Porażką zakończył się do Wisły Kraków sezon 2022/2023. Główny cel, jakim był awans do ekstraklasy nie został osiągnięty. To był bardzo trudny sezon dla klubu. Był znaczony przebudową drużyny po spadku z ekstraklasy, wojnami na górze, zmianami właścicielskimi i kolejną przebudową zespołu, który wywalczył awans do baraży. Przegrał je jednak z kretesem i w bardzo mocno rozczarowującym stylu. Porażka 1:4 z Puszczą Niepołomice w półfinale baraży to na pewno nie było to, czego spodziewali się na starcie rozgrywek kibice „Białej Gwiazdy”. Nie wszystkie wnioski po sezonie są jednak w odcieniu całkiem pesymistycznym. Ocena tego, co działo się w Wiśle Kraków od spadku w 2022 roku do końca rozgrywek naszym zdaniem powinna być chłodna, ale przede wszystkim sprawiedliwa. Wiślacki świat - tak jak życie - nie jest czarno-biały. My staramy się przedstawić nasze wnioski w sposób jak najbardziej obiektywny dla wszystkich uczestników wydarzeń ostatniego roku.
BRAK AWANSU TO KLĘSKA Na początek sprawa oczywista - Wisła Kraków w sezonie miała wręcz obowiązek awansować do ekstraklasy. Nie dlatego, że jest wielkim klubem, jednym z najbardziej utytułowanych w Polsce. Przede wszystkim dlatego, że mimo wielu problemów organizacyjnych, wciąż miała takie środki, które powinny pomóc zbudować zespół zdolny do po prostu wygrania tej ligi. Wisła miała najwyższy budżet w całej I lidze. Wydawała około miliona złotych miesięcznie tylko na pierwszą drużynę, a całość budżetu klubowego wyniosła nawet ponad 25 mln. To kwoty znacznie przewyższające to, czym dysponowano choćby w Łodzi czy Chorzowie. Pieniądze oczywiście meczów nie wygrywają. Wniosek jest jednak taki, że widocznie nie do końca wydano je tak, żeby zagwarantować sobie sukces. Wisła oczywiście po tym braku awansu nie upadnie. Tak jak nie upadła po spadku, choć wielu jej to wróżyło, rysując jakieś absurdalne IV-ligowe pejzaże. Czy w klubie zostaną wyciągnięte wnioski na przyszły sezon, by bardziej racjonalnie wydawać pieniądze? Dzisiaj na to pytanie nie odpowiemy. Nie mamy szklanej kuli, by to przewidzieć. Wojciech Matusik NAUKA I LIGI TRWAŁA ZBYT DŁUGO Po spadku wielu przestrzegało Wisłę, że I liga to inne rozgrywki niż ekstraklasa i trzeba ich się błyskawicznie nauczyć. Zderzenie nastąpiło już w pierwszej kolejce, gdy na Reymonta przyjechała Sandecja Nowy Sącz, a mecz zakończył się remisem 0:0. Luis Fernandez był po tym spotkaniu tak zszokowany tym z czym się zderzył, czyli bezpardonową walką, faulami, przepychankami, szarpaniem, że zastanawiał się czy jednak nie uciekać jak najdalej… Udało się go uspokoić, został. Wisła uczyła się jednak tej ligi powoli i momentami boleśnie. Owszem, na początku sezonu przepychała wygrane, ale jak się miało okazać niebawem, schody miały się dopiero zacząć. Wojciech Matusik DRUŻYNA ZBUDOWANA TAK, ŻE NIE DAWAŁA GWARANCJI Po spadku z ekstraklasy za budowę drużyny odpowiedzialny był Jerzy Brzęczek. To on wziął odpowiedzialność za transfery, za kształt ekipy, która miała walczyć o punkty. I dzisiaj z perspektywy czasu można powiedzieć, że nie zbudował zespołu na awans, co najwyżej na środek tabeli w I lidze. Problemem tej drużyny była jakość, ale też odporność na kłopoty na boisku. Wiele można przywoływać przykładów, ale weźmy