Dante Stipica: Mocno boli porażka z Rakowem. Nie uratowałem zespołu

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Dante Stipica podczas meczu Pogoni z Rakowem.
Dante Stipica podczas meczu Pogoni z Rakowem. Andrzej Szkocki
Wiem, że piłka nie przeleciała mi daleko od rąk, ale to nie znaczy, że mogłem inaczej coś zrobić – mówi Dante Stipica, bramkarz Pogoni Szczecin. W niedzielę Portowcy przegrali na swoim boisku z Rakowem Częstochowa 0:2. Rywale są na drodze do mistrzostwa Polski, szczecinianom pozostaje walczyć o europejskie puchary.

Co zabrakło Pogoni, by spotkanie z Rakowem zakończyć zwycięstwem lub choćby remisem, bo to był mecz dwóch wyrównanych drużyn?
Dante Stipica: I my i Raków zagraliśmy dobre spotkanie. Mam poczucie, że dobrze graliśmy od początku do końca. W I połowie mieliśmy lepszą kontrolę gry, ale jeden moment pewnej słabości w grze oni potrafili wykorzystać. Ciężko mi – bramkarzowi – spokojnie to oceniać, tym bardziej, że rywal oddał dwa celne strzały na bramkę i zdobył dwie bramki. Wiemy, że Raków jest bardzo mocnym zespołem i każdy z nas musiał zagrać najlepiej jak potrafi. Sam tak do tego podchodziłem. Mocno boli ta porażka. Wiedziałem, że właśnie w takim spotkaniu muszę uratować swój zespół. Nie ważne, jak dobry był to strzał, czy był do wybronienia czy też nie miałem szans. Wychodzę z szatni zły, bo nie uratowałem tego spotkania.

Trudno o udane interwencje przy tak dobrych strzałach. Jean Carlos powtórzył to, co zrobił z Jagiellonią, ale takiego gola Władysława Koczergina trudno sobie przypomnieć.
Ale w tym nie było przypadku. Wiedziałem, że to jest zawodnik, który szuka uderzenia z dystansu. Uderza prostym podbiciem, ale bardzo mocno. W meczu z nami wykorzystał to, że miał trochę miejsca w polu karnym, spojrzał i strzelił. Nie obroniłem i jest mi smutno. Czystym kontem chciałem pomóc drużynie w zrobieniu lepszego wyniku. Przede mną dopiero analiza wideo. Raków wygrał, a my mimo swoich okazji nie mogliśmy strzelić. Może gra na to nie wskazywała, ale na końcu liczą się bramki i trzy punkty dla przeciwnika.

Strata jednej bramki do przerwy po tak zaciętej rywalizacji jeszcze nie przekreślała Waszych szans na korzystny wynik. Nim się na dobre otworzyliście w II połowie – to Carlos zdobył pięknego gola.
Carlos to zawodnik z dużą jakością. Świadczy o tym choćby to, że zimą przeszedł do Rakowa. Znów zdobył piękną bramkę. I jak w przypadku strzału Koczergina – też mnie to boli, bo tego nie wybroniłem.

Który strzał wydawał się do obrony?
Ciężko tak ocenić. Na boisku inaczej widać niż w telewizji. Wiem, że piłka nie przeleciała mi daleko od rąk, ale to nie znaczy, że mogłem inaczej coś zrobić. W mojej głowie zaraz po meczu było mnóstwo negatywnych emocji, bo mimo bardzo dobrej gry zespołu nie daliśmy rady zrobić lepszego wyniku.

W środę zapomnicie o Rakowie i pełna koncentracja na sobotnim meczu z Zagłębiem Lubin?
Nie w środę, ale już w poniedziałek. Spotkanie z Rakowem na pewno zostanie przeanalizowane, porozmawiamy o tym, co nie było dobre, by lepiej zagrać w kolejnym spotkaniu. Z Zagłębiem trzeba znów dać z siebie wszystko, by Pogoń tam wygrała.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dante Stipica: Mocno boli porażka z Rakowem. Nie uratowałem zespołu - Głos Szczeciński

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24