Także po raz pierwszy biało-zieloni kończą rok na pozycji wicelidera krajowej elity. Drugie miejsce zajmowali na półmetku rozgrywek w 1956 roku, kiedy grano systemem wiosna-jesień. Wtedy też ustępowali prowadzącej Legii Warszawa tylko gorszym bilansem bramkowym.
Biało-zieloni tak dobry wynik w tej rundzie zawdzięczają skutecznej grze w Gdańsku, wygrywając aż osiem meczów i notując po jednym remisie i porażce. Zresztą cały rok u siebie wygląda niesamowicie, bo 15 wygranych, dwa remisy i jedna porażka. Wciąż do poprawy jest gra na wyjazdach, choć w porównaniu do poprzedniego sezonu jest zdecydowanie lepiej. Cztery zwycięstwa przy dwóch remisach i również czterech porażkach, to bilans, który można odmienić. Biało-zieloni muszą też strzelać więcej goli na boiskach rywali, bo osiem bramek w dziesięciu meczach to wynik słaby.
Nie zmienia to faktu, że to był naprawdę udany okres dla zespołu. W porównaniu do wiosny było mniej szaleństwa w grze, ale za to więcej odpowiedzialności i wyrachowania. Także konsekwencji, chociaż tego czasami brakowało w grze defensywnej. Na tym polu jest wciąż wiele do poprawienia. Jednak sami piłkarze przyznają, że nauczyli się wygrywać mecze, które w poprzednim sezonie by przegrywali albo co najwyżej remisowali. To świadczy, że mogą walczyć o mistrzostwo Polski.
- Kończy się bardzo dobry rok dla Lechii. Odpoczniemy, wrócimy do pracy i wiosną gramy o najwyższe cele - zapewnia Sławomir Peszko, skrzydłowy Lechii.
Kluczowym piłkarzem dla Lechii był Milos Krasić. Serb był prawdziwym liderem zespołu na boisku i poza nim. To człowiek, który wciąż jest głodny kolejnych sukcesów i jest nastawiony na wygrywanie. Ważną rolę w defensywie pełnił Mario Maloca, a na skrzydłach Peszko i Flavio Paixao. Ten ostatni zdobył w tym sezonie najwięcej punktów w gdańskim zespole licząc zdobyte gole i asysty. Lechia wiosną musi nadal grać w sposób wyrachowany, ale do tego dołączyć więcej odpowiedzialności w grze defensywnej, walki i postawy bardziej agresywnej oraz mentalności zwycięzców.
W klubie myślą o wzmocnieniu zespołu i zimą ma trafić dwóch, trzech nowych piłkarzy. Do tego z wypożyczenia ma wrócić Michał Mak i wzmocni rywalizację na skrzydle.
Zamiast nogami, strzelają... dziobami. Pingwiny grały w piłkę w okolicach Etihad Stadium
Press Association / x-news
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?