Ekstraliga rugby: Zwycięska passa Juvenii trwa, porażka Orkana w Siedlcach

OPRAC.: Filip Bares
mat.pras.
Choć runda jesienna w Ekstralidze rugby już się zakończyła, to jednak kalendarz rozgrywek ułożony jest w taki sposób, że dwie kolejki z wiosny rozgrywane są awansem. Nie przeszkadza to Juvenii Kraków, która wygrała dziewiąty mecz z rzędu, tym razem pokonując Lechię Gdańsk. Pewną wygraną odniosło w starciu z Budowlanymi Łódź Ogniwo Sopot, a w Siedlcach tamtejsza Pogoń po pełnym dramaturgii meczu, przyłożeniu którego nie powinno być, pokonała Orkan Sochaczew 21:19.

Juvenia „zimuje” na pozycji lidera

Krakowskie „Smoki”, absolutna rewelacja tego sezonu Ekstraligi, do meczu z Lechią przystąpiły w zmienionym składzie. Zabrakło m.in. kontuzjowanego Michała Jurczyńskiego, na ławce mecz zaczęli Chemigan Beukes czy Radion Yavorshchuk. Gospodarze od początku mieli jednak przewagę w młynie, a błędy popełniane przez ekipę z Gdańska spowodowały, że sędzia Adrian Pawlik zdecydował się przyznać karne przyłożenie i Juvenia wyszła na prowadzenie 7:0.

Jednak po przyłożeniu Michała Krużyckiego „Lwy” wyrównały, a dwa rzuty karne wykorzystane przez Denzo Bruwera, przy jednym celnym kopie z podstawki Riaana Van Zyla, dały nawet przyjezdnym prowadzenie 13:10. Ostatnie słowo w pierwszej połowie należało jednak do krakowian. Z piłką w polu punktowym zameldował się Rafał Lewicki, a Van Zyl dorzucił dwa „oczka” po podwyższeniu i to Juvenia do przerwy prowadziła 17:13.

Drugą połowę gospodarze zaczęli z dużym animuszem i bardzo szybko zaliczyła dwa kolejne przyłożenia autorstwa Conwilla Draghoendera i Jakuba Rapacza. Kiedy Lewicki po raz drugi zameldował się w polu punktowym, a Van Zyl ponownie celnie kopnął na słupy, zrobiło się 36:13 dla Juvenii i wydawało się, że kolejna wygrana i komplet punktów zostaną w Krakowie.

Jednak Lechia grała bardzo ambitnie i nie zamierzała robić gospodarzom żadnych prezentów. Sebastian Beśka i Antony Siale zaliczyli po jednym przyłożeniu, Bruwer celnie kopał na słupy i „Lwy” zbliżyły się do Juvenii na dziewięć „oczek”, zabierając podopiecznym Konrada Jarosza punkt bonusowy. Co więcej, w końcówce to Lechia była stroną dyktującą warunki i walczyła o defensywy bonus. Ostatecznie nie udało im się zniwelować różnicy i krakowianie wygrali 36:27.

Juvenia „zimuje” w fotelu lidera, a w następnej kolejce pauzuje, tak że zawodnicy ze stolicy Małopolski mogą spokojnie myśleć już o rywalizacji na wiosnę.

Rollercoaster w Siedlcach, punkty po przodzie dla Pogoni

Już przed spotkaniem pomiędzy Pogonią Siedlce a Orkanem Sochaczew wielu fanów mówiło, że może to być najbardziej emocjonujące starcie w tej kolejce. I tak było, choć chyba nikt nie przewidział scenariusza tego pojedynku. W derbach Mazowsza oglądaliśmy prawdziwy rollercoaster, zakończony ostatecznie triumfem gospodarzy, o który musieli jednak drżeć do ostatniej akcji meczu.

Pierwsza połowa przebiegała zdecydowanie pod dyktando gospodarzy, którzy pierwsze 40 minut zakończyli z prowadzeniem 19:0, choć nie obyło się bez kontrowersji. Pierwsze przyłożenie dla Pogoni padło bowiem po akcji, która powinna się skończyć… co najmniej rzutem karnym dla Orkana.

