LOTTO Ekstraklasa. Podział punktów w Szczecinie. Murawski odpowiedział Śpiączce

Maciej Pietrasik
Pogoń Szczecin - Górnik Łęczna 1:1
Pogoń Szczecin - Górnik Łęczna 1:1 Andrzej Szkocki Polska Press
LOTTO Ekstraklasa. Pogoń Szczecin wydłużyła passę meczów bez zwycięstwa – do czterech. W spotkaniu 10. kolejki nie znalazła sposobu na Górnika Łęczna. Co więcej, do szatni na przerwę schodziła ze stratą gola. Krótko po wznowieniu wyrównał jednak Rafał Murawski. Wynik 1:1 pozostał do samego końca.

W dwóch pierwszych meczach 10. kolejki LOTTO Ekstraklasy nie mieliśmy ani jednego gola i kibice Pogoni Szczecin i Górnika Łęczna z pewnością mieli nadzieję na to, że strzelecką niemoc przełamią piłkarze obu zespołów. Choć historia nie nastrajała zbyt optymistycznie, bo w dwóch ostatnich spotkaniach między Pogonią i Górnikiem w Szczecinie padła tylko jedna bramka.

Niechlubna seria bez gola została przerwana w Szczecinie w ostatniej akcji pierwszej połowy. Winny był temu w zasadzie jeden człowiek – Adrian Henger, 20-latek z Goleniowa, który sezon rozpoczynał jako trzeci golkiper „Portowców”, bez ani minuty w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ogrom błędów, jakie popełniali Jakub Słowik i Dawid Kudła, sprawił jednak, że Henger zadebiutował w Ekstraklasie w meczu 9. kolejki z Wisłą Płock. Mimo tego, że Pogoń straciła dwa gole, to młody bramkarz zaprezentował się bardzo dobrze, więc dostał też szansę występu przed własną publicznością.

I przez 44 minuty nadal wszystko było w porządku, choć głównie z tego względu, że Henger zwyczajnie nie miał nic do roboty. Górnik nie potrafił zagrozić bramce gospodarzy, Pogoń miała za to kilka dobrych okazji. Najlepszą z nich zmarnował Kamil Drygas, który po dośrodkowaniu Ricardo Nunesa z rzutu wolnego uderzał głową, lecz piła trafiła tylko w słupek. Wcześniej próbował też Murawski, później na czystej pozycji znalazł się Adam Frączczak, ale obaj posyłali piłkę nieznacznie obok bramki.

Gospodarze byli nieskuteczni, więc wszystko wskazywało na to, że na gola trochę poczekamy. Niespodziewanie na prowadzenie wyszli jednak goście, dzięki wspominanemu już błędowi Hengera. Grzegorz Bonin w 45. minucie meczu uderzał z dystansu, bramkarz odbił piłkę tuż przed siebie, zamiast ją złapać, a z tej sytuacji skorzystał Bartosz Śpiączka. Co prawda jego dobitkę z linii bramkowej wybił jeszcze Sebastian Rudol, lecz piłka szczęśliwie wróciła do napastnika Górnika i ten głową umieścił ją w siatce. Mieliśmy więc gola do szatni i prowadzenie gości 1:0.

Drugie 45 minut było już zdecydowanie żywsze i obfitowało w większą liczbę sytuacji – można powiedzieć, że bramka otworzyła mecz. Choć Górnik nadal stwarzał sobie okazje głównie dzięki błędom Hengera. Zaczęło się od kolejnego strzału odbitego przed siebie tuż po przerwie. Na szczęście tym razem bramkarza asekurowali koledzy, ale potem było tylko gorzej. W sytuacji sam na sam z golkiperem Pogoni był Śpiączka, minął go, ale z ostrego kąta nie zdołał trafić do bramki.

Henger zdołał też znokautować Jarosława Fojuta przy wyjściu do dośrodkowania i miał sporo szczęścia, że odbił w tej sytuacji nogą strzał jednego z rywali, bo znajdował się na piątym metrze. Więcej było też pojedynków ze Śpiączką – raz napastnik Górnika znów minął bramkarza, ale musiał wycofać piłkę do partnerów, a raz mielibyśmy zapewne rzut karny po zderzeniu obu graczy, gdyby nie to, że zawodnik gości znajdował się wcześniej na spalonym.

Na szczęście dla kibiców gospodarzy emocje mieliśmy też pod drugą bramką. W 49. minucie do wyrównania mógł doprowadzić Gyurcso, ale mocny strzał Węgra został sparowany przez Prusaka. Minutę później mieliśmy już jednak 1:1. Znów maczał w tym palce węgierski skrzydłowy, który tym razem ładnie minął kilku rywali i lekko wycofał piłkę do będącego przed polem karnym Rafała Murawskiego. Kapitan Pogoni oddał mocny strzał, futbolówka odbiła się jeszcze od jednego z rywali i wpadła do siatki.

Gyurcso nie został jednak ostatecznie bohaterem spotkania, lecz raczej jednym z antybohaterów. Wszystko dlatego, że Węgier miał dwie znakomite okazje do zdobycia gola, po których w Szczecinie mogły, a nawet powinny zostać trzy punkty. Dwa pojedynki z Prusakiem bramkami się jednak nie zakończyły. Najpierw skrzydłowy uderzył wprost w bramkarza, a później, choć miał mnóstwo miejsca i czasu, gdy sam biegł na bramkę przez kilkanaście metrów, uderzył obok słupka. Mimo błędów bramkarza „Duma Pomorza” może czuć więc niedosyt. Skończyło się remisem, który nie zadowala raczej żadnej z drużyn.

Piłkarze do wzięcia za darmo. Kto nie ma kontraktu?

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: LOTTO Ekstraklasa. Podział punktów w Szczecinie. Murawski odpowiedział Śpiączce - Gol24

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24