Lechia Gdańsk wreszcie pożegnała się z Adamem Mandziarą. Były właściciel prowadził klubu do upadku

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Adam Mandziara
Adam Mandziara Piotr Hukało
Lechia Gdańsk już bez Adama Mandziary. Kibice biało-zielonych czekali na ten dzień z utęsknieniem. Menedżer piłkarski, który był właścicielem większościowego pakietu akcji w klubie z Gdańska, od dłuższego czasu mógł się nasłuchać wyzwisk pod swoim adresem z trybun gdańskiego stadionu. Mandziara najpierw doprowadził Lechię do największych sukcesów w historii, a potem klub na skraj upadku.

W2014 roku grupa ETL, zarządzana przez niedawno zmarłego Franza Josefa Wernze, przejęła pakiet większościowy udziałów w Lechii Gdańsk. Jednak od samego początku za wszystkie sznurki pociągał Adam Mandziara, który w końcowej fazie pobytu w Gdańsku sam negocjował warunki sprzedaży akcji. To Mandziara nie raz obejmował funkcję prezesa oraz szefa rady nadzorczej, w której zasiadała także jego żona. Raz zarządzał klubem bezpośrednio, a innym razem z tylnego siedzenia. Sympatii w Gdańsku sobie nie zaskarbił, a fani biało-zielonych nie mogli się doczekać jego odejścia.

Być w TOP5

O Mandziarze można było usłyszeć różne rzeczy, że do pracowników pisał maile w języku niemieckim, że był w klubie jak pan i władca, uważał że każdego można kupić, że działał impulsywnie i jak obudził się z myślą, że kogoś trzeba zwolnić, to natychmiast przechodził do realizacji. Z drugiej strony były i takie głosy, że to gość sympatyczny, do pogadania, że nie miał złych intencji, ale ciągle otaczał się niewłaściwymi doradcami, słuchał ich i przez to podejmował wiele błędnych decyzji.

Początki zarządzania Lechią przez Mandziarę to przede wszystkim napływ zawodników. Do Gdańska trafiało wielu kompletnie anonimowych i przypadkowych graczy. Niektórzy, jak na przykład Diogo Ribeiro, nie zdążyli nawet zadebiutować w drużynie, a już się żegnali z klubem. Takich „kwiatków” było więcej. To był okres, kiedy wszyscy śmiali się z gdańskiego klubu, że na treningi piłkarze są przywożeni wagonami. Niestety, to w żaden sposób nie przekładało się na podniesienie jakości sportowej zespołu, bo też tak być nie mogło. Drużyna musi być budowana z głową, a nie przez hurtowe sprowadzanie zawodników przez kontakty z zaprzyjaźnionymi menedżerami. Mandziara miał jednak swój plan, choć i ten brzmiał mało ambitnie.

- Chcemy być w TOP 5 naszej ekstraklasy - powtarzał Mandziara, czym minimalizował cele zespołu, a piąte miejsce nie dawało nawet przepustki do europejskich pucharów.

Zastaw się, a postaw się!

Lechia kręciła się w okolicach wspomnianego piątego miejsca, ale nie mogła odnieść żadnego sukcesu. I to pomimo tego, że Mandziara zaczął sprowadzać do Gdańska coraz lepszych piłkarzy podpisując z nimi wysokie kontrakty. Życie ponad stan nigdy nie może dobrze się skończyć. Lechia była bardzo często na cenzurowanym w Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN. Klub licencję dostawał, ale przeważnie z nadzorem finansowym, zdarzyły się też punkty ujemne czy rozwiązanie kontraktów z piłkarzami z winy klubu. Wszystko to dlatego, że kilkumiesięczne zaległości w wypłatach dla piłkarzy i sztabu szkoleniowego były na porządku dziennym. Do klubu przychodzili tacy piłkarze, jak Dusan Kuciak, Filip Mladenović, bracia Flavio i Marco Paixao, Sławomir Peszko, Milos Krasić, Sebastian Mila, Simeon Sławczew, Ariel Borysiuk czy Rafał Wolski. Utrzymanie ich generowało bardzo wysokie koszty, ale Mandziara nad tym się specjalnie nie zastanawiał. Liczył się rozmach. Niestety, można mówić też o sportowym rozczarowaniu. Taka drużyna miała wszystko, aby zdobyć pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski.

Lechia na granicy

Brak wypłat na czas powodował frustrację wśród piłkarzy. Sezon 2017/18 był bardzo trudny, bo Lechia była na granicy utrzymania w PKO Ekstraklasie. Sytuację uratował trener Piotr Stokowiec, który przejął drużynę, utrzymał ją w elicie, a potem doprowadził do największych sukcesów w historii. Lechia właśnie za Mandziary zapisała się na klubowych kartach. Zagrała dwukrotnie w finale Pucharu Polski, z czego raz sięgnęła po to trofeum, zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski oraz Superpuchar Polski. Były też dwa występy w europejskich pucharach i piękne przygody, czyli dwumecze z Broendby IF oraz Rapidem Wiedeń. To wszystko pięknie wygląda, ale odbyło się ogromnym kosztem. Mandziara zadłużał Lechię na potęgę i nie zastanawiał się nad przyszłością. A to, prędzej czy później, musiało zakończyć się bardzo źle.

