Zawodniczka Klubu Wspinaczkowego Kotłownia od poniedziałkowych eliminacji prezentowała niesamowity poziom. Pierwszego dnia rywalizacji dwa razy poprawiła rekord świata, najpierw o 0,03 sekundy, a potem o kolejnych 0,15 sekundy (6,06).
– Ani przez sekundę w czasie igrzysk nie myślałam czy to o rekordzie świata czy to o medalu. Moim zadaniem było biegać swoje, wykonać swoją robotę, tyle – komentowała w TVP Sport.
Ola było główną kandydatką do złota, biła rekordy świata, generowała ogromne zainteresowanie mediów, ale trzymała się z boku od wywiadów czy medialnych aktywności.
– Bez was jest łatwiej – śmieje się. – Teraz zostało świętować i cieszyć się tym złotym medalem – dodaje.
W środowe popołudnie od ćwierćfinału do finału była najlepsza, nie pozwalając sobie na choćby najmniejszy błąd. W finale nieco strachu napędziła jej Chinka Deng, która pobiegła najlepiej w życiu (6,18), ale na Olę to nie wystarczyło (6,10). Kilkanaście minut później odebrała wymarzony medal i wysłuchała polskiego hymnu.
– Niesamowite uczucie. Wiele razy stałam na pierwszym miejscu, wiele razy słuchałam Mazurka Dąbrowskiego, ale ten moment był wyjątkowy. Dla mnie już sam udział w igrzyskach olimpijskich, a do tego złoty medal, mają podwójnie znaczenie: jako dla sportowca, ale też żołnierza Wojska Polskiego – podkreśla.
Choć wspinaczka to na pierwszy rzut oka sport indywidualny, to za sukcesem stoi wiele osób, na co także spider-woman zwraca uwagę.
– Przez okres przygotowań do igrzysk nie tylko z trenerem, który też jest moim mężem, ale z całym teamem wykonała bardzo ciężką pracę. Mówiąc o teamie mam między innymi na myśli psychologa, menedżera, dietetyka czy fizjoterapeutów. Wszyscy pracowali na najwyższym poziomie. Cieszę się, że udało nam się stworzyć taki zespół. Jesteśmy z siebie dumni – kończy.