Start Lublin – GTK Gliwice 78:72 (28:24, 17:20, 18:20, 15:8)
Start: Carter 19, Lemar 19, Dziemba 13, Taylor 12, Laksa 6, Szymański 5, Jarecki 2, Borowski 2, Jeszke, Pelczar, Grochowski. Trener: David Dedek
GTK: Henson 16, Tabb 14, Mondy 13, Mijović 10, Furstinger 8, Słupiński 5, Szlachetka 4, Diduszko 2, Hałas. Trener: Paweł Turkiewicz
Sędziowali: Michał Proc, Grzegorz Czajka, Maciej Krupiński
Widzów: 1800
Gospodarze źle rozpoczęli spotkanie i nie potrafi złapać swojego rytmu. Pudłowali łatwe rzuty i po czterech minutach przegrywali 6:12, mając 2/9 z gry. Do walki drużynę poderwał Mateusz Dziemba. Kapitan Startu wszedł na parkiet pod koniec tej kwarty i świetnie spisywał się w obronie i ataku. Szybko zdobył siedem punktów, a lublinianie wyszli na prowadzenie 28:24. Dziemba dobrą grę kontynuował także w drugiej części i po 18 minutach gry miał 5/5 z gry oraz 1/1 z linii rzutów wolnych.
Tym razem jednak w ataku brakowało punktów Martinsa Laksy oraz Damiana Jeszke. W efekcie po pierwszej połowie Start wygrywał tylko 45:44. - Od początku nam nie szło. W pierwszej połowie pozwalaliśmy przeciwnikowi na zdobywanie łatwych punktów z kontry – twierdzi Kacper Borowski.
Lubelski zespół fatalnie rozpoczął trzecią kwartę. Po kilku prostych stratach i wielu niewykorzystanych rzutach, goście w 25. minucie prowadzili 55:48. Jedyne punkty w tym okresie rzucił Tweety Carter, trafiając zza linii 6,75 m. Amerykański rozgrywający w drugiej połowie wziął na siebie odpowiedzialność za wynik. Prowadził grę Startu, ale trafił też kilka niezwykle ważnych trójek, które utrzymały zespół w grze.
- Drużyna z Gliwic jest zespołem atletycznym. Grają szybko w ataku, dobrze zbierają piłkę i są niebezpieczni w obronie jeden na jeden. I te atrybuty wykorzystywali, szczególnie w pierwszej połowie. Do przerwy zdobyli 17 punktów z szybkiego ataku. To plus zbiórka w ataku, to były dwa elementy przez, które się męczyliśmy. W czwartej kwarcie udało nam się zatrzymać ich szybki atak, a także zebraliśmy w ataku kilka kluczowych piłek – twierdzi David Dedek.
Na początku czwartej kwarty goście wygrywali 68:63, ale przez kolejnych sześć minut nie potrafili zdobyć punktów. Gdy przy wyniku 73:68 dla Startu w 38. minucie, Tweety Carter trafił za trzy punkty, gospodarze byli już bardzo bliscy wygranej.
- Czasami jest tak, że się chce, a nie wychodzi. Ale w czwartej kwarcie chłopaki pokazali charakter i wielkie serce. Nie był to najładniejszy mecz, ale najważniejsze, że wygraliśmy. Mamy bilans 7-2 i jest super – cieszył się po spotkaniu Kacper Borowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?