Zazwyczaj jest tak: polskie kluby ściągają Amerykanów i dla podkreślenia dobrego wyboru eksponują, że zawodnik grał w NBA. Takich graczy nie było w Polsce dużo, ale np. King Szczecin niedawno zatrudnił Malachiego Richardsona, który kilka lat temu reprezentował Toronto Raptors w mistrzowskim sezonie. Jeszcze rzadszy jest odwrotny kierunek, gdy zawodnicy po grze w Polskiej Lidze Koszykówki dostają się do koszykarskiej elity.
Na przełomie roku udało się to Craigowi Swordowi.
- Oglądałem jego debiut w NBA - 6 punktów, 3 przechwyty. Widać, że wciąż bazuje na swoim atletyzmie. Trafił na okres, gdy kluby NBA zatrudniają masę zawodników, nikt nowych nie wdraża w taktykę, a to „Kurczakowi” pewnie odpowiadało – mówi Piotr Wilento, były działacz Kinga.
To właśnie szczeciński klub ściągnął Sworda latem 2016 r.
- Przed zaproponowaniem mu kontraktu zrobiliśmy wtedy z Markiem Łukomskim i Łukaszem Bielą dużą analizę jego gry. Wiedzieliśmy, że w USA był jedną z gwiazd na poziomie szkół średnich. Dostał stypendium na dobrej uczelni z mocnej konferencji i notował bardzo dobre statystyki. Pytaliśmy się o niego też Tomka Gielo, który też grał w lidze akademickiej i wystawił mu dobrą opinię. A my szukaliśmy młodego gracza do rotacji, który pomoże nam na pozycjach rozgrywającego czy rzucającego obrońcy. Sword wydawał się wtedy dobrym wyborem – wyjaśnia Wilento.
King był dla Sworda pierwszym klubem zawodowym po ukończeniu uczelnianej gry.
- Niestety, nie był przygotowany do dorosłego życia w zupełnie nowym kraju. W campusie wszystko miał pod nosem, a do Szczecina przyjechał z dziewczyną i małym dzieckiem. W samolocie rozładowały im się telefony, pomylili loty i za pomocą agenta zaczął szukać kontaktu z nami. NA szczęście znalazłem go na berlińskim lotnisku. Przywiozłem do Szczecina, umieściłem w wynajętym apartamencie, a on podłączył konsolę do złego gniazdka i wywaliło korki w całym pionie. Przeniosłem ich do hotelu, by nie zostawiać ich i małego dziecka bez prądu – wspomina Piotr Wilento.
Craig Sword w barwach Wilków wystąpił w 19 spotkaniach. Statystycznie – 12 minut w meczu, zdobywał 4 punkty. King z niego zrezygnował po pół roku. Nikt nie ukrywał, że Amerykanin miał problem z aklimatyzacją i duże kłopoty z realizacją założeń taktycznych.
- Trener Marek Łukomski szukał dla niego miejsca na boisku, bo każdy widział, że ma talent, szybkość, siłę. Szkoda było z niego pochopnie zrezygnować. Sprawdzał się w roli defensora, ale ostatecznie postanowiliśmy znaleźć kogoś o większych umiejętnościach – wyjaśnia Wilento.
Gdyby nie pandemia koronawirusa to nikt w Szczecinie nie przypomniałby sobie Sworda. NBA ma jednak kłopoty z zakażonymi zawodnikami. Drużyny musiały grać, więc hurtem zatrudniały zawodników m.in. z G-League, czyli ligi-zaplacza NBA.
- Wiem, że Craig po przygodzie w Europie grał w Ameryce Południowej lub łapał dorywcze prace – woził jedzenie, kosił trawniki. Dostał się do G-League i klubu afilialnego Washington Wizard. I wcale nie wybijał się ponad przeciętność – mówi Wilento.
28 grudnia podpisał 10-dniowy kontrakt z Wizards. Zagrał w trzech meczach NBA. Najlepiej wypadł z Miami Heat – 14 minut i 6 zdobytych punktów. Z Cleveland Cavaliers i Houston Rockets to były już minutowe występy, bez punktowych zdobyczy. I na tym przygoda z NBA została zakończona.
16 stycznia CS będzie świętował 28. urodziny.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?