choćby taki mecz w Tychach, gdzie Wisła dyktowała warunki gry w starciu z GKS-em, objęła prowadzenie, a później straciła kuriozalnego gola na 1:1 i wpadła w takie turbulencje, że już z nich nie wyszła. Takich meczów było więcej. Kilka ruchów, które zrobił Brzęczek, było po prostu niewypałami. Dzisiaj możemy to zdradzić, że np. już latem, gdy Wisła grała sparing z GKS-em Jastrzębie, ludzie z tego klubu mocno dziwili się, że krakowski klub pozyskał Jakuba Niewiadomskiego, który niewiele wcześniej w tym samym Jastrzębiu spędził trochę czasu. Usłyszeliśmy wtedy, że to nie jest piłkarz na Wisłę… Życie to potwierdziło. Takich przykładów było więcej. Weźmy takiego Ivana Bornę Jelicia Baltę. Bijemy się w piersi, sami daliśmy się trochę nabrać, że to jest facet, który w I-ligowych realiach da Wiśle trochę siły fizycznej w drugiej linii. A dał przede wszystkim kiepską grę i trudno się dziwić, że w zimie z ulgą odetchnięto przy Reymonta, gdy się tego zawodnika udało wypchnąć. Bądźmy jednak wobec Jerzego Brzęczka również uczciwi, bo trzeba mu oddać, że przekonał do pozostania w klubie Luisa Fernandeza i sprowadził takich zawodników jak Michał Żyro, Igor Łasicki czy Bartosz Jaroch. To też idzie na jego konto. Największym minusem jest jednak to, że szkoleniowiec ten nie był w stanie opanować kryzysu, w jaki wpadł zespół. Nie został przecież zwolniony po pierwszym zakręcie, dostał naprawdę wielką szansę, bo w dziewięciu klubach na dziesięć, dymisja nastąpiłaby już po spadku z ekstraklasy. Brzęczek miał niezły start, ale później pięć kolejnych meczów bez wygranej nie miało się Wiśle po prostu prawa przydarzyć w I lidze. A dopiero po takiej serii Jerzy Brzęczek z klubu odszedł. Wisła była wtedy w połowie stawki, daleko, daleko za tym, do czego aspirowała. Anna Kaczmarz PRZEGRANA JESIEŃ NIE TYLKO PRZEZ JERZEGO BRZĘCZKA Dzisiaj często w wiślackim środowisku można usłyszeć takie zdanie, że awans do ekstraklasy nie został przegrany wiosną, a jesienią. I nawet jeśli dużo w tym prawdy, to nie można całej odpowiedzialności zrzucać tylko na trenera Jerzego Brzęczka, bo byłoby to nieuczciwe. Był selekcjoner odszedł po dwunastej kolejce. Do rozegrania było zatem jeszcze mnóstwo meczów, dokładnie 22 w sezonie zasadniczym. Wisła po dymisji Brzęczka zajmowała dziewiąte miejsce w tabeli i traciła do miejsca dającego bezpośredni awans sześć punktów. Drużynę przejął Radosław Sobolewski, czyli trener, który nie musiał się jej uczyć, bo znał ją świetnie. Był przecież cały czas w sztabie. Czy dał impuls? Dał, zespół zaczął grać lepiej. Ale co ważne w tej opowieści, nie zaczął punktować lepiej. Sobolewski w lidze potrzebował czterech meczów, żeby w ogóle wygrać. Mało tego, jesienią wygrał tylko jeden raz. I choć to może być zaskoczeniem dla wielu, to średnia punktów w dwunastu meczach Brzęczka wynosiła 1,4 na mecz, a Sobolewskiego zaledwie 1,1… „Sobol” odpadł też z Pucharu Polski po dość kompromitującym występie w Lublinie z Motorem. Sam był tam zresztą wtedy tak wściekły, że wióry i stoły latały po szatni... Wracając jednak do ligi. Jeśli dzisiaj stawiamy argument, że awans został przegrany jesienią, należy uczciwie rozłożyć odpowiedzialność. W procenty kto ile powinien ich dostać, bawić się nie będziemy. Zaznaczamy