Karol Ostrowski z MKP Szczecin: Udowodnię, że stać mnie na więcej [ZDJĘCIA]

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Karol Ostrowski podczas MŚ w Melbourne
Karol Ostrowski podczas MŚ w Melbourne Paweł Skraba/Polski Związek Pływacki
Pływanie jest taką dyscypliną, że tu wszystko trzeba wytrenować, a czym mniej treningów, tym większe straty w zawodach – wyjaśnia Karol Ostrowski. Rozmowa z pływakiem MKP Szczecin, uczestnikiem Mistrzostw Świata w Melbourne.

Podczas grudniowych MŚ na krótkim basenie w Melbourne zaprezentowało się ośmioro reprezentantów Polski. Zdobyli dwa medale – Katarzyna Wasick srebro na 50 m stylem dowolnym i brąz Kacpra Stokowskiego na 50 m stylem grzbietowym. Jedynym pływakiem z Pomorza był Karol Ostrowski z MKP Szczecin, który jednak nie może być w pełni zadowolony z występów. W trzech startach indywidualnych nie awansował do strefy półfinałowej, a udział w sztafecie zakończył na dyskwalifikacji drużyny.

Jakie wnioski, jakie wrażenia po powrocie z Mistrzostw Świata w Melbourne?
Karol Ostrowski: Na pewno nie jestem bardzo zadowolony z tych mistrzostw. Nie wszystko tam było złe, ale generalnie wróciłem bez uśmiechu. W Melbourne pływałem na czasach zbliżonych do moich życiówek, ale po pierwsze ich nie poprawiłem, po drugie nie udało się ani razu awansować do półfinału. Trochę takiego wyniku mi brakowało. Leciałem do Australii wierząc, że będzie lepiej i nawet ostatnie sprawdziany wskazywały, że może być naprawdę dobrze. Na 50 m stylem motylkowym zająłem 20. miejsce w stawce z dobrym czasem, który rok temu dawał miejsce w półfinale, ale tym razem poziom być wyższy. Na 100 m kraulem byłem 19., a bardzo się nastawiałem, że uda się być w półfinale, czyli w gronie szesnastu najlepszych. Zabrakło niewiele, ale jednak. Jeśli mogę się jakieś usprawiedliwić to przyznam, że w przygotowaniach nie wszystko zagrało. Pływanie jest taką dyscypliną, że tu wszystko trzeba wytrenować, a czym mniej treningów, tym większe straty w zawodach. Ja trzy tygodnie przed mistrzostwami świata miałem kłopoty z barkiem. Przez dwa dni nie mogłem trenować rąk. Wróciłem po tej przerwie, ale kłopoty nadal były i pływałem w zasadzie tylko nogami. Ta przerwa w sumie potrwała tydzień, ale w tak ważnym momencie rozbiło mi to trening. Wcześniej też miałem kłopoty zdrowotne, ale nie tak długie. Takich zaległości nie dało się już nadrobić. Nie czułem się zbyt dobrze w wodzie, nie miałem tzw. czucia wody. Starałem się optymistycznie podchodzić do występów, ale jednak to nie było to. Niestety, ale podłamałem się tym brakiem półfinału na 100 m kraulem. I sam byłem tym zaskoczony, bo dotychczas uważałem się za sportowca, który potrafi sobie radzić ze stresem, wie, jak podejść do najważniejszych startów i jak zareagować po występach. W Melbourne takiego psychologa przy mnie zabrakło. Mówiłem sobie po pierwszych dwóch występach, że jest dobrze, że forma jest, ale jednak z tyłu głowy była już myśl, że się nie uda, że nie jestem w najlepszej dyspozycji. Walczyłem, ale zająłem odległe miejsce, z większą stratą do życiówki. To dla mnie też wskazówka, by takie psychologiczne wsparcie zabezpieczyć sobie przed kolejnymi występami. Myślę już o kolejnych startach.

