Damian Szymański: Patrzenie na upadek GKS-u Bełchatów bolało [WYWIAD]

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Damian Szymański o miejsce w składzie Jagiellonii rywalizuje m.in. z Konstantinem Vassilievem i Jackiem Góralskim
Damian Szymański o miejsce w składzie Jagiellonii rywalizuje m.in. z Konstantinem Vassilievem i Jackiem Góralskim Andrzej Banas / Polska Press
Bardzo mnie to bolało, kiedy oglądałem mecze, w których mój klub, drużyna w której się wychowałem stopniowo upadał. Do Bełchatowa trafiłem jeszcze jako młody chłopak, tam szlifowałem umiejętności w juniorskiej piłce oraz stawiałem pierwsze kroki już w tej dorosłej. Patrzenie na kolejne porażki, a tym samym obserwowanie drogi ku spadkowi GKS-u było bardzo ciężkie. Tym bardziej, że ze względu na kontuzję nie mogłem nic z tym zrobić - przyznał w rozmowie z nami reprezentant Polski Damian Szymański.

1995 rocznik - to już chyba taki ostatni dzwonek na debiut w reprezentacji U-21?
Przede wszystkim bardzo cieszę się, że jestem tutaj, na tym zgrupowaniu. Wracam do reprezentacji po długiej, bo aż dwuletniej przerwie. Odkąd ostatni raz dane było mi grać z orzełkiem na piersi, bardzo wiele się zdarzyło. Mam za sobą ciężką kontuzje, miesiące rehabilitacji, a także zmianę klubu. Tak naprawdę dopiero wracam do normalnej gry, więc tym bardziej jestem zadowolony, że zostałem powołany. Czy zagram z Niemcami? Ciężko powiedzieć to wszystko decyzja trenera.

Czy czujesz, że możesz na nią jakoś wpłynąć?
W tej chwili ze swojej strony mogę jedynie ciężko pracować podczas tych najbliższych treningów, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Myślę, że dużo dałaby mi regularna gra w Jagiellonii. Wywalczenie miejsca w składzie w klubie z pewnością byłoby kolejnym argumentem przemawiającym za tym, żeby trener Dorna postawił właśnie na mnie. To chyba mój główny cel na najbliższy czas. Teraz gdy moje kłopoty ze zdrowiem już się skończyły, zrobię wszystko, aby przebić się w zespole. Gra w Ekstraklasie na pewno przybliżyłaby mnie także do tych czerwcowych Mistrzostw Europy.

Byłeś zaskoczony, gdy otrzymałeś powołanie?
Słuchy o tym, że mogę je dostać dochodziły mnie już wcześniej, jednak długo nie chciałem w to wierzyć. Na boisku właściwie z meczu na mecz czułem się pewniej, klubowi trenerzy także mówili, że na treningach robię spore postępy. Ja sam uważam, że z każdym tygodniem wyglądam coraz lepiej, ale tak naprawdę w lidze gram wciąż ogony. Bałem się, że to wciąż za mało, aby dostać się na to zgrupowanie. Tym bardziej się cieszę, że je otrzymałem, bo wiem, jak dużym zaufaniem obdarzył mnie tym samym trener Dorna.

To chyba nie jest twój pierwszy kontakt z Marcinem Dorną?
Selekcjonera znam już od dłuższego czasu. Właśnie pod jego okiem debiutowałem w reprezentacji U-20 i przez te dwa lata wciąż miałem z nim kontakt. Trener dzwonił do mnie kiedy walczyłem z kontuzją, bardzo wspierał mnie podczas tego najcięższego okresu. Nigdy mu tego nie zapomnę. To było dla mnie ważne, że nawet kiedy miałem problemy ze zdrowiem, daleki byłem od gry w piłkę, on wciąż o mnie pamiętał. W takich sytuacjach bardzo fajnie jest mieć oparcie w selekcjonerze reprezentacji narodowej. Dzięki niemu wiedziałem, że mam o co walczyć.