jedynie, że ten obraz nie jest tak czarno-biały jak się pozornie wydaje. Andrzej Banaś ORGANIZACYJNY CHAOS Dzisiaj mało kto już o tym chyba pamięta, takie przynajmniej odnosimy czasem wrażenie, ale Wisła miała w sezonie 2022/2023 trzech prezesów. W I-ligowe rozgrywki wprowadzał klub jeszcze Dawid Błaszczykowski. Później rządził Władysław Nowak, który rezygnację złożył już po zakończeniu jesiennej części rozgrywek. A po nim stery przejął Jarosław Królewski. Tyle tytułem wstępu. Bo chyba warto też przypomnieć, że przez całą jesień z jednej strony zespół grał w lidze, a z drugiej w klubie wciąż panowało zamieszanie organizacyjne. Kłótnie między właścicielami, różne koncepcje na przyszłość klubu, briefingi z dziennikarzami. Momentami też wręcz żenujące sytuacje, gdy na wyjazdowy mecz jechali właściciele klubu, władze, a na loży VIP każdy siedział jak najdalej od siebie, byle tylko na siebie nie wpaść. Atmosfera była jesienią w klubie momentami tak gęsta, że można było powiesić przysłowiową siekierę. Dochodziło do kłótni, gdy ściany aż się trzęsły od krzyków, a uszy pracowników klubu puchły... Przykładem jest wymiana zdań, o której ostatnio w swoim oświadczeniu napisało Stowarzyszenie Socios Wisła Kraków pomiędzy władzami tej organizacji, a prezesem Władysławem Nowakiem. W tej akurat sprawie trochę się jednak Nowakowi dziwimy, bo niedługo po tym spotkaniu, po tej wręcz karczemnej kłótni, doszło do kolejnego spotkania między stronami. Padły słowa przepraszam i sytuacja wydawał się załatwiona. Po co zatem pół roku później wyciąga sprawy animozji z Socios, gdy drużyna wywróciła się na finiszu rozgrywek? Trudno nam to oceniać. Fakty są takie, że na koniec roku pewne rzeczy się unormowały, gdy decyzję o przejęciu większościowego pakietu akcji TS Wisła Kraków SA podjął Jarosław Królewski. 20 grudnia, gdy to ogłoszono, jeszcze nikt nie wiedział, w którą stronę to pójdzie. Przynajmniej jednak wyjaśniła się jedna sprawa, w stadzie pojawił się samiec Alfa, ktoś kto wziął odpowiedzialność za całość. Wojciech Matusik MAŁA STABILIZACJA Wisła Kraków w grudniu 2022 roku znalazła się na kolejnym zakręcie finansowym, organizacyjnym. Ujmując to najprościej jak się da, do piłkarskiej spółki trzeba było po prostu dosypać pieniędzy. Zrobił to ostatecznie Jarosław Królewski, a nawet jeśli wśród ogółu wzbudza on różne reakcje, to jednego nikt mu nie odbierze - wziął pełną odpowiedzialność za Wisłę. Bo gdy los powiedział „sprawdzam” - to akurat on wyjął pieniądze, by ratować klub. To jest fakt, nie opinia. I wziął się do pracy, przedstawił jakiś pomysł na klub. Jednym mógł się on podobać, innym mniej, ale zimą wreszcie w klubie coś zaczęło się dziać pozytywnego. I poprawiła się znacząco atmosfera. Królewski wrzucił w biura trochę luzu, zaczął dawać ludziom się wykazywać. No i przede wszystkim dosypał pieniędzy, o których była mowa wcześniej. Dla Wisły zaświeciło światełko w tunelu. Wojciech Matusik ZIMOWA OFENSYWA WISŁY KRAKÓW W Wiśle wiele zaczęło się na przełomie roku zmieniać w sprawach organizacyjnych, ale też pojawił się pomysł na przebudowę drużyny, która po jesieni zajmowała dopiero dziesiąte miejsce w tabeli. Trzeba było mieć najpierw jakikolwiek pomysł. Trzeba było zrobić coś, co pomoże