W 7. minucie meczu w trakcie ataku gości, jeden z zawodników Pogoni zbił celowo piłkę do przodu. Orkan wychodził z przewagą na skrzydle, akcja mogła skończyć się nawet przyłożeniem dla sochaczewian. Skończyła się, ale… przyłożeniem dla Pogoni. Zbitą do przodu piłkę podkopał na pole punktowe Orkana Łukasz Korneć. Kopał nieatakowany przez ponad pół boiska, bo sochaczewianie dosłownie stanęli jak wryci. Sędzia spotkania Dominik Jastrzębski, po celowym zbiciu piłki przez Pogoń, powinien bowiem przerwać akcję, podyktować rzut karny dla gości, a być może ukarać gospodarzy żółtą kartką. Nie zareagował jednak. Z przyłożenia cieszyli się siedlczanie.

- Ta akcja podcięła nam skrzydła. Zawodnicy długo byli w szoku. Rozumiem, że sędzia główny mógł nie zauważyć tego celowego zbicia, ale boczny już powinien. To był moment, który moim zdaniem zadecydował o losach całego meczu. Bo jeśli przegrywamy 19:21, a rywale dostali w prezencie siedem punktów, to inaczej nie można określić tej sytuacji. Szkoda, że tak się stało – mówi drugi trener Orkana, Tomasz Malesa, który sam był świetnym sędzią.

Pięć minut po pierwszym przyłożeniu dla Pogoni było już 12:0. Siedlczanie wyraźnie dominowali. Najpierw przyłożenie zaliczył świetny tego dnia Patryk Reksulak, a następnie Paul Walters celnie kopnął między słupy. W 37. minucie w swoim stylu na pole punktowe wpadł Vaha Halaifonua, a po chwili Walters nie miał kłopotów z udanym podwyższeniem i gospodarze byli w bardzo dobrej sytuacji przed drugą częścią gry.

Po zmianie stron jednak obraz gry uległ diametralnej zmianie i do odrabiania strat ruszyli gracze z Sochaczewa. W 48. minucie rzut karny szybko rozegrał Andre Meyer i wpadł z „jajem” na pole punktowe gospodarzy. Pieter Steeenkamp nie miał kłopotów z podwyższeniem i odmieniony Orkan zaczął punktować.

Na kolejne przyłożenie Orkan musiał czekać niemal 30 minut. Wtedy właśnie Jonathan O’Neill po bardzo cierpliwej grze swojej drużyny zameldował się z piłką w polu punktowym. Z podwyższenia, mimo łatwej zdawałoby się pozycji, pomylił się jednak Steenkamp i miało to spory wpływ na końcowy wynik tego meczu. Po chwili bowiem Nkululeko Ndlovu wykorzystał rzut karny i Pogoń prowadziła 22:12. Orkan nie dawał za wygraną i po akcji formacji młyna zaliczył kolejne przyłożenie, które tym razem celnym kopem spuentował sochaczewski kopacz.

Pogoń do samego końca musiała drżeć o wynik. Gracze Orkana parli naprzód. W ostatniej akcji meczu w zasadzie byli już na polu punktowym. Cyprian Majcher podał jednak do przodu, tracąc szansę na przyłożenie i wygraną w całym meczu. Gospodarze zwyciężyli 22:19 i potwierdzili, że kiedy już się zgrają, mogą stanowić poważną konkurencję dla czołowych ekip.

Budowlani odwrócili losy spotkania

Po bardzo ciężkim meczu w Krakowie Stanisław Powała-Niedźwiecki mówił, że jest zadowolony z postawy swoich podopiecznych i determinacji, jaką pokazali. Po spotkaniu z Arką ma ku temu jeszcze większe powody. Gdyńskie „Buldogi” zaczęły z zębem i prowadziły już 15:0 po kwadransie gry. Najpierw Anton Szaszero sprytnym przekopem umożliwił bieg na pole punktowe Patrykowi Steindlowi, a następnie udanie podwyższył i trafił między słupy z rzutu karnego. Jako drugi w polu punktowym gości zameldował się Dominik Mohyła i Arka znalazła się w świetnej sytuacji.

