Skąd decyzja o przyjeździe z turniejem do Lublina?
Co roku turnieje kwalifikacyjne organizujemy w innych miastach. Na hokejowej mapie Polski jest ich trochę, chociaż szkoda, że tylko „trochę”. Mamy około 28 ośrodków, do których możemy zawitać i gdzie hokej się rozwija. Widzieliśmy, jak prężnie działa w Lublinie środowisko hokejowe i już od dawna myśleliśmy o tym, żeby tutaj przyjechać. Zaplecze jest bardzo dobre. Szkoda tylko, że nie ma trybun, bo wtedy więcej osób mogłoby oglądać mecze. Ale cieszę się, że hokej w Lublinie istnieje. Że są trenerzy i pasjonaci, którzy się starają i chcą, żeby ta dyscyplina funkcjonowała.
Lublin może stać się ważnym ośrodkiem hokejowym?
Myślę, że tak. Wiem, że takie są plany i chęci osób tutaj pracujących. Są amatorzy, którzy mają swoje dzieciaki, kuzynów i znajomych, których cały czas zachęcają do grania. Na świecie młodzież często trenuje właśnie w mniejszych ośrodkach. Później najlepsi mają szansę rozwoju w większych miastach, albo wyjeżdżają za granicę. Najważniejsza jest właśnie ta baza na dole. Żeby grało, jak najwięcej dzieciaków. Chciałbym, żeby w Lublinie mogły się rozwijać hokejowe talenty.
Pan ile miał lat, gdy zaczął trenować hokej?
Miałem osiem lat. Ale teraz dzieci zaczynają jeszcze wcześniej. Gdy ja zaczynałem w 1980 roku, to nie było sklepów sportowych. Ciężko było o łyżwy, czy inny sprzęt. To były zupełnie inne czasy. Wtedy albo nikt nic nie miał, albo wszystko było za duże. Po starszych kolegach. Nieważne, że rękawice były dziurawe i śmierdzące, a łyżwy o trzy numery za duże. Dzisiaj jest inaczej i hokej można zacząć uprawiać dużo wcześniej.
Hokej to trudny technicznie sport, ale pana turniej pokazuje, że nawet małe dzieci potrafią świetnie grać.
Potencjał jest olbrzymi. Są oczywiście lepsi i słabsi, z większym talentem i mniejszym, ale zaangażowaniem, pracą i determinacją można później dogonić tych lepszych. A czasami nawet przegonić. Jak patrzę na te dzieci, to nie sądzę, że my w tym wieku, przed 40 laty, graliśmy tak dobrze.
Turniej „Czerkawski Cup” promuje hokej wśród najmłodszych. Pan jest największym ambasadorem tej dyscypliny w naszym kraju.
Mamy nie tylko ten turniej, ale także zawody do lat 12. Finałowe są nieoficjalnymi mistrzostwami Polski. Często też spotykam się z uczniami w szkołach, organizujemy mecze charytatywne. Nadal jestem najbardziej kojarzony z hokejem, chociaż w ostatnich latach większość czasu spędzam już na polu golfowym. To trochę inne przeżycie. Ale jak to mówią, na emeryturze warto czasami pospacerować 10-12 kilometrów po polu golfowym. Wróciłem właśnie z Tajlandii, gdzie uczestniczyłem w mistrzostwach świata amatorów. Udało mi się zająć trzecie miejsce. Cieszy mnie, że uderzenie kijem hokejowym mogę przełożyć na uderzenie kijem golfowym.
Był pan niedawno też w Nowym Jorku, na meczu swojej byłej drużyny Islanders. Okres gry w tym mieście wiąże się z najlepszymi wspomnieniami z kariery?
Chyba tak. Chociaż trudno jednoznacznie to określić, bo grałem naprawdę w bardzo fajnych klubach. Boston Bruins, Toronto Maple Leafs, czy Montreal Canadiens to kluby znaczące i ważne w dziejach hokeja. Ponad sto lat temu w rozgrywkach NHL uczestniczyło tylko sześć klubów, a wśród nich właśnie te trzy. Gra tam była wielkim przeżyciem. Natomiast w Islanders odnosiłem największe indywidualne sukcesy. Wystąpiłem w Meczu Gwiazd, miałem najwięcej rozegranych spotkań i kilka razy zostawałem „Wyspiarzem roku”, czy najlepszym zawodnikiem Islanders. Poza tym strzelałem ponad 30 bramek w sezonie i to są najbardziej radosne wspomnienia.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?