tchnąć nowego ducha w drużynę. Jarosław Królewski uznał, że musi przede wszystkim mieć dyrektora sportowego. Postawił na Kiko Ramireza. Może to był trochę pomysł populistyczny, może trochę rodem z Twittera, którego tak uwielbia prezes Wisły, ale… Fakty są takie, że poprzez swoje kontakty Ramirez dokonał zimowej ofensywy, sprowadził przede wszystkim Hiszpanów, którzy podnieśli z marszu jakość drużyny. Ale nie tylko transfery miały pomóc w awansie. Wisła dostała wsparcie od Socios. Stowarzyszenie ufundowało drużynie za naprawdę ciężkie pieniądze aż trzytygodniowe zgrupowanie w Turcji na takim „wypasie”, o którym mogły tylko pomarzyć inne kluby w I lidze. To wszystko miało sprawić, że Wisła wróci na dobre do walki o ekstraklasę. To się akurat udało. Wróciła. Wojciech Matusik W POŚCIGU ZA CZOŁÓWKĄ Wiosną Wisła Kraków grała o wiele lepiej niż jesienią. Byłoby dużą niesprawiedliwością deprecjonować ciężką pracę jaką wykonano w okresie przygotowawczym. Gdyby wziąć pod uwagę tylko wiosenne mecze, Wisła wygrałaby I ligę w cuglach! Miałaby aż sześć punktów przewagi nad trzecim miejscem. Drużyna była bardzo dobrze przygotowana do rozgrywek od strony fizycznej. Tutaj plus dla Radosława Sobolewskiego, że postawił na skromnego, ale naprawdę świetnego fachowca z klubu od przygotowania fizycznego Kazimierza Piechnika. Wykonał on bardzo dobrą pracę. Wisła musiała ruszyć „z kopyta” i ruszyła. Wiosną wygrywała mecz za meczem, a po wzmocnieniach prezentowała się tak, że wydawało się, że nic nie będzie jej w stanie zatrzymać w drodze do ekstraklasy. Błyskawicznie odrabiała straty i nawet bezpośredni awans do ekstraklasy dość szybko stawał się po prostu realny. Gdzieś z tyłu głowy musiała się jednak pojawiać myśl, co będzie gdy z bardzo mocnej jak na I ligę jedenastki zaczną wypadać zawodnicy z powodu kartek, kontuzji? Zaczęli, ale paradoksalnie wcale nie to zatrzymało marsz Wisły do ekstraklasy. Wojciech Matusik PRZEGRANE SZANSE Może ktoś się zżymać na przypominanie tego faktu, ale on jest taki, że wiele razy w sezonie 2022/2023 Wisła stawała przed wielką szansą, żeby wszystko ułożyć pod siebie wręcz idealnie. Wiosną kilka razy było tak, że wystarczyło nawet nie wygrywać, ale choć zremisować, by wyjść na swoje. W 26. kolejce Wisła jedzie do Niepołomic. Jeśli wygra, wskoczy na drugie miejsce… Przegrywa. Życie toczy się dalej. Ruch notuje zadyszkę i po 27. kolejce po pokonaniu Stali Rzeszów 3:1 „Biała Gwiazda” wreszcie przeskakuje „Niebieskich”. Tych samych, do których na koniec 2022 roku traciła aż osiem punktów! W kolejnym meczu nie trzeba było wygrywać. Wystarczyło zremisować w Gliwicach z Ruchem, by utrzymać tę pozycję. Wisła znów przegrywa… No, ale los znów podaje rękę Wiśle, bo sytuacja w tabeli jest taka, że wyjazd do Łodzi i pokonanie ŁKS-u pozwoliłoby dojść ten zespół na cztery kolejki przed końcem na zaledwie dwa punkty. Co robi Wisła? Gra bardzo dobrą pierwszą połowę, prowadzi 2:1, a później na własne życzenie, po prostych błędach, oddaje wygraną łodzianom i już wiadomo - nie dogoni ŁKS-u. Koniec marzeń wiślaków o awansie? A gdzie tam… Los wręcz wpycha im go sam w ręce. W przedostatniej kolejce Ruch wykłada się w Katowicach, przegrywając z GKS-em 1:2 w doliczonym czasie. Wiśle wystarczy wygrać