Na koniec sezonu 2022/23 drużyna prowadzona przez trenera Tomasza Kaczmarka zajęła czwarte miejsce w lidze i uzyskała prawo gry w kwalifikacjach Ligi Konferencji. Jednocześnie Mandziara zapowiedział, że kończy swoją przygodę w Gdańsku i przygotowuje klub do sprzedaży. Miało być duże zainteresowanie, ale mijały miesiące, a sytuacja nie ulegała zmianie. Do tego zablokowane były środki na transfery i wszystko zmierzało w bardzo złą stronę. Znowu zaczęły się problemy z płatnościami, Lechia odpadła z pucharów, a w PKO Ekstraklasie szorowała po dnie. Mandziara najwyraźniej myślał, że jakoś to będzie i Lechia przecież z ligi spaść nie może, więc zimą drużyna nie została poważnie wzmocniona. Doszło zatem do sportowej katastrofy w postaci spadku z PKO Ekstraklasy.

Widmo upadku

Ale to był tylko zwiastun tego, co miało nadejść później. Zadłużenie wobec piłkarzy rosło z miesiąca na miesiąc, klub przestał nawet płacić pracownikom, a w kasie była jedna wielka pustka. Sprzedaż udziałów nie szła po myśli Mandziary, który jednocześnie zawziął się na Dariusza Krawczyka, najprężniej działającego z grona akcjonariuszy mniejszościowych, a później także na Michała Brańskiego, współwłaściciela Wirtualnej Polski, który był mocno zainteresowany nabyciem udziałów. W klubie zaczęło brakować wszystkiego, łącznie z pieniędzmi na paliwo. Widmo upadku klubu i konieczności budowania Lechii zaglądało w oczy coraz poważniej. To nie była konsekwencja tylko ostatniego roku, ale całej - kompletnie nieodpowiedzialnej finansowo - polityki zarządzania klubem przez Mandziarę. Pojawienie się funduszu Mada Global ze Zjednoczonych Emiratów wraz z Paolo Urferem okazało się ratunkiem. Na to, jak będzie wyglądała Lechia za nowych rządów trzeba poczekać, aby oceniać, ale dzięki tej transakcji udało się uratować najbardziej utytułowany klub na Pomorzu przed upadkiem.

Mandziara z Lechią też pożegnał się z przytupem jawiąc się jako zbawca i rycerz na białym koniu. Albo raczej na skuterze, bo przy wpisie zamieścił swoje zdjęcie z Majorki, na którym wygląda na wyraźnie szczęśliwego.

CZYTAJ TAKŻE: Lechia i Arka zagrają z trudnymi rywalami w Fortunie Pucharze Polski

Jest nadzieja...

„Życzę Football Culture Poland, jako nowemu właścicielowi Lechii Gdańsk, samych sukcesów, zaś biało-zielonej drużynie szybkiego powrotu do Ekstraklasy. Jednocześnie pragnę podkreślić, że spółka Lechia Rights Management udzieliła Lechii Gdańsk w ostatnich tygodniach znacznej pomocy finansowej. Większa część dochodów ze sprzedaży akcji klubu została przeznaczona na dofinansowanie Lechii po spadku z Ekstraklasy. Łącznie przekazaliśmy kwotę 4 milionów euro (około 17,5 mln złotych) na niezbędną restrukturyzację Lechii. Dodatkowo, w ramach restrukturyzacji, umorzyliśmy 29 mln złotych pożyczek udzielonych w przeszłości Lechii Gdańsk SA.” - napisał Mandziara.

Tak dobiegła końca niechlubna przygoda Mandziary z Lechią. Przygoda, która mogła zakończyć się dla klubu wielką katastrofą i spaloną ziemią przez zarządzanie klubem bez przygotowania, bez pomysłu i bez trzymania się planu finansowego. Przy mądrym prowadzeniu klubu, co pokazuje chociażby Raków Częstochowa, możliwościach jakie daje Gdańsk i stadion Polsat Plus Arena mógł Mandziara zbudować klub, który stałby się jednym z czołowych w PKO Ekstraklasie na lata. Zamiast tego prowadził go na dno i niewiele brakowało, a nie byłoby czego zbierać. Odejście Mandziary z Lechii to nadzieja na lepsze jutro dla klubu z Gdańska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lechia Gdańsk wreszcie pożegnała się z Adamem Mandziarą. Były właściciel prowadził klubu do upadku - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24