Gra w defensywie ONICO Warszawa w pierwszym secie wtorkowego meczu była jak ser szwajcarski. I to z takimi dziurami, że nawet największy niejadek wśród gryzoni by się przysmakiem nie pożywił. W dużej mierze przez fatalną obronę emocje zakończyły się po kilku pierwszych akcjach. Po serii dobrych zagrywek Aleksandra Śliwki był wynik 8:2. Od tego momentu emocje były, ale pozorowane. Goście w pełni kontrolowali partię, wygrywając ją do 17.
- Wydawało się, że dobrze zaczęliśmy, nasze nastawienie było OK, ale w jednym ustawieniu straciliśmy kilka punktów i wszystko się posypało - przyznał przyjmujący ONICO Piotr Łukasik.
Ekipa Andrei Gardiniego jak na razie jest nie do powstrzymania. Przy blisko pięciotysięcznej publiczności w hali Torwar odniosła dziewiąte zwycięstwo w dziewiątej kolejce PlusLigi. Stracili tylko jeden punkt. Kolejne trudno im było stracić w stolicy. Po pierwsze, gdy było trzeba, wskakiwali na wyższe obroty. Po drugie, gospodarze rzadko ich do tego zmuszali, popełniając mnóstwo błędów. Co prawda w drugim secie drużyna Stephane'a Antigi doprowadziła do remisu 10:10, ale kolejne pomyłki i dobra gra m.in. Łukasza Wiśniewskiego i Sama Deroo sprawiły, że wicemistrz Polski prowadził 2:0.
- Spodziewaliśmy się trudnego meczu. Szczególnie, że zespół z Warszawy wielokrotnie pokazał w poprzednich sezonach, że u siebie jest niezwykle mocna w starciach z czołowymi rywalami. Jednak skupiliśmy się na sobie i nasza dobra gra, chyba zwłaszcza na zagrywce, spełniła swoje zadanie - ocenił libero ZAKS-y Paweł Zatorski.
Mimo wszystko ONICO zaczynało grać coraz lepiej. Jakby potrzebowało czasu, by znów własna hala była ich atutem. Wbrew pozorom nie byłoby w tym nic dziwnego. PlusLiga tak absurdalnie ułożyła terminarz, że stołeczny zespół wcześniejszy mecz u siebie rozegrał... pięć tygodni temu. Po (także) pięciu wyjazdowych starciach wrócił na Torwar. I dopiero w trzecim secie rywalizacji z ZAKS-ą wyszedł na prowadzenie. Najpierw niemrawo, bo 2:0, a kilka akcji późnej było już 8:1.
- Nawet jeśli do tego momentu tak to wyglądało, to tak nie było. Wciąż czujemy się jak goście. Jeśli w ciągu sześciu dni trenuje się w pięciu halach, to nie może być inaczej - mówił przygaszony przyjmujący ONICO Bartosz Kwolek.
Inna sprawa, że lider PlusLigi nie przez przypadek nim jest. Mimo ogromnej straty doprowadził do remisu po 12. Show dał Mateusz Bieniek. Bardzo dobrze serwował, atakował i grał w bloku. Niewykluczone, że gdyby zaniemógł Paweł Zatorski, to Bieniek zastąpiłby go na pozycji libero. Pogoń ZAKS-y jednak została zatrzymana, a do skutecznej gry wrócili gospodarze, znów obejmując prowadzenie. Duża w tym zasługa Andrzeja Wrony i Piotra Łukasika. Dzięki ich grze w bloku i w ataku ONICO wygrało seta 25:18.
- Tak powinniśmy grać cały mecz. I kolejne w sezonie zresztą też - stwierdził 24-letni Łukasik.
Po złapaniu odpowiedniego rytmu przez stołeczną drużynę wydawał się, że czwarta parta w końcu będzie wyrównana. Nic z tego, bo zespół gości, a zwłaszcza Bieniek, grał jak z nut. Albo jeśli ktoś woli - jak w pierwszej i drugiej partii. Przewagę ZAKSA powiększała w niemal każdej akcji. Ostatecznie wygrała do... 13.
Dla ONICO to czarta porażka w sezonie (przy pięciu zwycięstwach). W tabeli PlusLigi spadła na siódme miejsce. Kolejny mecz zagra we wtorek 4 grudnia. W hali Torwar podejmie GKS Katowice (godz. 20.30).
ONICO Warszawa - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (17:25, 19:25, 25:18, 25:13)
Daniel Pliński i Oskar Kaczmarczyk o szansach polskich drużyn w Lidze Mistrzów siatkarzy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?