dwa ostatnie mecze, żeby nie grać nawet w barażach. Ma u siebie Zagłębie Sosnowiec, które w 2023 roku nie strzeliło nawet gola na wyjeździe. W Krakowie strzela dwa, wygrywa 2:1… A gdyby Wisła ten mecz choć zremisowała mogło zmienić się wiele, co pokazała ostatnia kolejka sezonu zasadniczego. Bo „Biała Gwiazda” wygrywa w Łęcznej 3:0 z Górnikiem, a los znów wręcz wkłada w jej ręce szansę. U siebie potyka się z Chrobrym Głogów Puszcza Niepołomice, więc półfinał baraży krakowianie zagrają ma Reymonta. A gdyby mieli ten jeden punkt więcej, prześcignęliby na koniec sezonu zasadniczego również Bruk-Bet i zagrali w półfinale ze Stalą Rzeszów. No, ale punktu zabrało… A później przy prawie 24 tysiącach fanatycznych kibiców wiślacy na Reymonta dają się ograć jak dzieci Puszczy, która wygrywa 4:1. Może zatem Wisła, która nie potrafiła wykorzystać tak wielu szans, po prostu w tym sezonie na awans do ekstraklasy nie zasłużyła? Lucyna Nenow CZY RADOSŁAW SOBOLEWSKI POWINIEN ZOSTAĆ? Pytanie o Radosława Sobolewskiego rozgrzewało przez całą wiosnę dyskusję wokół Wisły. Naszym zdaniem był on często bardzo niesprawiedliwie traktowany, gdy pisano o nim, że trener X, Y, Z nakrył go taktycznie czapką. Jakby zapominano, że trener X, Y, Z wyłożył się kolejkę, dwie wcześniej na jakiejś innej drużynie, która np. walczyła o utrzymanie. A Sobolewski z drużynami z czołówki też przecież potrafił wygrywać. W historii piłki nożnej, o losach trenerów czasami decydują momenty… Prosty przykład - Kacper Duda trafia 10 centymetrów niżej w meczu z Zagłębiem Sosnowiec przy wyniku 1:1 i zamiast na poprzeczce piłka ląduje w siatce. Wisła zamiast porażki, wygrywa, awansuje do ekstraklasy nawet bez baraży. Czy to oznaczałoby, że Sobolewski jest trenerem lepszym, gorszym czy takim samym? Wspominamy o tym, bo czasami przy tych wszystkich ocenach trzeba zachować trochę więcej chłodnej głowy. Ale to nie oznacza oczywiście, że nie widzimy, że jest to szkoleniowiec, który też popełnia błędy. Jak każdy zresztą. I wciąż czekamy, żeby np. zadać trenerowi pytanie dlaczego wybrał taką jedenastkę na baraż z Puszczą, a nie inną? Wciąż czekamy, żeby zapytać, jakim cudem ta Puszcza tak łatwo mogła sobie strzelać gole po stałych fragmentach gry, choć wszyscy wiedzą jak mocna to jest broń tego zespołu? Pytań jest znacznie więcej, ale też tym, którzy szykują już szafot, podamy jedna liczbę - 2,1… To średnia punktów, jakie zespół Sobolewskiego wywalczył wiosną, gdy zbudował go i przygotował po swojemu od A do Z. Ta średnia to razem z barażami, żeby było jasne, bo bez nich wypada jeszcze lepiej i wynosi 2,2. Gdyby w kolejnym sezonie Wisła punktowała na takim poziomie, to rozgrywki wygrałaby w cuglach! Anna Kaczmarz CO DALEJ? WŁAŚCICIEL, DYREKTOR, TRENER Fakty na dzisiaj są takie, że Wisła Kraków pozostanie na sezon 2023/2024 w I lidze. Wydaje się, że powinna znów być jednym z faworytów do awansu, choć konkurencja tym razem będzie chyba jednak mocniejsza. Tak naprawdę jakiekolwiek prognozy będziemy mogli snuć bardziej realnie, gdy wreszcie wyjaśni się, kto będzie w Wiśle rządził, kto będzie większościowym udziałowcem, czy wejdzie ostatecznie inwestor. Wtedy też będzie wiadomo kto będzie kształtował politykę transferową, kto będzie