Zyskowski show – Anwil gromi Legię w Warszawie!

Piotr Bernaciak
Fot. Mariusz Kapala / Gazeta Lubuska
Podczas ostatniego spotkania ze Spójnią w Stargardzie warszawska Legia udowodniła, że w tym sezonie wcale nie musi być chłopcem do bicia, tak jak w poprzednich rozgrywkach. Zespół latem przeszedł metamorfozę i początek sezonu 2018/2019 udowodnił, że została ona przeprowadzona w rozsądny sposób. Drużyna pokazała swoją siłę pokonując u siebie Polski Cukier Toruń, jednak dzisiaj zadanie było jeszcze trudniejsze.

Do Areny Ursynów przyjechał bowiem Anwil Włocławek, czyli urzędujący mistrz Polski. Goście mieli za sobą udane spotkanie w Champions League przeciwko Le Mans (76:64), jednak dobrą dyspozycję w Europie przysłaniają nieco problemy w lidze. Wystarczy powiedzieć, że przed rozpoczęciem spotkania to zespół z Warszawy miał lepszy bilans zwycięstw od mistrzów Polski.

Anwil rozpoczął spotkanie w świetny sposób, od razu zmuszając Legię do prostych błędów w ofensywie. Goście rozpoczęli od prowadzenia 9:0, by po chwili dać się dogonić na jeden punkt. Legia pokazała jednak, że do poziomu najlepszej polskiej drużyny sporo jej jeszcze brakuje. Wojskowi długo nie potrafili przełamać złej passy, nieskutecznością irytował Mo Soluade oraz popełniający proste straty Rusłan Patiejew. Z drugiej strony świetnie prezentował się Szymon Szewczyk. Reprezentant Polski ma swoje problemy w nowym sezonie, jednak w drugiej kwarcie zdominował strefę podkoszową. Między innymi dzięki jego bezbłędnej skuteczności oraz równie dobrej dyspozycji Jarosława Zyskowskiego (pięć celnych trójek z rzędu!) Anwil wyszedł na dwudziestopunktowe prowadzenie.

Pod koniec drugiej kwarty podopieczni Tane Spaseva zaczęli się budzić i znaleźli sposób na dobrze zorganizowaną defensywę zawodników z Włocławka. Część strat udało się odrobić przede wszystkim dzięki dobrej grze Omara Prewitta, który z 19 punktami do przerwy był najlepszym strzelcem Legii. Po dwudziestu minutach przewaga Anwilu wynosiła jedenaście punktów.

W drugiej połowie Legia zaczęła grać z większą wiarą we własne siły i wydawało się, że jest w stanie doskoczyć do zawodników prowadzonych przez Igora Milicicia. W pewnym momencie Anwil prowadził już tylko pięcioma punktami. Wydawało się, że goście utracą prowadzenie, jednak zdołali je jeszcze powiększyć za sprawą słabej dyspozycji Legii pod własnym koszem. W trzeciej kwarcie mistrzowie Polski zaliczyli kilka ważnych zbiórek w ofensywie, co pozwoliło im przywrócić wysokie prowadzenie na kilka minut przed zakończeniem trzeciej części spotkania. Wyglądali oni na spokojnych i bardzo pewnych siebie przy nerwowej grze Legii w ataku, dzięki czemu mogli konsekwentnie powiększać swoje prowadzenie. Ostatecznie przed ostatnią kwartą spotkania goście mieli o 24 punkty więcej od legionistów.

W czwartej kwarcie było już jasne, że Legia nie nawiąże walki z Anwilem. Swoją dominację na parkiecie wciąż pokazywali Zyskowski i Szewczyk, na których gospodarze nie mieli tego dnia sposobu. Łącznie obaj zdobyli 40 (!) punktów, w Legii natomiast brakowało właśnie takiego lidera, który byłby dziś w stanie pociągnąć za sobą zespół do zwycięstwa. Oczywiście nie byłby on potrzebny, gdyby drużyna grała dobrze jako kolektyw, dziś jednak nie można było tego powiedzieć o Legii, zwłaszcza w drugiej połowie. Bez tego – Wojskowi przegrali z mistrzem Polski różnicą 31 punktów.

Legia Warszawa – Anwil Włocławek 72:103

Piotr Bernaciak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24