Kadra po Euro. Mamy drużynę, możemy dalej marzyć

Trener Nawałka może z optymizmem patrzeć w przyszłość
Trener Nawałka może z optymizmem patrzeć w przyszłość Bartek Syta
Idziemy do przodu i Euro to potwierdziło - twierdzi Adam Nawałka. Selekcjoner rzadko mówi coś odkrywczego, ale w tym przypadku ma całkowitą rację.

Sceny, które wydarzyły się tuż po meczu z Portugalią w strefie, gdzie dziennikarze mogą porozmawiać z piłkarzami, najlepiej podsumowują to, co wydarzyło się we Francji. Polscy zawodnicy wychodzili jeden po drugim i jeszcze zanim zaczynali coś mówić, na ich twarzach malowało się jedno uczucie. Rozczarowanie.

Lewandowski - jak zwykle profesjonalny, także w kontaktach z mediami, ale z oczami, w których kręciła się jeszcze niejedna łezka. Błaszczykowski - ze wzrokiem wpatrzonym przed siebie i wierny swoim zasadom: no comments. Pazdan - nowa gwiazda drużyny, choć daleko od podkreślania swojej roli dla zespołu. Mączyński - poważna twarz, ani jednego uśmiechu.

Każdy z zawodników wychodził z szatni z ogromnym poczuciem niedosytu. Szczęście było tak blisko, a jednak jeden chybiony strzał w serii rzutów karnych pozbawił ich awansu do półfinału.

To najlepiej pokazuje, jaką ewolucję przeszła ta drużyna nie tylko podczas turnieju we Francji, ale przez dwa i pół roku, od kiedy selekcjonerem został Adam Nawałka.

Drużyna - to najlepsze słowo. Przed mistrzostwami jasne było, że mamy kilka indywidualności - nawet klasy światowej - które ciągną grę zespołu i nadają jej ton. Robert Lewandowski, czwarty zawodnik do Złotej Piłki w ubiegłym roku, jechał do Francji jako król Bundesligi i poważny kandydat do zdobycia tytułu króla strzelców. Grzegorz Krychowiak był opromieniony dwoma kolejnymi triumfami w Lidze Europy. Dawno takich osobowości, odgrywających niemałą rolę w europejskim futbolu, nie mieliśmy. A jednak to nie indywidualności zdecydowały, że na Euro odnieśliśmy sukces.

One tylko były twarzami tego, co Adam Nawałka wpajał zawodnikom od początku zgrupowania - jeśli chcemy razem coś osiągnąć, to musimy stanowić całość, bez podziałów na boisku, bez prywatnych interesów, z bezwzględnym podporządkowaniem nadrzędnemu celowi. Jakub Wawrzyniak, rezerwowy na tym turnieju, nie był pewnie upoważniony przez wszystkich kolegów do przedstawiania wspólnej filozofii, ale na konferencjach w La Baule idealnie oddawał ducha ekipy. - Jestem zbudowany tym, jak gramy, jak obrona jest spójna na boisku. Pewnie, że wszyscy staramy się przekonać trenera, aby dał nam szansę, ale ponad wszystko liczy się dobro drużyny.

Nawałka umiał dobrać sobie żołnierzy, którzy pójdą za nim w ogień, ale również - jeśli zostaną odstawieni na bok - nie będą rozbijać atmosfery.

Selekcjonerowi udało się to w specyficznej sytuacji. Dzięki żelaznej dyscyplinie, postawił przecież na 13-14 zawodników, którzy regularnie pojawiali się na boisku, reszta musiała obejść się smakiem i czekać ewentualnie na wyjątkowo szczęśliwy zbieg okoliczności. A jednak nikt nie domagał się publicznie, że zasługuje na miejsce kosztem kolegi. Hierarchia została jasno określona i każdy wiedział, gdzie jest jego miejsce.

Obrazkiem, który najlepiej oddaje ducha drużyny, pozostanie zapewne chwila zaraz po zdobyciu gola przez Lewandowskiego w spotkaniu z Portugalią. Kapitan zrzucił z siebie presję, która towarzyszyła mu, gdy nie strzelał bramek w poprzednich spotkaniach, ale jako pierwszy rzucił mu się na plecy z szaleńczą radością Błaszczykowski, były kapitan. Między nimi nie zawsze wszystko układało się najlepiej, ale nigdy nie pokazali tego na boisku. Również Kuba najgłośniej domagał się ukarania Fabiana Schära, gdy Szwajcar bezpardonowo ciął po nogach Roberta, zasługując nawet na czerwoną kartkę. Na murawie nie było przyjaźni albo animozji. Dlatego Lewandowski jasno podkreślał po pechowym ćwierćfinale, że to wcale nie Błaszczykowski zawinił. Przegrali wszyscy. Jako drużyna.