Do przerwy jednak było… 15:15 bowiem Arka wypuściła z rąk przewagę, a Budowlani trzykrotnie przykładali piłkę w polu punktowym. To oni zresztą po przerwie wyszli na prowadzenie 22:15, ale wtedy znów dał o sobie znać Szaszero, który najpierw zaliczył przyłożenie, a potem celnie kopnął między słupy.

Ostatnie słowo należało jednak do Budowlanych. Niecałe dziesięć minut przed końcem spotkania przyłożenie zaliczył Panashe Dube, a skutecznie tym razem podwyższył Ian Trollip i ostatecznie zespół z Lublina zdobył cenne punkty, choć Arka wyrwała również bonus defensywny.

Gospodarze mogą sobie pluć w brodę, bo nawet przy wyniku 22:22 mieli kilka dogodnych okazji do tego, by zapunktować. Czy to z rzutu karnego w wykonaniu Szaszero, czy też z przyłożenia, bo byli tego bliscy. Trochę zabrakło i w Gdyni musieli przełknąć gorycz porażki.

Ogniwo kontynuuje marsz w górę

Przed początkiem sezonu wydawało się, że głównym faworytem do mistrzowskiego tytułu będzie Ogniwo Sopot. Jednak podopieczni Thomasa Fidlera, na skutek dyscyplinarnych wykluczeń, stracili kilku kluczowych graczy i cenne punkty. Jednak od kilku kolejek, od kiedy w zespole z Trójmiasta wszyscy gracze są dyspozycji, „Mewy” znów grają jak na kandydata do złota przystało.

W meczu rozpoczynającym rundę rewanżową zmierzyli się z Budowlanymi Łódź i dość pewnie pokonali beniaminka Ekstraligi 45:0. Ten wynik nie jest niespodzianką, młoda drużyna Budowlanych nie ma na koncie jeszcze ani jednego punktu i trudno było przypuszczać, że zmieni się to w starciu z rozpędzającym się Ogniwem.

Dobrą partię rozegrał Wiktor Wilczuk, który zaliczył dwa przyłożenia, pierwsze w 2. minucie meczu. Już do przerwy Ogniwo prowadziło 26:0, a w drugiej połowie tylko potwierdziło swoją dominację i ostatecznie zapisało na swoim koncie kolejne pięć punktów, zbliżających drużynę z Sopotu do ligowej czołówki.

W pierwszy weekend listopada zostanie rozegrana jedenasta kolejka Ekstraligi rugby i będzie to już ostatni akcent klubowych zmagań w tym roku kalendarzowym. Powrót na boiska zaplanowany jest na drugą połowę marca.

Wyniki 10. kolejki:

KS Budowlani Commercecon Łódź - MKS Ogniwo Sopot
Ogniwo: Wojciech Piotrowicz 10, Wiktor Wilczuk 10, Jordan Tebatt 5, Piotr Zeszutek 5, Mateusz Plichta 5, Paul Thompson-Wells 5, Jakub Burek 5,

RzKS Juvenia Kraków – Lechia Gdańsk 36:27 (17:13)
Juvenia: Riaan van Zyl 9, Rafał Lewicki 10, Conwill Draghoender 5, Jakub Rapacz 5, karne 7
Lechia: Denzo Bruwer 12, Michał Krużycki 5, Sebastian Beśka 5, Antony Siale 5

RC Arka Gdynia - Edach Budowlani Lublin 22:29 (15:15)
Arka: Anton Shashero 12, Dominik Mohyła 5, Patrick Steindl 5
Budowlani: Ian Trollip 8, Bartłomiej Jasiński 5, Kudakwashe Nyakufaringwa 5, Grzegorz Szczepański 5, Panashe Dube 5

Awenta Pogoń Siedlce - RC Orkan Sochaczew 22:19 (19:0)
Pogoń: Patryk Reksulak 7, Łukasz Korneć 5, Vaha Halaifonua 5, Paul Walters 2, Nkululeko Ndlovu 3.
Orkan: Andre Meyer 5, Jonathan O’Neill 5, Krystian Olejek 5, PW Steenkamp 4.
Żółte kartki: Grzegorz Muszyński, Vaha Halaifonua, Paul Walters, Robert Bosiacki (Pogoń), Adrian Pętlak (Orkan)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24