Bez prawego skrzydła i z wieloma błędami własnymi. Cerrad Czarni zasłużenie przegrali z Indykpolem

Michał Nowak
Michał Nowak
Siatkarze Cerradu Czarnych Radom nie mogą być zadowoleni ze swojego występu w piątkowym meczu z Indykpolem AZS Olsztyn.
Siatkarze Cerradu Czarnych Radom nie mogą być zadowoleni ze swojego występu w piątkowym meczu z Indykpolem AZS Olsztyn. Szymon Wykrota
Piątkowy mecz przeciwko Indykpolowi AZS Olsztyn nie miał większego znaczenia dla siatkarzy Cerradu Czarnych Radom w kontekście układu tabeli. Podopieczni trenera Roberta Prygla mogli jedynie przesunąć się na siódmą pozycję, ale aby to nastąpiło musieli wygrać i liczyć na porażkę Lotosu Trefla z BBTS Bielsko-Biała, a to w sobotę nie nastąpiło. Gospodarze rozegrali słaby mecz i zasłużenie przegrali.

Radomianie mieli w piątek przede wszystkim problem z prawym skrzydłem. Ani Bartłomiej Bołądź, który wyszedł w podstawowym składzie, ani jego zmiennik w tym meczu, czyli Jakub Ziobrowski, nie prezentowali dobrej dyspozycji, a wręcz grali bardzo słabo. Pierwszy z nich skończył zaledwie cztery ataki z 15 co dało skuteczność zaledwie 27-procentową, natomiast drugi zdobył w ataku tylko... jeden punkt, a atakował 14-krotnie (skuteczność - 7 procent).

- W pierwszej rundzie w Olsztynie graliśmy również bez atakującego. Tam doszło do takiej sytuacji, że w ataku grali zawodnicy z innych pozycji. To też są zawodowcy, ja oczywiście im bardzo kibicuje, to są moi zawodnicy, ale niech oni też czują odpowiedzialność. Przecież pracują i zarabiają za to pieniądze, więc spytajcie ich, co się z nimi dzieje, bo to jest nie do pomyślenia. Ja rozumiem, że można mieć słabszy dzień. Ale jeśli jeden atakujący ma 7, a drugi 27, to o czym my mówimy. Jesteśmy zawodowcami i razem jesteśmy rozliczani - powiedział po meczu Robert Prygiel, trener Cerradu Czarnych, który był bardzo niezadowolony z postawy Bołądzia i Ziobrowskiego w tym spotkaniu.

Szkoleniowiec radomian próbował naprawić problem na tej pozycji i od czwartego seta w roli atakującego wystąpił przyjmujący, Wojciech Żaliński. Kapitan nie chciał komentować postawy swoich kolegów.

- Pomidor. Myślę, że trener jest bardziej kompetentną osobą do oceniania zawodników naszej drużyny. Ja nie chcę komentować gry swoich kolegów. Mogę wypowiedzieć się o swojej - powiedział.

Wojciech Żaliński na chwilę wrócił na pozycję atakującego, na której grał przed laty.

- To było całkiem fajne doświadczenie. Trochę jednak zabrakło. Popełniłem dwa głupie błędy, raz się pomyliłem po prostej, a później przeszedłem linię trzeciego metra. Nie mam tego czucia linii jak atakujący. Trudno. Umówmy się, ale w piątek nawet gdyby Ivan Miljković wszedł na tego czwartego seta, to mógłby nie wystarczyć i tyle - skomentował kapitan Cerradu Czarnych.

Radomianie ten mecz zaczęli dobrze. Połowa partii otwarcia była w ich wykonaniu bardzo dobra. Prowadzili kilkoma punktami i kontrolowali przebieg gry. Już druga faza tej odsłony nie wyglądała najlepiej, ale udało im się zwyciężyć. Sety numer dwa, trzy i cztery to już jednak pełna kontrola Indykpolu AZS.

- Osiągnęliśmy dużą przewagę nad Olsztynem na początku meczu. To już chyba trzecie spotkanie z rzędu, które tak dobrze zaczynamy, a potem nasza gra się rozpada. Od stanu 17:12 w pierwszym secie przestaliśmy grać. Jakimiś resztkami tej lepszej gry wygraliśmy tę pierwszą partię, ale jak potem się okazało, był to chyba tylko przypadek. Olsztyn był tego dnia zdecydowanie lepszy - dodał Żaliński.

Dużym problemem Cerradu Czarnych w tym spotkaniu były też błędy własne. Radomianie popełnili ich zdecydowanie zbyt dużo - 16 w ataku, ponadto zepsuli 17 zagrywek i zostali 14-krotnie zablokowani.

- To było dla nas bardzo złe spotkanie. Nie graliśmy dobrze i uważam, że ten mecz przegraliśmy zasłużenie - dodał Robert Prygiel.

Do Radomia wrócił Daniel Pliński, który w Cerradzie Czarnych spędził dwa poprzednie sezony i pełnił rolę kapitana.

- Sentyment na pewno jest. Człowiek z wiekiem staje się coraz bardziej sentymentalny. Jak byłem młodszy, to nie zwracałem na to uwagi. Fajnie było przyjechać do Radomia i spotkać mnóstwo wspaniałych ludzi - skomentował doświadczony środkowy, który jednak w hali przy Narutowicza nie zagrał zbyt długo, bowiem zszedł już w pierwszym secie.

- Fakt jest taki, że drugi mecz w sezonie gramy z Radomiem i drugi, gdzie schodzę w pierwszym secie. Cóż... - skomentował z uśmiechem.

Radomianie zakończyli fazę zasadniczą na ósmym miejscu u teraz czeka ich rywalizacja o miejsca 7-8 z Lotosem Treflem Gdańsk. Pierwszy pojedynek rozegrany zostanie w sobotę, 8 kwietnia w Radomiu. Rewanż w Gdańsku prawdopodobnie w czwartek, 13 kwietnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24