Franciszek Smuda (trener Górnika): Pomysł, który mam to harakiri, nic więcej

KK
Górnik Łęczna
Na konferencji prasowej po meczu Górnika Łęczna z Zagłębiem Lubin, który zakończył się wygraną gości 3:1, pomimo rozczarowania, trener Smuda mówił, że nadal wierzy w utrzymanie. Relacjonujemy całość spotkania popularnego "Franza" z dziennikarzami.

Jakby Pan podsumował porażkę 1:3 z Zagłębiem?
Wszyscy oczekiwaliśmy zwycięstwa, bo byłby to duży krok ku utrzymaniu. Niestety, przegraliśmy. Dobrze rozpoczęliśmy to spotkanie i prowadziliśmy, ale błędy, które popełniamy w defensywie są czasami niezrozumiałe. Niestety, one pojawiają się w każdym meczu. Akurat w tym sezonie mieliśmy tego pecha, że z powodu kontuzji wypadali nam ze składu obrońcy. Musieliśmy to ciągle łatać i często przestawiać ten zespół, co też nie jest łatwe i dobre dla drużyny. Błędów przeciwko Zagłębiu było za dużo, a rywale są bardziej doświadczeni w grze na wyjazdach i potrafili nas skontrować za każdym razem. Na pewno nie był to ostatni mecz. Został nam jeszcze jeden finał i trzeba się zmobilizować. Mamy drużynę, która jest w stanie wygrać na wyjeździe z Ruchem i myślę, że nam się to uda.

Ma Pan na swoim koncie trzy mistrzostwa Polski. Jakie znaczenie dla takiego trenera miałby ewentualny spadek?
Przychodząc do tego klubu musiałem liczyć się z tym, że to mnie może spotkać. To nie jest jakaś nowość dla mnie. Wiedziałem, że będzie walka do końca i może się udać, ale też nie musi się udać. Każdy trener musi przyjąć wszystkie możliwe warianty.

Czy ciężko jest zmobilizować piłkarzy, którzy od dłuższego czasu nie otrzymują wypłat?
Eh...(dłuższa pauza). Wielu ludzi nie wiedziało jak ta sytuacja wygląda. Teraz zostało to opisane w mediach. Na pewno mobilizowanie tych chłopaków bez przerwy jest trudne, bo jednak codziennie ktoś zada pytanie „a kiedy, a kiedy, a kiedy?”. Najlepiej powiedzieć „maniana, maniana, manania (w języku hiszpańskim – jutro – red.). Albo po grecku ávrio. Nie jest łatwo, ale myślę, że sobie poradzimy bez tego. Na pewno każdy z zawodników, nie myśląc nawet o zaległościach chce wygrać i daje z siebie wszystko. Ale też gdzieś w zanadrzu głowy siedzą myśli typu „a może już nigdy, a może dostanę, a może nie?”. To jest problem, ale musimy to odłożyć i w tym tygodniu nie może nas to interesować. Trzeba skupić się na ostatnim spotkaniu. Zauważyłem też, że ten zespół musi odpocząć. Może musimy jakoś zmienić treningi w ten sposób, by zawodnicy mieli więcej chęci, odpoczynku i świeżości. Tylko to nam może pomóc, bo w założeniach taktycznych w ciągu paru najbliższych dni zbyt wiele nie poprawimy.

Która połowa była lepsza w wykonaniu Pańskiego zespołu?
Do utraty pierwszej bramki można powiedzieć, że z naszej strony to była normalna gra, którą prezentujemy w każdym meczu. Natomiast później to już była nerwowość, bo każdy myślał, żeby tylko nie przegrać. W takich momentach popełnia się najwięcej błędów.

Wspominał Pan o tym, że ciągle ze składu wypadali obrońcy. Ma Pan pomysł na najbliższy mecz? Teraz przez nadmiar żółtych kartek nie zagra Adam Dźwigała.
Eh...(dłuższa pauza). Pomysł, który mam to harakiri, nic więcej. Ale czasami takie harakiri wypala. Za dużo już tego było w tyłach i gdybyśmy mieli stabilną obronę, to sami widzieliście przez rundę wiosenną, że już dawno sprawa byłaby zażegnana. Dawno, bo piłkarsko graliśmy dobre spotkania, ale zawsze ktoś nas złapał w defensywie na różnych błędach.

Jak Pan wytłumaczy zachowanie defensorów po obronionym rzucie karnym, gdy zamiast zareagować stali i patrzyli się jak rywale dobijają strzał z jedenastu metrów?
To jest niewytłumaczalne. Przy każdym uderzeniu na bramkę obrońcy muszą asekurować bramkarza. Przy tym rzucie karnym ktoś mógł wyskoczyć i uratować sytuację, ale generalnie każdy myśli, że jak już jest karny, to bramka jest pewna. Chyba każdy z naszej drużyny tak sobie w głowie zakodował i stał, patrząc jak rywal dobija. To jest niesamowite, ale to są ułamki sekund i nawet nie zdążyłem krzyknąć, żeby asekurowali.

Wygląda Pan na zrezygnowanego, ale chyba Pan się nie poddaje?
Ja nie odpuszczam długo, długo. Byłem już w gorszych sytuacjach niż obecna i też wychodziłem z nich obronną ręką. Powiedziałem już chłopakom w szatni, że został nam jeszcze jeden finał. Ten najważniejszy. Postaramy się ten finał wygrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Franciszek Smuda (trener Górnika): Pomysł, który mam to harakiri, nic więcej - Kurier Lubelski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24