Zabrakło obycia na takich mistrzostwach?
Przede wszystkim zabrakło dobrego wyniku na 100 m kraulem, bo to zaprocentowałoby przed „50” i ta całościowa ocena byłaby dużo lepsza. Zbieram jeszcze te doświadczenie, ale liczyłem już teraz na coś więcej. Kwestia zdrowia, ilości opuszczonych przez to treningów to jedno, ale już w basenie popełniałem za dużo błędów, które też kosztowały mnie ułamki sekund. Na krótkich dystansach nie można tak pływać, a ja sporo traciłem.

Była już jakaś burza mózgów, co zrobić, by w następnej dużej imprezie było lepiej?
Nie będę podejmował żadnych nerwowych decyzji. Nie ma ku temu powodu, bo nie było też aż tak źle. Byłbym głupcem, gdybym teraz chciał opuścić MKP Szczecin. Po pierwsze mam w klubie stworzone bardzo dobre warunki treningowe, po drugie świetnie mi się współpracuje z trenerem Oskarem Krupeckim, którego uważam za najlepszego polskiego trenera od sprintów. Nasz prezes też robi wszystko, byśmy mogli skupić się tylko na pływaniu i w spokoju pracowali nad coraz lepszymi wynikami. Mamy w Szczecinie świetny obiekt, wszystko zabezpieczone, więc nie ma mowy, bym zmienił ośrodek. Pewną opcją byłby powrót do treningów i nauki w Stanach Zjednoczonych, ale to nie jest takie proste, bo musiałbym trafić przynajmniej na rok do drugiej dywizji, a w dodatku miałbym sporo zajęć edukacyjnych. Biorąc to wszystko pod uwagę – nigdzie się nie ruszam.

I w Szczecinie będzie Pan pracował nad wynikami i występem w igrzyskach w Paryżu w 2024?
Tak, taki jest plan. Cały czas jednak pracujemy nad tym, byśmy mieli jeszcze lepsze warunki do osiągnięcia najlepszych wyników. O koniecznej pracy z psychologiem już wspomniałem, ale muszę też powiedzieć, że krótko przed MŚ udało się nawiązać współpracę z panią Beatą Burytą, która jest najlepszym fizjoterapeutą w Szczecinie. Jej pomoc też ma mi i naszej grupie pomóc. Przed wylotem do Melbourne nie było okazji do spokojnej pracy, ale wiem, że wkrótce będę częściej się konsultował. Co równie ważne – do naszej grupy dołączył niedawno Konrad Czerniak, były medalista MŚ w stylu motylkowym. To zawodnik dużo bardziej doświadczony, który ma jeszcze dużo chęci do pracy. On też potwierdza, że trener Krupecki ma fajne pomysły treningowe i nikt lepszych planów w Polsce nie przygotuje. Nasza współpraca i treningowa rywalizacja ma zaprocentować. Trochę się też zmieni odnowa biologiczna po zajęciach. Częściej będę korzystał z basenu z lodem, by szybciej następowała regeneracja po treningach.

Nie ma Pan planu, by na stałe przekwalifikować się na styl motylkowy?
Nie. Kraul był, jest i będzie moim ulubionym stylem. W nim chcę się realizować, ale z motylka absolutnie nie rezygnuję. Po raz pierwszy popłynąłem go na MP przed igrzyskami w Tokio i od razu ustanowiłem młodzieżowy rekord Polski. W niedawnych MP znów było dobrze, ale to nie jest mój styl. W krótkim basenie łatwiej o starty w motylku, inaczej się to pływa. Gdy będą jednak zawody na długich basenach to ograniczę się do dystansu 50 m, bo ten odcinek przepłynę na bezdechu, a przy dłuższych dystansach pogubię się z techniką, gdy będę łapał oddechy.

Przed Panem przerwa w treningach?
Nie. Przerwa była w czasie podróży powrotnej do Polski. Wróciłem od razu do rozpływania w Szczecinie, trochę było koszykówki i siłowni. W czasie świąt nie trenowałem, bo nie było gdzie, ale miałem inne pomysły na zajęcia. Po nowym roku już na dobre rozpoczniemy przygotowania pod kolejne imprezy. Jestem zmobilizowany, by udowodnić wszystkim, że stać mnie na dużo więcej niż 19-20 miejsce w MŚ.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Karol Ostrowski z MKP Szczecin: Udowodnię, że stać mnie na więcej [ZDJĘCIA] - Głos Szczeciński

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24