- Jestem nowotarżaninem z krwi i kości. Każdy chłopak w Nowym Targu gra w hokeja, ja też próbowałem z kolegami na ulicy. Do klubu trafiłem z o rok młodszym bratem Władysławem. W naszej rodzinie były tradycje hokejowe, dziadek Władysław był przez wiele lat bramkarzem w Podhalu, a tata zagorzałym kibicem tego klubu - wspomina Bryniczka.
Mając 15 lat, wyjechał do Stanów Zjednoczonych. - Dostałem stypendium w Orchard Lake, gdzie jest duża grupa Polaków. Trafiłem tam razem z Krystianem Dziubińskim. Spędziłem tam półtora roku, zobaczyłem jak wygląda hokej amerykański od podszewki. Ten pobyt w USA dużo mnie nauczył, ale gdy skończyło mi się stypendium, musiałem wracać, bo rodziców nie było stać na takie koszty. Od razu zagrałem w mistrzostwach świata do lat 18. Na __tym turnieju zostałem wybrany najlepszym graczem naszej reprezentacji - wspomina Bryniczka.
Potem przez jedenaście lat grał w Podhalu. - Bardzo mile wspominam ten czas, często razem graliśmy w tej samej formacji z bratem Władysławem, który przed pięcioma laty zakończył karierę sportową. W zespole Podhala zadebiutowałem w 2007 roku w meczu Pucharu Polski z GKS Katowice. A w ekstraklasie po raz pierwszy wystąpiłem dwa lata później przeciwko Cracovii. Nie pamiętam już wyniku tego spotkania, ale pamiętam, że wypuszczono mnie na Leszka Laszkiewicza, który mocno nami „zakręcił” - mówi.
Dlaczego teraz zdecydował się na przejście do „Pasów” ? - Myślę, że każdy sportowiec potrzebuje nowych wyzwań. Chciałem zmienić coś w moim sportowym życiu. Wybrałem Cracovię, bo to przecież uznana firma, mistrz Polski i gra w niej wielu świetnych zawodników. Będę chciał pomóc drużynie w obronie mistrzowskiego tytułu. W zespole zostałem bardzo ciepło przyjęty. Mam kilku kolegów z Podhala, poza tym znam się z większością hokeistów z tafli. Do tej pory byliśmy rywalami na lodzie, nie raz iskrzyło, ale zawsze zachowaliśmy dla siebie szacunek. Jestem przygotowany na to, że w okresie przygotowawczym trzeba będzie wylać wiele potu. W __środę (tj. dziś - przyp.) czeka mnie pierwszy w życiu trening kajakowy, obawiam się, że będę na szarym końcu - mówi hokeista.
Zawodnik nie ukrywa, że dodatkowym argumentem za przejściem do „Pasów” jest fakt, że zespół ten zagra w Lidze Mistrzów. - Myślę, że marzeniem każdego polskiego zawodnika jest, aby wziąć udział w tych rozgrywkach. Mój cel się spełnia, mam nadzieję, że zdrowie dopisze, uniknę kontuzji i zadebiutuję w Lidze Mistrzów. A rywali w grupie mamy bardzo ciekawych i bardzo mocnych. Zresztą wśród 32 zespołów nie ma słabeuszy. Trudno dzisiaj powiedzieć, kto będzie dla nas najgroźniejszy - twierdzi.
Przed kilkoma tygodniami Bryniczka grał w reprezentacji Polski na mistrzostwach świata dywizji 1A w Kijowie, gdzie Polacy zajęli czwartą lokatę. - W drużynie narodowej zadebiutowałem 7 lat temu, kiedy prowadził ją Wiktor Pysz. W minionym sezonie szansę gry w reprezentacji dał mi selekcjoner Jacek Płachta. Cieszę się, że ją wykorzystałem. Czy utrzymam miejsce w zespole narodowym? To już tylko zależy ode mnie, od mojej postawy na lodzie. Liczę, że dobrymi meczami w klubie potwierdzę swoją przydatność do reprezentacji - mówi.
Kasper Bryniczka jest żonaty, ma 16-miesięcznego syna Władysława. - To na cześć moje dziadka i brata - wyjaśnia.
Follow https://twitter.com/sportmalopolskaWIDEO: Sportowy raport, poniedziałek 22 maja (lektor)
Źródło: Press Focus/x-news
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
