Algirdas Paulauskas: miękkie serce, twardy tyłek

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Algirdas Paulauskas od ponad 30 lat pracuje w zawodzie trenera.
Algirdas Paulauskas od ponad 30 lat pracuje w zawodzie trenera. Paweł Relikowski
Utytułowany litewski szkoleniowiec Algirdas Paulauskas ma w tym sezonie odbudować pozycję toruńskich "Katarzynek" w ekstraklasie. Jakie ma plany?

Długo zastanawiał się pan na propozycją Energi Toruń?

Dogadaliśmy się szybko, a uważam, że szybkość jest matką talentów. Cieszę się, że trafiłem do pięknego miasta. Dobrze się znamy, od lat łączy nas przyjaźń. Wierzę, że to nam pomoże w osiągnięciu naszych celów. Takim pierwszym jest pozbieranie składu, a potem zbudowanie z tego zespołu. Wychodzę z założenia, że nie nazwiska zawsze są najważniejsze, zespół musi być rodziną.

Pana rozstanie ze Ślęzą Wrocław po zdobyciu brązowego medalu było sporą niespodzianką

Kontrakt miałem na kolejny sezon, ale jeszcze w czasie pierwszej rundy play off zapytałem prezesa, czy nie lepiej byłoby dla klubu, gdybyśmy się rozstali. Moim asystentem był Arkadiusz Rusin, bardzo dobry trener, który powinien dostać szansę dla dobra polskiej koszykówki. Do rozmowy wróciliśmy po sezonie i uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Klubowi to było na rękę, bo budżet ma być mniejszy. Sam chciałem wrócić już na Litwę po latach zawodowej tułaczki. Ostatecznie zatrzymałem się w Toruniu, ale stąd jednak do domu mam dwa razy bliżej. Może trudno w to uwierzyć po takim dobrym sezonie, ale taka jest prawda.

Trenował pan rosyjskie kluby z dużymi budżetami, teraz pracuje pan w Polsce. Jakie warunki bardziej panu odpowiadają?

Największą satysfakcję miałem po sezonie pracy z mężczyznami w Zastalu Zielona Góra. Nie brakowało głosów przed sezonem, że spadniemy z ligi, a tymczasem wywalczyliśmy awans do ekstraklasy. Ciekawie było także w Brzegu, gdzie zbieraliśmy zawodniczki, które nigdzie nie były potrzebne, nie było pieniędzy. W Kursku także zaczynaliśmy praktycznie od zera i budowaliśmy wielką drużynę. Powiem tak: w klubach z dużymi pieniędzmi trudniej tworzy się odpowiednią atmosferę.

Większość drużyn to jednak kluby żeńskie. Lepiej panu pracuje się z kobietami?

W Zastalu mi się podobało, ale nieszczęśliwie nam się ułożył sezon w ekstraklasie. Mieliśmy długi od lutego, a tu trzeba było budować drużynę. Trzeba się wzmocnić po awansie, a nie było pieniędzy. Pierwszych osiem meczów graliśmy na wyjeździe, potem wygraliśmy trzy, ale klub mnie zwolnił. Były propozycje, ale wtedy żona grała w Odrze Brzeg. Pojechałem do niej i już zostałem.

Dlaczego zatem teraz Energa Toruń, której działacze podkreślają, że finansowo to będzie rewelacyjnie.

Dwanaście lat pracuje poza krajem. Miałem inne propozycje, ale wszystkie odrzuciłem. Stąd mam najbliżej do domu. Poza tym namawiali, namawiali, aż namówili, co zrobić. Jak to się w Polsce mówi: masz miękkie serce, musi mieć twardy tyłek (śmiech).

Jakiej koszykówki możemy się spodziewać po Enerdze pod pana ręką?

To zależy jaki będzie zespół. Zrobimy wszystko, żeby zbudować dobry skład. Może nie będzie gwiazd, ale to nie jest najważniejsze. Powiem to co każdy trener: chcemy bronić, szybko biegać i celnie rzucać. Życie pokaże.

W składzie jest kilka zawodniczek, które mają coś do udowodnienia. Choćby Weronika Gajda, która zaliczyła chyba najgorszy sezon w ekstraklasie.

Zbiera się skład, zatrudnia dwanaście koszykarek i każda wierzy, że to będzie dobry sezon. Potem wszystko okazuje się na parkiecie. Z mojej strony każda dostanie szansę, każdej jestem gotów pomóc, na ile będę potrafił. Muszą jednak pamiętać, że nie każdy zawodnik z trenerem znajdzie wspólny język, a na końcu zawsze wszystko weryfikuje wynik na parkiecie. We Wrocławiu np. była Dorota Mistygacz, dobra zawodniczka, ale w drugiej części sezonu nie pasowała do mojej koncepcji i bardzo mało grała.

Wrócił pan w ubiegłym sezonie do polskiej ekstraklasy po wielu latach przerwy. Jak się ta liga zmieniła?

Liga jest mniej więcej czwarta w Europie pod względem siły, jest naprawdę dobra. Kilkanaście lat temu było jednak więcej Polek, które w niej wiele znaczyły. Tytuł mistrzyń Europy nie był zdobyty przypadkowo, Dydek, Wlaźlak, Trześniewska to były czołowe koszykarki na kontynencie. Teraz mało jest takich koszykarek. Gdy szukaliśmy polskiej piątki do składu mieliśmy naprawdę duży problem na pozycji centra.

Podobno sam pan chciał wybrać swojego asystenta?

Wcześniej ustaliliśmy, że będzie ktoś inny i wszystko było w porządku. Kilka dni temu jednak zmienił zdanie i trzeba było szukać kogoś innego. Od początku proponowałem asystenta Litwina, który jednak w międzyczasie podpisał umowę w Austrii. Przypomniałem sobie, że z ojcem Tomasza Kubiaka dobrze nam się współpracowało w Brzegu. To dla niego szansa. Kiedyś mi też ktoś zaproponował pracę w ekstraklasie Związku Radzieckiego. Oby dla Tomasza także był to początek dobrej kariery. Choć robotę dostał po znajomości (śmiech).

Kiedy będzie drużyna, kiedy rozpoczniecie przygotowania do sezonu?

Treningi rozpoczniemy 1 sierpnia, do tego czasu chcemy pozbierać, co się rusza i grać. Na razie brakuje wszystkiego. Mamy sporo namiarów, ale na nazwiska za wcześnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Algirdas Paulauskas: miękkie serce, twardy tyłek - Gazeta Pomorska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24