Jan Vlasko odszedł z Zagłębia

Oczekiwania związane z przyjściem Jana Vlaski do KGHM Zagłębia Lubin były spore, słowacki rozgrywający imponował występami na rodzimych boiskach i spodziewano się, że przeniesie dobrą grę również na polskie boiska. Niestety dla kibiców klubu z Lubina nigdy do tego nie doszło. Vlasko już od początku przygody w stolicy polskiej miedzi był czasami wystawiany na lewym skrzydle, a zatem pozycji, która nie pasowała do jego charakterystyki. Szybko złapał kontuzję, która wykluczyła go z gry na dłuższy czas, a gdy wrócił do akcji, zastał w Lubinie Filipa Starzyńskiego.

Pomocnik reprezentacji Polski bez problemu wygrał rywalizację na pozycji numer 10 ze słowackim rozgrywającym, którego Piotr Stokowiec widział już nawet wyłącznie w roli skrzydłowego. Po drodze miał większe lub mniejsze problemy ze zdrowiem. Kibice wciąż pokładali w nim spore nadzieje, lecz z miesiąca na miesiąc stawało się coraz bardziej jasne, że Vlasko Zagłębia nie zbawi. Coraz częściej występował w drugim zespole mając nadzieję na wywalczenie sobie kolejnej szansy w pierwszej drużynie. Do renesansu formy nie doszło, a 27-latek więcej razy był częścią plotek transferowych niż osiemnastki meczowej lubinian.

W Zagłębiu wystąpił w 36 ligowych spotkaniach, ale ta liczba zakłamuje wkład Vlaski w grę "Miedziowych". Łącznie spędził na ekstraklasowych murawach zaledwie 978 minut, a we wszystkich rozgrywkach zaliczył łącznie 1578 minut. Zaliczył trzy asysty i nie zdobył ani jednej bramki. To niezwykle mało jak na potencjalną gwiazdę polskiej ligi. W Lubinie zapamiętają go zapewne głównie za sprawą wykorzystanego karnego w meczu kwalifikacji LE przeciwko Partizanowi Belgrad.

Po dwóch latach cierpliwość obu stron dobiegła końca - kontrakt Jana Vlaski został rozwiązany za porozumieniem stron, a transfer Słowaka okazał się jednym z najbardziej nieudanych ruchów Zagłębia w ostatnich czasach.