„Bez znieczulenia” Andrzej Grajewski: Odszedł wielki Franz Beckenbauer [ZDJĘCIA]

Andrzej Grajewski
Podziękowanie i pożegnanie Franza Beckenbauera na telebimie na Allianz Arenie przed meczem Bayern Monachium - Hoffenheim
Podziękowanie i pożegnanie Franza Beckenbauera na telebimie na Allianz Arenie przed meczem Bayern Monachium - Hoffenheim EPA/PAP
Odszedł Franz Beckenbauer – wielki dżentelmen na boisku, wspaniały trener i wielki twórca jeszcze większego Bayernu Monachium, którego był i piłkarzem, i trenerem, i prezydentem. Mam do „Kaisera” bardzo osobisty stosunek, mieliśmy bowiem niejedną okazję, aby się dobrze poznać. Dlatego bardzo osobiście traktuję tę stratę.

Podczas różnych benefisowych meczów miałem przyjemność pewnie więcej niż 10 razy spotkać się, a nawet zagrać w drużynie z Franzem. Począwszy od eventów na wyspie Sylt, gdzie graliśmy dobroczynnie dla fundacji Beckenbauera, organizowałem też 60. urodziny Lwa Jaszyna, na które wszyscy najwięksi piłkarza świata przyjechali do Moskwy, oczywiście z „Kaiserem” na czele. A co najważniejsze – i do dziś jestem z tego bardzo dumny – udało mi się przywieźć niemiecką drużynę oldbojów w składzie między innymi z Beckenbauerem, Gerdem Muellerem, Horstem Hrubeschem, braćmi Foersterami, czy Karl-Heinzem Rummenigge w 1995 roku do Warszawy i rozegrać na stadionie Legii mecz z okazji 50-lecia zakończenia II wojny światowej z reprezentacją Polski oldbojów.

Z delegacją przyleciał ówczesny prezydent DFB i na środku boiska uścisnął się na znak przyjaźni między sportowcami ze świętej pamięci naszym najwybitniejszym trenerem, panem Kazimierzem Górskim. Pamiętam, że dzień przed meczem siedzieliśmy w hotelu „Victoria” w kawiarni i nieśmiało zapytałem Franza, czy zachęciłby całą drużynę, aby wspólnie poszli na Grób Nieznanego Żołnierza, który jest naprzeciwko, i złożyli hołd ofiarom wojny. Powiedział bez chwili zawahania: – Andreas, zrobimy to nawet zaraz, nie potrzebuję z nikim rozmawiać, to jest dla nas oczywiste, skoro jesteśmy w Warszawie. Postaraj się tylko o piękny wieniec, my się na niego złożymy i zachowamy się tak, jak należy w rocznicę zakończenia wojny.

Tak zrobiliśmy, bo Franz miał posłuch absolutny nie tylko wśród kolegów z boiska. Jego fundacja zajmowała się pomocą dla biednych i to też mi imponowało. To był gość, który nie potrzebował siły głosu, aby przekonać innych. Bo był postacią wielkiego formatu jako piłkarz i trener, ale przede wszystkim jako człowiek. Dlatego uważam, że – choć pewnie bardziej dziś będziemy zachwycać się grą Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo – takiego błysku, charyzmy i autorytetu nie mają nawet ci dwaj najwięksi gwiazdorzy dzisiejszych czasów razem wzięci. Bo Franz był niepowtarzalny. I w pełni zasłużył już za życia na to, aby Alianz Arena w Monachium nosiła nazwę Beckenbauera. Nie tylko dlatego, że był najlepszym libero, najlepszą piątką w historii futbolu. Był bowiem kimś więcej niż prezydentem Bayernu, był jego architektem i budowniczym, w tej odsłonie w jakiej dziś znamy klub z Bawarii.

Franz był mistrzem świata jako zawodnik, zdobył też ten tytuł jako trener. Co obserwowałem z bardzo bliska, bo jako przedstawiciel głównego sponsora reprezentacji Niemiec miałem wstęp nawet na tajne treningi drużyny Beckenbauera. Grali w niej Panowie Piłkarze – Matthaus, Voeller, Littbarski, czy Brehme; i kilku innych naprawdę wybitnych – ale w szatni i na boisku nie mieli nic do powiedzenia. Decydował tylko jeden człowiek – Beckenbauer. I z tej roli zapamiętam Franza na zawsze. Niech spoczywa w pokoju.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24