Dobry, ale przegrany mecz hokeistów PGE Orlika

Marcin Sagan
Marcin Sagan
W żółtym stroju zdobywca najładniejszej bramki w meczu - obrońca opolskiego zespołu Bartłomiej Bychawski.
W żółtym stroju zdobywca najładniejszej bramki w meczu - obrońca opolskiego zespołu Bartłomiej Bychawski. Sławomir Jakubowski
Opolanie na własnym lodowisku ulegli liderowi ekstraklasy - GKS-owi Tychy 3:5.

Działaczom opolskiego zespołu udało się przed meczem potwierdzić do gry dwóch nowych zawodników: Martina Przygodzkiego (Słowak mający też Polskie obywatelstwo) i Ukraińca Dmytro Demjaniuka. Obaj przyszli z Polonii Bytom i starcie z wicemistrzem Polski było dla nich debiutem w barwach Orlika. Po kontuzji pierwszy mecz zagrał też Czech Petr Ceslik. Dzięki temu udało się w miarę zebrać skład na ten mecz, a niewiele brakowało, żeby sprawił on niespodziankę.

Po pięciu i pół minutach chyba tylko najwięksi optymiści na trybunach wierzyli, że mecz może przynieść wiele emocji. Goście zaczęli z rozmachem, a opolanie byli mocno zagubieni. Łatwo stracili pierwszego gola na początku 3. minuty, potem niemrawo rozegrali dwuminutowy fragment, gdy byli w przewadze, by w 6. min stracić drugiego gola.

Kanadyjski szkoleniowiec PGE Orlika Doug Mc'Kay po stracie drugiego gola wziął czas, który poskutkował. Opolanie grali coraz lepiej, a zawodnicy GKS-u sprawiali wrażenie, jakby już myśleli, że mecz jest przez nich wygrany. Z minuty na minutę rosła przewaga gospodarzy, a udało się ją udokumentować na 11 sekund przed końcem pierwszej tercji. Po podaniu Demjaniuka momentami zachwycający swoją grą Fin Rasmus Kulmala mocnym strzałem pokonał golkipera tyskiego zespołu Kamila Kosowskiego.

- Pierwsza tercja, choć wygrana była słaba w naszym wykonaniu - oceniał drugi trener GKS-u Krzysztof Majkowski. - Zbyt łatwo pozwalaliśmy zawodnikom Orlika na dochodzenie do dogodnych pozycji. Mało aktywni byliśmy w środkowej tercji lodowiska.

W 26. min padł wyrównujący gol, który mógłby być ozdobą każdego meczu. Pod własną bramką krążek przejął Bartłomiej Bychawski. Następnie opolski obrońca ruszył na pełnej szybkości do przodu. Minął jednego z rywali i zakończył indywidualną akcję umieszczeniem "gumy" w siatce.

- Jak przejąłem krążek i ruszyłem do przodu, to wiedziałem co chce zrobić - opisywał efektowną bramkę Bychawski. - Musiałem iść sam do końca. Wyszło idealnie.

W 31. min PGE Orlik wyszedł na prowadzenie. Gola zdobył w ostatniej sekundzie gry w przewadze Michael Cichy, a asystę przy nim zaliczyli dwaj obrońcy: Mateusz Sordon i Bychawski. Podrażnieni goście wzięli się do pracy i zepchnęli opolan do defensywy. Zrobił się kawał meczu. PGE Orlik miał nieco szczęścia, że dotrwał do końca drugiej odsłony bez straty gola, ale przede wszystkim ma w bramce Johna Murraya, który potwierdził, że jest jednym z najlepszych o ile nie najlepszym bramkarzem w ekstraklasie.

W trzeciej tercji dwa razy jednak "Jasiek Murarz" skapitulował. Bartłomiej Jeziorski w 43. min wykończył składną akcję, a w 47. min miejscowi zbyt łatwo pozwolili zbliżyć się do bramki obrońcy Bartoszowi Ciurze, który zdobył czwartą bramkę dla gości. Te gole były efektem dużej przewagi zespołu z Tychów.

Orlicy się jednak nie poddali. Ze wszelkich sił starali się wyrównać i doprowadzić do dogrywki. Blisko szczęścia był Cichy, ale trafił w słupek. Na nieco ponad minutę do końca opolanie zaryzykowali. Z lodu zjechał Murray i mając przewagę w polu gospodarze ostro postraszyli rywali. Jak to jednak w takich przypadkach bywa stracili gola po strzale Patryka Koguta (na 38 sekund przed ostatnią syreną) do pustej bramki.

- To był nasz dobry występ, ale jednak rywale byli od nas lepsi - oceniał Bychawski. - W każdym z czterech meczów w tym sezonie toczymy z GKS-em równą walkę, ale za każdym razem przegrywamy. Jeszcze nam do nich trochę brakuje. W tym spotkaniu prowadziliśmy, ale nie zdołaliśmy tego prowadzenia utrzymać. Szkoda, bo mogliśmy sprawić sporą niespodziankę.

- Jestem dumny z chłopaków, ze przegrywając 0:2 z najlepszą polską drużyną nie poddali się i potrafili doprowadzić do stanu 3:2 dla nas - zaznaczał trener Mc'Kay. - W trzeciej tercji rywale znaleźli na nas sposób i pozostaje mi im pogratulować. Byli od nas lepsi.

W czwartek opolanie zagrają ostatni mecz w tym roku. Na wyjeździe zmierzą się z Polonią Bytom, która jest bezpośrednio przed nimi w tabeli. W niej w grupie silniejszej dla zespołów z miejsc 1-6 po 26 kolejkach (na 14 przed zakończeniem fazy zasadniczej) prowadzi GKS Tychy z dorobkiem 66 punktów. Za nim są: Cracovia Kraków (62 pkt), Podhale Nowy Targ (53 pkt), Polonia Bytom (45 pkt), PGE Orlik Opole (38 pkt) i GKS Jastrzębie (34 pkt).

PGE Orlik Opole - GKS Tychy 3:5 (1:2, 2:0, 0:3)
0:1 Rzeszutko - 3., 0:2 Komorski - 6., 1:2 Kulmala - 20., 2:2 Bychawski - 26., 3:2 Cichy - 31., 3:3 Jeziorski - 43., 3:4 Ciura - 47., 3:5 Kogut - 60.
PGE Orlik: Murray - Rantanen, Sordon, Guzik, Cichy, Szczechura - Bychawski, Kostek, Demjaniuk, Kulmala, Przygodzki - M. Stopiński, Paryzek, F. Stopiński, Ceslik, Kostecki - Sznotala, Gawlik. Trener Doug Mc'Kay.
GKS: Kosowski - Bryk, Pociecha, Semorad, Kristek, Kolusz - Kubos, Ciura, Jeziorski, Komorski, Vitek - Zatko, Kotlorz, Witecki, Rzeszutko, Bepierszcz - Gazda, Górny, Vozdecky, Kogut. Trener Jiri Sejba.
Sędziował Michał Baca (Oświęcim). Kary: PGE Orlik - 2 min, GKS - 8 min. Widzów 350.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dobry, ale przegrany mecz hokeistów PGE Orlika - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24