I jeszcze jedno. Na Euro przyjechali zawodnicy mający wcześniej status gwiazdy i tzw. Fusy, jak samozwańczo nazwali się piłkarze, którzy na co dzień nie występują w znanych ligach europejskich. Wielkiej różnicy nie było widać. Szczególnie Michał Pazdan, ale też Artur Jędrzejczyk czy niespełna 20-letni Bartosz Kapustka, będący rewelacją w polskiej ekipie, potrafili wznieść się na poziom wyższy niż prezentowali dotychczas (zawiódł jedynie Piotr Zieliński). Nawałka przekazał im tyle energii, aby pokazali to, co mają najlepszego.

Jedyne, co można mu zarzucić, to nadmierną zachowawczość po strzeleniu gola. W fazie pucharowej brakowało czasem odrobiny szaleństwa.

Ekipie Nawałki brakuje jeszcze trochę, aby nawiązać do najlepszych tradycji z lat 70. i 80., ale pod jednym względem okazała się lepsza od zespołów Górskiego i Piechniczka. Dzisiaj może jeszcze trudno w to uwierzyć, ale nigdy się nie zdarzyło, abyśmy na wielkiej imprezie nie przegrali meczu. Tymczasem we Francji polscy piłkarze potrafili postawić się zarówno solidnym europejskim średniakom (Szwajcaria, także Ukraina), jak i drużynom, które są stałymi bywalcami ostatniej fazy wielkich turniejów (Portugalia, Niemcy). W głównej mierze to zasługa niemal bezbłędnej obrony, w której Glik z Piszczkiem i Fabiańskim potwierdzili klasę, a Pazdan osiągnął życiową formę, ale też ogromnej pracy w defensywie Krychowiaka (często ustawiał się na pozycji ostatniego obrońcy…), Lewandowskiego czy Milika, choć dwaj ostatni byli rozliczani z czego innego.

Dużym atutem Polaków była też gra na skrzydłach, z szalejącymi po bokach: Grosickim, bezkompromisowym Kapustką i przede wszystkim Błaszczykowskim.

Największym paradoksem tych mistrzostw pozostanie jednak zapewne to, że Kuba, nasz najlepszy piłkarz, autor dwóch goli i jednej asysty, przestrzelił karnego w decydującym momencie. Futbol jest piękny, ale czasami bywa też okrutny.

Nie zmienia to najważniejszego wniosku - we Francji narodziło się coś nowego. Najlepiej ujął to Grzegorz Krychowiak, dobry duch tej drużyny, najlepszy przykład, jak indywidualnie można podnieść poziom w krótkim czasie. Piłkarz Sevilli, a już niebawem PSG, nieustannie windował poprzeczkę, przypominając przez cały pobyt, że nie należy zachłystywać się tym, co już Polacy osiągnęli, ale trzeba mierzyć jeszcze dalej i jeszcze wyżej. - To nie jest żaden koniec, to dopiero początek - mówił Krychowiak po ostatnim meczu. - Myślę, że mimo rozczarowania, które przeżyliśmy na końcu, zapamiętamy z tych mistrzostw przede wszystkim to, co było dobre. Mamy młodą drużynę, która cały czas się rozwija. Przygotowujemy się już do kolejnej wielkiej imprezy, tym razem mistrzostw świata za dwa lata w Rosji.

Istotnie, Adam Nawałka zbudował wspólnie z piłkarzami coś, co wydaje się oparte na mocnych podstawach. I ma tego świadomość. - Oczekiwania kibiców są dla nas dodatkową motywacją. Cieszymy się, że mogliśmy dostarczać im coraz więcej radości. Przeciwnicy będą teraz do nas podchodzić z dużo większą powagą, ale jeśli chcemy odgrywać jakąś rolę w europejskim futbolu, musimy być na to przygotowani - mówił selekcjoner.

Ale teraz musi zrobić kolejny krok, aby tę silną pozycję utrzymać. Znając jego dążenie do perfekcji, nie powinno to być aż takie trudne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24