Mamed Chalidow: Nie pójdę na wojnę ani mocną bitkę

Artur Gac
Artur Gac
Mamed Chalidow (z lewej) i Aziz Karaoglu
Mamed Chalidow (z lewej) i Aziz Karaoglu brak
Rozmowa z Mamedem Chalidowem, najbardziej popularnym w Polsce zawodnikiem mieszanych sztuk walki. Wojownik rodem z Czeczenii, legitymujący się polskim obywatelstwem, w pierwszej obronie pasa mistrza kat. średniej zmierzy się z mocno bijącym Turkiem z niemieckim paszportem Azizem Karaoglu. Starcie będzie walką wieczoru 27 maja podczas gali KSW 35 w trójmiejskiej Ergo Arenie.

Szaleńcami są kibice, którzy widzą Pana w roli faworyta, czy współwłaściciel reprezentowanej przez Pana federacji KSW, stawiający Pana na pozycji „underdoga” (słabszego zawodnika – przyp.) przed tym pojedynkiem?
Na tym poziomie nie może być i nie ma underdogów. Przecież to walka o mistrzowską stawkę! Starcie może przybrać różne oblicze, ale przed pojedynkiem żaden z nas nie stoi na straconej pozycji. Wszystko okaże się w oktagonie.

W ogóle twierdzenie, że jest Pan w cieniu Karaoglu, jest dość karkołomną opinią.
Maciek Kawulski powiedział tak, porównując nasze trzy ostatnie walki. Tyle tylko, że ja mam na koncie stoczonych 37 pojedynków, a Karaoglu zaledwie 15. Jego rekord to dziewięć zwycięstw i sześć porażek, ale ostatnie trzy walki pokazały, że uzyskał najlepszą formę w swojej karierze w MMA. Walczył z bardzo dobrymi zawodnikami, a mimo to był w stanie znokautować każdego z tych chłopaków. Jego powrót w 2013 roku do MMA, po czterech latach przerwy, jest spektakularny. Wrócił odmieniony zawodnik, który po drodze wszystkich nokautuje.

Może warto byłoby sprawdzić, skąd ta przemiana, choćby przeprowadzając testy antydopingowe?
Jeśli KSW wprowadzi testy, to proszę bardzo, a na razie ich nie ma, więc niczego nie skontrolujemy. Aziz w każdym razie osiągnął mega formę i w walce przekonamy się, który z nas jest lepszym zawodnikiem.

W tej wypowiedzi może chodziło głównie o podgrzanie emocji?
Patrząc na nasze trzy ostatnie walki, ja wygrałem przed czasem dwa pojedynki, a Karaoglu ani razu nie potrzebował pełnego dystansu. O to Maćkowi chodziło, że rywal ma lepszą passę, dlatego jestem underdogiem. Tyle że na statystyki trzeba patrzeć z dystansem.

Ma Pan okazję odbić piłeczkę i underdogiem nazwać Karaoglu!
Nie mam zamiaru, bo nie uważam, żeby Aziz stał na straconej pozycji.

W takim razie za kogo Pan siebie uważa przed tą konfrontacją?
Za zawodnika MMA. Nikogo więcej.

A czuje się Pan faworytem choćby z racji zdecydowanej przewagi w doświadczeniu i dużej wszechstronności?
Nie potrafię takich rzeczy prognozować. Nigdy nie przewidywałem, czy wygram i nadal nie zamierzam tego robić. To nie moja natura, żeby udzielać buńczucznych wypowiedzi, ponieważ nigdy nie jestem pewien, że zwyciężę. Z pewnością będę starał się wygrać i zrobię ku temu wszystko, ale jeden Bóg wie, co stanie się w klatce.

Gdyby w tej walce udało się Panu wygrać w tak spektakularnym stylu, jak w pojedynku z Michałem Materlą, to pewnie byłby Pan przeszczęśliwy. Pamiętamy, że ekspresowe zwycięstwo odniesione nad Michałem w 31. sekundzie pierwszej rundy miało dla Pana słodko-gorzki smak.
Tak, ale myślę, że nie ma co liczyć na szybkie zwycięstwo. To nie jest taki zawodnik, z którym będę mógł wchodzić w wymianę i boksować. Jemu pasuje wymiana ciosów i mocna bitka. A ja będę walczył po swojemu, bo nie jestem takim zawodnikiem, który szuka okazji do okładania się na pięści.

W przeciwnym razie grałby Pan na jego nutę.
Nigdy nie szedłem na wymianę, więc i tym razem taki styl z mojej strony w ogóle nie wchodzi w rachubę. Nie mam najmniejszego zamiaru iść z nim na wojnę.

Czy prawdą jest, że podczas pierwszego pobytu Karaoglu w naszym kraju, podał mu Pan pomocną dłoń? Dzisiaj Aziz nazywa Pana wręcz bratem.
Prawdą jest, że bardzo z nim sympatyzuję, oglądam jego walki i całym sercem mu kibicuję. Można powiedzieć, że mamy bliskie relacje, ale o tym się nie mówi, bo już raz miałem miałem serdecznego kolegę, a mimo to musiałem wejść do oktagonu i stoczyć z nim walkę. Teraz jest podobnie, dlatego nie pasował mi ten pojedynek. Myślę, że jemu również, ale trudno. Nie pozostało nam nic innego, jak wziąć tę walkę i zmierzyć się o pas.

A Pana relacje z Materlą trochę ucierpiały, czy jednak wytrzymały próbę walki?
Według mnie nic się nie zmieniło, ale trzeba o to zapytać Michała.

Z Pana perspektywy jak obecnie wyglądają?
Nadal widujemy się, normalnie rozmawiamy. Przy czym wcześniej nigdy nie jeździliśmy do siebie rodzinami na obiadki, aż takiej przyjaźni między nami nie było. Natomiast zżyliśmy się poprzez wspólne treningi i przebywanie w swoim towarzystwie. Dlatego nie chciałem wchodzić Michałowi w drogę. Przez jakiś czas to nam się udawało, aż w końcu musieliśmy się zmierzyć.

Jakoś szczególnie postrzega Pan stawkę pojedynku z Karaoglu?
Na tym poziomie każdy kolejny pojedynek jest dla mnie najważniejszy. Trzeba liczyć się z tym, że ewentualna przegrana spowoduje, że spadnie się w hierarchii. Dlatego w żaden sposób nie wyszczególniam tego starcia. Po prostu wiem, że muszę zwyciężyć, aby chwycić się kolejnego szczebla na drabinie mojej kariery.

A gdzie znajduje się najwyższy szczebel?
Chcę utrzymać się na obecnym poziomie i nadal wygrywać.

Przeczytaj także: Zabójca o twarzy dziecka mistrzem świata bez walki. Jak to możliwe?

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mamed Chalidow: Nie pójdę na wojnę ani mocną bitkę - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24