trenerem. Być może dyrektorem sportowym wciąż będzie Kiko Ramirez, ale warto, żeby odbywało się to cały czas pod kontrolą klubowych władz. Hiszpan sprowadził do Wisły niewątpliwie bardzo dobrych piłkarzy, ale też pewne jego pomysły na przyszłość budzą przynajmniej zdziwienie. No bo czy pomysł na zatrudnienie jakiegoś hiszpańskiego trenera, by ten prowadził rezerwę w IV lidze, to aby na pewno dobra koncepcja? Mamy co do tego bardzo poważne wątpliwości. Tak samo jak idea sprowadzania do „dwójki” zagranicznych piłkarzy. Choćby na pozycję bramkarza. A taki pomysł pojawił się m.in. w momencie gdy w juniorach ma Wisła młodzieżowych reprezentantów Polski, których można by ogrywać. Choćby Patryka Letkiewicza czy Jakuba Stępaka. Bo jeśli miałby przyjechać znowu taki kandydat do bramki jak kilka miesięcy temu, gdy już po posturze widać było, że to jest jakiś kosmiczny żart, to mamy nadzieję, że ktoś takie szaleństwa zatrzyma. Jeśli natomiast ma być więcej takich piłkarzy jak Junca, Villar czy Mula, to proszę bardzo… Choć i o polskim rynku zapominać nie można, bo nie każdy raport skautów, którzy pracują dla Wisły i proponują miejscowych zawodników, trzeba „odpalać” z założenia. Andrzej Banaś WISŁA MA WCIĄŻ POTENCJAŁ. OGROMNY! Tak, wiemy doskonale jak kibiców Wisły Kraków boli, że ich drużyna spędzi kolejny sezon w I lidze. „Biała Gwiazda” jest w sportowym kryzysie, będzie musiała kolejny rok grać na zapleczu ekstraklasy. To jednak wciąż klub, który ma ogromny potencjał, a kibice w minionym sezonie okazali drużynie tak ogromne wsparcie, że nadaje się to wręcz na badania socjologiczne. U siebie, na wyjazdach, wszędzie, gdzie się dało, Wisła mogła liczyć na doping, a liczby wyjazdowe musiały imponować. Tak jak w Bełchatowie na meczu ze Skrą Częstochowa czy w Bielsku-Białej na spotkaniu z Podbeskidziem. Takich meczów było jednak więcej, a wszędzie przyjazd Wisły był dla miejscowego klubu piłkarskim świętem. I co trzeba przyznać jedno - w zdecydowanej większości przypadków gospodarze okazywali Wiśle ogromny szacunek, wręcz cieszyli się, że mogą z nią grać o ligowe punkty. Wracając do kibiców, to jesteśmy wręcz pewni, że ich wsparcie w kolejnym sezonie będzie jeszcze mocniej widać, gdy na wyremontowany stadion przy ul. Reymonta będzie mogło przychodzić znów nawet 30 tysięcy widzów. Dzisiaj w wiślackim środowisku jest jeszcze wielki żal, smutek, rozgoryczenie, że nie udało się awansować. Coś nam jednak mówi, że zaraz uwaga tej społeczności bardziej skupi się na transferach, na budowaniu drużyny na nowy sezon i znów wielkich nadziejach, że Wisła wiosną 2024 roku wróci tam, gdzie spędziła zdecydowaną większość czasu w swojej historii… Wojciech Matusik NA KONIEC SĘDZIOWANIE… Zostawiliśmy ten wątek na sam koniec, bo nie chcemy, żeby ktoś myślał, że szukamy dla Wisły tanich wytłumaczeń jeśli chodzi o brak awansu do ekstraklasy. Przemilczenie pewnych faktów byłoby jednak tak samo nieuczciwe wobec krakowskiego klubu. A fakty są takie, że Wisła w całym sezonie 2022/2023 jedynie w przypadku pierwszego meczu z Arką Gdynia rywale mieli pretensje, że z boiska mógł zostać wyrzucony Ivan Borna Jelić Balta. Innych kontrowersji, które zostały rozstrzygnięte na korzyść Wisły nie pamiętamy. Jeśli ktoś uważa inaczej, jeśli