Zmarzlik doczekał się tytułu mistrza Polski. Janowski w ogniu krytyki

Dawid Foltyniewicz
Marcin Karczewski/Speedway Ekstraliga
Już nikt nie będzie wypominał Bartoszowi Zmarzlikowi, że nie ma na koncie tytułu indywidualnego mistrza Polski. Po niedzielnym finale równie dużo mówi się o zachowaniu srebrnego medalisty, Macieja Janowskiego.

Dla wielu obserwatorów żużla w Polsce fakt, że Zmarzlik przez długie lata nie miał w swojej kolekcji złotego medalu Indywidualnych Mistrzostw Polski, wydawał się czymś niewyobrażalnym. W niedzielę można było powiedzieć, że oczekiwanie dobiegło końca. Dziesiąta próba 26-latka (i piąta na stadionie im. Alfreda Smoczyka w Lesznie) zakończyła się powodzeniem. – W końcu się doczekałem, ponieważ niektórzy nie dawali mi spokoju, że dwa razy zostałem mistrzem świata, a mistrza Polski w mojej kolekcji brakuje – mówił zawodnik Moje Bermudy Stali Gorzów przed kamerami nSport+.

Przed rozpoczęciem rywalizacji największych faworytów upatrywano w Zmarzliku oraz Macieju Janowskim. To dwóch najskuteczniejszych żużlowców w tym sezonie PGE Ekstraligi. Obaj spotkali się w 12. biegu. Po raz pierwszy tego dnia lepszy okazał się gorzowianin.

Do ich starcia doszło także w ostatniej gonitwie dnia, w której wzięli udział Janusz Kołodziej i Krzysztof Kasprzak. Ten drugi dość nieoczekiwanie prowadził na pierwszym okrążeniu. Kasprzak ostatecznie minął linię mety jako czwarty, a na czoło stawki przedarł się Zmarzlik, który utrzymał pozycję do samego końca. Za jego plecami uplasował się ustępujący mistrz Polski, Janowski. – Teraz znowu jestem w stanie jeszcze bardziej cieszyć się speedwayem, bo po raz kolejny nic nie muszę, a mogę. Bardzo się cieszę, że ta piękna czapka jedzie ze mną do domu – mówił uradowany Zmarzlik po finale. – Myślę, że wszystko po trochu składa się na końcowy dobry wynik. Dzisiaj od samego rana miałem bardzo dobre samopoczucie, plan w głowie i poskładało się to jak we śnie. Bardzo fajnie, że mistrzem Polski w tym roku jestem ja i jedziemy do Gorzowa – dodał.
Burza w sieci po zachowaniu Janowskiego

Takie rozstrzygnięcie finału IMP najwyraźniej nie było w smak srebrnemu medaliście. Janowski stanął oczywiście na podium, choć długo na nim nie zabawił. Kiedy Zmarzlik i Kołodziej pozowali fotoreporterom i oblewali się szampanem, na miejscu dla kapitana Betardu Sparty Wrocław pozostała... puszka po napoju, będącym sponsorem „Magica”.

„Tak się nie robi, bo finał IMP, to święto polskiego żużla. Zostając na podium ze wszystkimi, honoruje się wysiłek tych lepszych, ale i docenia tych, którzy oklaskują – tych tego dnia słabszych” – napisał portal PoKredzie.pl.

W sieci można oczywiście spotkać opinie również tych, którzy bronią Janowskiego, argumentując, że nikt nie ma obowiązku celebrowania. Przeważają jednak głosy kibiców, którym zachowanie Janowskiego się nie spodobało. „Wyszło słabo. Niezależnie od żalów, pretensji, urazów itp., itd. Na koniec oboje powinni podać sobie rękę jak mężczyźni i świętować swoje sukcesy, te większe i mniejsze. W tamtym roku Maciek, w tym Bartek” – napisał jeden z fanów czarnego sportu.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zmarzlik doczekał się tytułu mistrza Polski. Janowski w ogniu krytyki - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24