W tamtej kadrze U-20 sprzed dwóch lat grało wielu zawodników, których teraz także spotkałeś na zgrupowaniu. Chyba nie miałeś problemu z wejściem do szatni?
Jak tak patrzę to trzon obu tych reprezentacji jest ten sam. Czterech pięciu piłkarzy, którzy w tamtym czasie grali pierwsze skrzypce U-20, teraz stało się filarami U-21. To dobra wiadomość, gdyż pokazuje, że ich kariery rozwijają się prawidłowo, a ich umiejętności oraz doświadczenie ciągle rosną. Fajnie ich tutaj spotkać i dzięki nim na pewno łatwiej było mi odnaleźć się na tym obozie. Pojawiło się także kilku nowych chłopaków, których wcześniej widziałem jedynie w telewizorze lub których przelotnie spotykałem na boiskach Ekstraklasy. Nie mam problemu z nikim, atmosfera na tym zgrupowaniu jest niezwykle przyjemna. Dobrze się tutaj czuję i właściwie już praktycznie zapomniałem, że nie przyjeżdżałem na kadrę prawie dwa lata.

Ironia losu. Twój ostatni mecz w reprezentacji był właśnie z Niemcami, w najbliższym również możesz zagrać przeciwko tym rywalom?

Jeśli dobrze pamiętam tamto spotkanie przegraliśmy z nimi dwa do zera. Wydaje mi się, że nie był to jednak słaby mecz w naszym wykonaniu. Popełniliśmy po prostu dwa błędy, które oni okrutnie zamienili na gole. Teraz nie ma co już o tym myśleć. Od tamtego starcia upłynęło wiele czasu, oba zespoły bardzo się zmieniły. Urosły także nasze umiejętności, także do wtorkowego meczu podejdziemy bez strachu. To jasne, że chciałbym w nim wystąpić i te dwa ciężkie lata niejako spiąć klamrą meczów z Niemcami, ale nie wiem czy mi się to uda. Jak już mówiłem skład leży wyłącznie w gestii sztabu szkoleniowego. A na nią wpływają aktualna forma oraz ilość minut rozgrywanych w klubie. Jeśli chodzi o tę drugą kwestię, wciąż trochę mi brakuje.

Kontuzja zbiegła się w czasie z chyba najgorszym momentem dla GKSu Bełchatów? Obserwowanie co się dzieje wtedy z klubem musiało być ciężkie?
Bardzo mnie to bolało, kiedy oglądałem mecze, w których mój klub, drużyna w której się wychowałem stopniowo upadał. Do Bełchatowa trafiłem jeszcze jako młody chłopak, tam szlifowałem umiejętności w juniorskiej piłce oraz stawiałem pierwsze kroki już w tej dorosłej. Patrzenie na kolejne porażki, a tym samym obserwowanie drogi ku spadkowi GKS-u było bardzo ciężkie. Tym bardziej, że ze względu na kontuzję nie mogłem nic z tym zrobić. Wciąż źle się z tym czuję, ponieważ z biegiem czasu okazało się, że tamten spadek z Ekstraklasy okazał się pierwszym krokiem ku de facto upadkowi tego zespołu. Bo jak inaczej nazwać to, że były wicemistrz Polski gra teraz w 2. lidze.

Długo nie mogliśmy oglądać Cię na boiskach. Jak to było z tą twoją kontuzją?
Moja przerwa od piłki początkowo trwała tylko cztery miesiące. Na jakiś czas wznowiłem grę oraz treningi, lecz później uraz nawrócił. Achilles zerwał się już całkowicie, przez co konieczna była operacja, a co za tym idzie aż dziewięciomiesięczna pauza. Wiedziałem, że zabieg jest nieunikniony, jeżeli chciałem dalej grać w piłkę. Gdyby nie on, mój uraz jedynie by się pogłębiał, a problemy zdrowotne powtarzały. Ciężko mi było się jednak na niego zdecydować, gdyż zdawałem sobie sprawę, że wyłączy mnie to z występów na dłuższy czas. Wiedziałem, że nie będę mógł pomóc Bełchatowowi w tak ciężkim okresie, ale nie miałem wyboru. Szkoda, że stało się to co się stało, bo nie ma nic bardziej bolesnego niż przyglądanie się słabnącej drużynie i ta myśl, że samemu nie można już nic zrobić.

