„Z najwyższego punktu widzenia”. Nasz futbol klubowy jest chory. Ręce nie mają już gdzie opadać

Marcin Możdżonek
Gazeta Wroclawska Piotr Krzyzanowski/Polska Pres Grupa
Dziś o piłce nożnej, choć nie znam się specjalnie na tej dyscyplinie. Obserwuję futbol jako kibic, zupełnie z boku. Co nie oznacza, że chłodno i w spokoju. Bo akurat tak na ten polski się nie da. Spotkałem się z teoriami, że mamy tak mało pieniędzy w tej dyscyplinie, że nigdy w niej nie zaistniejemy. A przynajmniej nie zaistniejemy wśród tych największych w Europie, to znaczy między zespołami z Anglii, Hiszpanii, Niemiec, Włoch i Francji. Z drugiej jednak strony fundusze, którymi dysponują nasi działacze są znacznie większe niż Islandczyków, Czechów, Słowaków, czy Norwegów, a jednak u nas – wykorzystywane znacznie mniej efektywnie niż w wymienionych wyżej krajach. I nie tylko w tych. I w moim odczuciu tu jest właśnie pies pogrzebany, to znaczy w efektywności wydawania pieniędzy, który – odnoszę takie wrażenie - zdecydowana większość prezesów PKO Ekstraklasy wydawać po prostu nie umie. Bo relatywnie duże sumy nie przekładają się na jakąkolwiek wartość sportową.

Nie mamy nie tylko super gwiazd w naszej lidze, ale przeciętniacy, których pozyskujemy są przepłacani. I to mocno! Kasa jest przepalana w piecach i to dla mnie niezrozumiałe. Bo dochodzi do tego, że kiedy ogląda się takie mecze jak Lecha z Vikingurem to – przepraszam, ale ręce nie mają gdzie opadać... Gospodarze z Reykjaviku grali z Kolejorzem twardo i konsekwentnie. I to wystarczyło, choć z całą pewnością drużyna z Poznania dysponowała lepszymi piłkarzami. Ma też lepszego trenera, i zapewne zaplecze także o wiele lepsze. Tylko co z tego, skoro w bezpośrednim starciu to ubogi krewny z Islandii dyktuje warunki i jest zespołem, który znacznie lepiej wie, jakimi środkami zmierzać do wygranej? A naprzeciw ma niezorganizowaną gromadkę, przypominającą dzieci we mgle?

Dla mnie to jest coś wręcz absurdalnego, że najpierw – kiedy zaczynają się każde wakacje – czytam, że wreszcie doczekaliśmy się piłkarskiego mistrza Polski, który dokona przełomu, a potem gdy już piłkarze, którzy zdaniem mediów mają poradzić sobie z wieloletnią niemocą, grają tak jak Lech w Reykjaviku. Blamaż goni blamaż, a nawet jak jakimś cudem naszemu klubowi uda się awansować do Ligi Mistrzów – jak Legii Warszawa w 2016 roku – to przez zachowania kibiców i kary nałożone przez UEFA, mecz z Realem Madryt trzeba rozgrywać przy pustych trybunach... Przecież to jest wręcz nieprawdopodobnie słabe! Czy w ogóle jest ktoś, kto potrafi tym zarządzać? Obawiam się, że poza Rakowem Częstochowa, który jest powiewem od dawna nieoglądanej w polskim futbolu świeżości, nikt się w Polsce na tym po prostu nie zna. A w każdym razie zdecydowana większość myli stadionowy geszeft, z prawdziwym zawodowym sportem.

Uważam, że największy problem polskiego futbolu to brak kadr. Menedżerskich, ale nie tylko. Szkoleniowych również, zwłaszcza tych odpowiedzialnych za kształtowanie młodzieży. Przecież to niedopuszczalne, żeby w 38-milionowym kraju na światowym poziomie w piłkę grał tylko Robert Lewandowski. To najpopularniejsza dyscyplina w kraju, talentów mamy więc na pęczki. Tyle że w pewnym momencie po prostu przepadają. Michał Bąkiewicz, obecnie trener siatkówki, kiedyś uznany siatkarz, prywatnie kolega Jacka Magiery, który zaczynał jednak od futbolu, opowiadał mi, że na jakimś zagranicznym juniorskim turnieju grał przeciw Milanowi Barosowi. Późniejszy as europejskich boisk wówczas nic specjalnego nie prezentował. Tyle że to Czech zrobił międzynarodową karierę, a nie lepsi na tamtym etapie koledzy z drużyny Michała. Dlaczego?

W siatkówce też kiedyś – ale już 20 lat temu – przejście z juniorów do seniorów było szokiem. Miejsca w klubach najwyższej ligi zajmowali średni Czesi i Słowacy, będący już po apogeum karier, często podstarzali. A nasza młodzież kopała się w czoło. Ktoś zrobił jednak z tym porządek i ruszyliśmy jako dyscyplina z kopyta. Po dwa tytuły mistrza świata i wiele innych medali. Dlatego, kiedy słyszę, że nasze najbogatsze kluby piłkarskie mogą wykupić się od wystawiania młodzieżowca w składzie – jestem wręcz załamany. To chore, to nieakceptowalne, to wręcz gwóźdź do trumny tej dyscyplina, która nie ma szans na rozwój! Bo nie rozwiną się polscy najzdolniejsi piłkarze młodego pokolenia. A tylko oni mogą pociągnąć całą dyscyplinę…

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24