Maciej Bartoszek i Hermes wracają do Bydgoszczy. Czy z nastawieniem: my wam pokażemy!(?)

Marek Fabiszewski
Maciej Bartoszek (drugi z prawej) oraz jego asystent Hermes (z przodu) na pierwszym treningu z piłkarzami Zawiszy (tu Maciej Kona).
Maciej Bartoszek (drugi z prawej) oraz jego asystent Hermes (z przodu) na pierwszym treningu z piłkarzami Zawiszy (tu Maciej Kona). Dariusz Bloch
W sobotę o godz. 18.00 na Gdańskiej Zawisza gra już tylko praktycznie o dobrą opinię u kibiców, Chojniczanka - o utrzymanie w I lidze. Trenerzy Maciej Bartoszek i Hermes jeszcze pod koniec 2015 roku pracowali razem w Zawiszy. Teraz przyjadą w roli trenerów Chojniczanki.

Z trenerem Maciejem Bartoszkiem rozmawialiśmy w środę po południu po treningu Chojniczanki.

Byliśmy razem na meczu Zawiszy w Chojnicach, Pan jeszcze jako cywil z powodu kary meczu. Czy spodziewał się Pan, że kilka miesięcy później znajdzie się Pan tam w innej roli?

W wypadku trenerów można się spodziewać wszystkiego, ale oczywiście wtedy nie myślałem, że tak właśnie może się to potoczyć. Na tym polega praca trenera, że los raz rzuca go tu, raz tam, a za chwilę może być w zupełnie innym miejscu.

Chojniczanka, to nowe wyzwanie trenerskie. Co było do zrobienia w pierwszej kolejności w zespole?

Przede wszystkim odbudowa morale, uzyskanie że tak powiem najlepszych właściwości poszczególnych zawodników, wydobycie ich najlepszych cech, ogólnie odbudowa wiary we własne możliwości.

Zapewne zmiana treningu też?

Oczywiście tak, bo zazwyczaj jest tak, że nowy trener ma swoją wizję pracy i nie jest tak, że poprzednik miał złą. Rzadko się zdarza, żeby jeden, czy drugi trener prowadzili zespół w podobny sposób. Czasami może i tak jest, ale przeważnie zmiana trenera powoduje tez zmianę stylu pracy zawodników na treningach. Jakoś zasada nowej miotły musi działać.

Na początek dwa punkty walkowerem za mecz Dolkanem, potem remis z Chrobrym Głogów. Czy ten jeden punkt, to jest aż jeden punkt, czy tylko jeden punkt?

Myślę, że po meczu wszyscy tu w Chojnicach czuli mocny niedosyt. Najważniejsze, że czują to piłkarze, bo wiedzą, że mogli ten mecz wygrać i zdominować przeciwnika. Tak się nie stało, ale na pewno to spotkanie pokazało mi, całemu sztabowi, ale przede wszystkim piłkarzom, że potrafią, że mogą. Zważywszy tę kadrę jaka jest w Chojnicach, zespół powinien znajdować się w zupełnie innym miejscu w tabeli.

Marcin Krzywicki, napastnik z bydgoskimi korzeniami, miał być tym, który wzmocni strzelecko atak Chojniczanki. Tymczasem na razie zero na koncie. Z czego to wynika?

Marcin to taki typ zawodnika, który nie zawsze czuje się dobrze tyłem do bramki, a w momencie, gdy gra się jednym napastnikiem, to jest to podstawowy atut napastnika. Marcin zdecydowanie lepiej się czuje przodem do bramki. I kiedy ma troszkę więcej miejsca, wtedy może bardziej pokazać swoje atuty. Mój problem w tym, żeby Marcina odpowiednio zagospodarować na boisku. Będziemy nad tym myśleć.

Sobotni mecz będzie jakoś szczególny dla Pana? Może na zasadzie: ja wam pokażę?!

Nie, nie, nie. Broń, Boże! Ja tak w ogóle nie podchodzę ani do tego meczu, ani do grania przeciwko byłym klubom. Nie mam zamiaru nikomu nic pokazywać, ani udowadniać. Rozstaliśmy się w jasnej sytuacji. Żadnej zadry nie czuję, myślę, że z drugiej strony też nie ma czegoś takiego. Do meczu z Zawiszą podchodzę jak do każdego kolejnego meczu ligowego, w którym jako trener będę chciał zapunktować. Dla Chojniczanki jest to w tym momencie najistotniejsze, zdobywanie punktów, bo w dole tabeli jest bardzo ciasno i każdy punkt się liczy.

Jako Pana asystent do Bydgoszczy przyjedzie też Hermes, który w Zawiszy spędził kilka lat. Jak ocenia go Pan jako trenera i współpracownika?

Hermesa ceniłem zawsze jako piłkarza, kiedy obaj byliśmy jeszcze w ekstraklasie. Ostatnie miesiące spędziliśmy razem w Zawiszy. Dobrze nam się współpracowało, na pewne rzeczy mieliśmy podobne spojrzenie. Jako trener daje bardzo dużo z siebie, jeśli chodzi o pracę przy zespole. Hermes wie, jaki mam sposób myślenia i grania. Jest podział ról, ale się uzupełniamy i o to chodzi.

Zanim dowiedział się Pan, że musi Pan odejść z Zawiszy, jaki miał Pan plan na zespół na rundę wiosenną?

Przede wszystkim chodziło o to, żeby przygotować zespół, tak, by po okresie zimowym, na dwa tygodnie przed ligą piłkarze byli w maksymalnej formie. Chodziło o scalenie tego co było i wzmocnienie poszczególnych pozycji, wyrównanie składu. W sytuacji, kiedy się goni czołówkę, najważniejsze jest dobrze wystartować. Ale nie było mi dane być z zespołem Zawiszy, więc nie ma co rozwijać tematu.

Był Pan na meczu Zawiszy z GKS Bełchatów, wygrany przez bydgoszczan 1:0. Jak Pan ocenia obecnego Zawiszę?

No, proszę, nie chciałbym się wypowiadać na ten temat, bo mi po prostu nawet niezręcznie. Ale faktycznie: byłem na tym meczu i na kilku innych.

Czy fakt, że Zawisza praktycznie stracił szanse na awans do ekstraklasy, a Chojniczanka musi walczyć o utrzymanie, znaczy, że to właśnie Pana piłkarze będą bardziej zdeterminowani?

Zawiszy należy się obawiać i podchodzić do niego z szacunkiem bez względu na okoliczności. Bydgoski zespół ma tylu dobrych piłkarzy, że na pewno nie zejdą poniżej swojego poziomu i jestem pewien, że czeka nas ciężka przeprawa, trudny mecz, w którym ewentualne punkty będziemy musieli wyszarpać na boisku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24