemy wszystkie ewentualne brudy i ustalamy wspólną wersję wydarzeń, a dopiero wtedy rozmawiamy ze światem zewnętrznym. To zadziałało, i sprawdza się do dziś, więc spokojnie polecam wdrożenie naszego patentu ludziom z PZLA.

Z tego miejsca chcę podziękować za sympatyczną skądinąd - choć początkowo na taką wcale się nie zapowiadała - rozmowę prezesowi lekkoatletycznej federacji Henrykowi Olszewskiemu. Wiele mi wyjaśnił, wiele opowiedział, i jeszcze - mam taką nadzieję - nieraz mi wytłumaczy, co się dzieje za kulisami polskiej lekkiej atletyki. Pozdrawiam sportowo, życząc sukcesów co najmniej takich, jakie polscy przedstawiciele tej dyscypliny sportu osiągnęli niedawno w Monachium.

A jeśli chodzi o najbliższe mi podwórko - mistrzostwa świata rozpoczęliśmy w mekce światowej siatkówki, jaką jest bez wątpienia katowicki Spodek, zgodnie z oczekiwaniami. Hala wypełniona była po brzegi, hymn odśpiewany a capella, a wszystko na trybunach - na biało-czerwono. Czyli wszystko było jak być powinno i wynik także się zgadzał. Mecz otwarcia, w którym zawsze ręce troszkę bardziej się trzęsą, a koszulka reprezentacyjna waży znacznie więcej niż zwykle, wygraliśmy do zera. I o to chodziło!

Czy daje nam to powody do optymizmu? Otóż - za wcześnie na takie stwierdzenia. Dopiero mecz ze Stanami Zjednoczonymi będzie takim papierkiem lakmusowym, po którym będzie można stwierdzić, gdzie jesteśmy i w którą stronę zmierzamy. Jakiekolwiek głębsze analizy w tym momencie nie mają sensu. Takie mecze, jak z Bułgarią i Meksykiem trzeba po prostu wygrywać po 3:0, i tylko to się liczy. Reszta na tym etapie turnieju jest nieważna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Z najwyższego punktu widzenia": Czego lekkoatleci mogą uczyć się od siatkarzy… - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24