Wierzyłeś wtedy, że zdołasz jeszcze wrócić do tej młodzieżowej reprezentacji?
Miałem już 20 lat więc wiedziałem, że nie będzie to łatwe zadanie. Mało czasu na powrót do juniorskich kadr, gdyż tak naprawdę jeszcze rok i zostaje tylko ta dorosła reprezentacja. Wiek nie działał więc na moją korzyść, a do tego byłem zawodnikiem pierwszoligowego klubu. Wiedziałem, że żeby ponownie trafić pod skrzydła Marcina Dorny powinienem wrócić do Ekstraklasy. Praktycznie wszyscy zawodnicy, którzy regularnie pojawiają się na tych zgrupowaniach grają bądź w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej bądź zagranicą. To jeden z powodów dla których tak bardzo naciskałem na transfer do Jagiellonii. Samo znalezienie się w Białymstoku to jednak wciąż za mało. Chciałem tutaj wrócić, więc cały czas muszę ciężko pracować nad formą.

W reprezentacji niełatwo o miejsce w składzie, ale również i w klubie wciąż nie otrzymałeś pewnego miejsca w wyjściowej jedenastce.
Konkurencja w Jagiellonii jest niezwykle ciężka. Ale przychodząc do Białegostoku doskonale zdawałem sobie sprawę, że tak właśnie będzie. To już nie jest klub z dolnej części tabeli, ale taki walczący o najwyższe cele. Ja się jednak bardzo z tego cieszę. Fakt, że nie gram, wcale mnie nie zniechęca, a jedynie motywuje do jeszcze cięższej pracy. Wiem, że przyjdzie taki moment, w którym zacznę grać już wszystko od początku, ale żeby go osiągnąć muszę teraz wytrwale trenować. Wierzę, że mi się to uda.

Gdzie będzie to trudniejsze? W kadrze Marcina Dorny czy Jagiellonii?
W tym momencie wydaje mi się, że w Jagiellonii. Tam na mojej pozycji konkurencja jest niezwykle ciężka. W pierwszym składzie występują zawodnicy z o wiele większym ode mnie doświadczeniem, a także umiejętnościami. Mają dużo silniejsze argumenty niż ja, więc nie dziwię się, że to na nich stawia Michał Probierz. Wszak o miejsce bezpośrednio walczę nie tylko z zawodnikiem aktualnie powołanym do reprezentacji Adama Nawałki, a także Tarasem Romanchukiem, który w tym sezonie radzi sobie naprawdę nieźle, ale też z Konstantinem Vassilijevem, który nie dość, że regularnie występuje w kadrze Estonii to jest w tej chwili jednym z lepszych piłkarzy naszej ligi. Muszę więc na razie pogodzić się z ławką rezerwowych. Nie czuję się jednak od nich gorszy, a jedynie cieszę się, że jeszcze czegoś się mogę nauczyć.

Uważasz, że to powołanie pomoże Ci wywalczyć grę w wyjściowej jedenastce Jagiellonii?
Myślę, że powołanie do reprezentacji U-21 wzmocniło moją pozycję w klubie. To naprawdę ogromne wyróżnienie. Jest nas tutaj tylko dwudziestu paru, część chłopaków na co dzień gra zagranicą, więc na dobrą sprawę nas z Ekstraklasy jest tutaj niewielu. Selekcjoner wybiera jedynie tych, którzy w meczach wyróżniają się in plus. Cieszę się więc, że dostrzegł także mnie. A i trener Probierz na pewno na to patrzy.

EKSTRAKLASA w GOL24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Damian Szymański: Patrzenie na upadek GKS-u Bełchatów bolało [WYWIAD] - Gol24

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24