o czymś zapomnieliśmy, bardzo prosimy o wskazanie takiego spotkania. Jakoś jesteśmy jednak pewni, że czegoś takie poza wspomnianym przypadkiem po prostu przez całe rozgrywki nie było! Problem polega na tym, że w drugą stronę takich pomyłek, dziwnych decyzji trochę się uzbierało. Proszę nie traktować tego jako tworzenie spiskowej teorii dziejów. Bardziej odnosiliśmy przez cały sezon wrażenie, że sędziowie boją się podejmować korzystne dla Wisły decyzje, by nie zostać posądzonym o jej jakiejś specjalne sprzyjanie. Można pewnie tutaj wymienić naprawdę sporo przykładów… Ale choć kilka warto. 8. kolejka, z boiska wylatuje w Głogowie przy prowadzeniu Wisły 1:0 Luis Fernandez. Zasłużenie, bo kopnął rywala bez piłki. Dlaczego jednak taki sam los nie spotkał również prowokatora w całej sytuacji Pawła Tupaja, pozostanie tajemnicą sędziego Dominika Sulikowskiego. Zdecydowaniem wykazał się natomiast ten arbiter w tym samym meczu dyktując rzut karny dla Chrobrego w doliczonym czasie gry, choć na powtórkach wyraźnie widać było, że Joseph Colley wybił piłkę, a nie faulował. Jedziemy dalej. 9. kolejka. Wisła przegrywa u siebie z Puszczą Niepołomice 1:3. Sędzia Paweł Malec jakimś cudem oszczędza Michała Koja, który już przed przerwą powinien wylecieć z boiska z czerwoną kartką. Nie dyktuje też rzutu karnego i nie pokazuje czerwonej kartki po strzale Mateusza Młyńskiego, choć piłka trafia w rękę obrońcy, który broni jego strzał przy wyniku 1:3 tuż przed przerwą. Znacznie lepszy arbiter od Malca, który przyjedzie na kolejne jesienne spotkanie na Reymonta niewiele później, określi tę decyzję jako… kabaret. Wiosną też uzbieralibyśmy tego trochę… Wystarczy przypomnieć „nakładkę” na Angelu Rodado w Gliwicach w polu karnym przy wyniku 1:0 dla Ruchu w Gliwicach. Mniejsze znaczenie miało to, co odstawił Tomasz Kwiatkowski w Łęcznej, gdy nie podyktował karnego za ewidentne kopnięcie Angela Rodado w polu karnym. Argument arbitra po meczu był wręcz zabawny. Bo Hiszpan już leżał… A jakby leżał i ktoś w głowę by go kopnął, to byłby karny? Tutaj Wisła punktów nie straciła. Co najwyżej Luis Fernandez koronę króla strzelców. Pewnie pan Tomek znów przeprosi, że się pomylił. Tak jak ostatnio Pogoń Szczecin, którą jego błąd kosztował medal w ekstraklasie i kilka milionów złotych. A w przypadku Wisły na koniec baraż z Puszczą… Słaby, bardzo slaby w wykonaniu „Białej Gwiazdy” i mocno to podkreślmy, że przegrała ona, bo była słabsza od rywala. Ale też nie uciekajmy od faktów. Bo czy Emile Thiakane nie zasłużył na druga żółtą kartkę i konsekwencji czerwoną po tym jak kopnął Josepha Colleya? Sprawa była raczej ewidentna, ale Piotr Lasyk uznał, że nie zasłużył… Co się dzieje, widział natomiast trener Tomasz Tułacz, który szybko zmienił Senegalczyka na Kamila Zapolnika. A ten nie potrzebował nawet dziesięciu minut, by wpisać się na listę strzelców. Efekt motyla… I jeszcze raz pytanie na koniec. Czy był choć jeden mecz w sezonie 2022/2023, po którym toczyłaby się dyskusja o kontrowersjach sędziowskich na korzyść Wisły Kraków? Tak jak wspomnieliśmy, może tylko ten z Arką na początku rozgrywek, po którym pretensje zgłaszał trener Ryszard Tarasiewicz. Andrzej Szkocki Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl