MKTG Sportowy i Gol - pasek na kartach artykułów

Medal z Rzymu Anity Włodarczyk jest ciężki jak olimpijski

Piotr Olkowicz
Piotr Olkowicz
PAP/Adam Warżawa
- Ten srebrny medal z mistrzostw Europy w Rzymie, który przed chwilą odebrałam jest ciężki jak olimpijski - powiedziała po ceremonii dekoracji Anita Włodarczyk, trzykrotna mistrzyni olimpijska. Przyznała też, że na podium czuła się nieswojo, bo nie grano Mazurka Dąbrowskiego.

- Dziwnie się trochę czułam na tym podium przed Stadio Olimpico, bo nie był grany Mazurek Dąbrowskiego, a to rzadkość, bo przeważnie to ja wygrywałam. Natomiast była fajna atmosfera ze strony Włochów, bo wygrała ich rodaczka. Miała chwilę dla siebie. Medal fajny, ciężki. Jak zawisł na mojej szyi, to przypomniał mi się medal olimpijski z Tokio z IO. Tamten też był ciężki - powiedziała Włodarczyk.

Na srebrnym krążku wygrawerowano jej nazwisko i wynik - 72,92 - To prawie dziesięć metrów bliżej od mojego rekordu życiowego, a jednocześnie rekordu świata - mówiła z uśmiechem Polka - To w tym momencie nie jest ważne. Najważniejsze, że jest kolejny medal dla Polski - oceniła.

Polscy kibice, którzy byli na dekoracji mówili, że Włoszka ma chwilę radości, ale już w Paryżu ich zdaniem, to Anita wysłucha znów Mazurka Dąbrowskiego.

Po wczorajszym konkursie dotarło do mnie również dużo informacji, że trzeba się mnie bać. Już raz pokazałam przed igrzyskami w Tokio, gdy słabo rzucałam, a forma jednak przyszła we właściwym momencie. Może kibice są do tego przyzwyczajeni. Na pewno dam z siebie wszystko. Wiem - a to bardzo ważne - co jest do poprawienia. Teraz przed Paryżem czeka mnie po prostu ciężka i konsekwentna praca.

Zapytana, czy miała przez ostatnie dwa lata zmagań z kontuzjami chwilę, w której zwątpiła, pomyślała, że może już się nie uda wrócić, Włodarczyk zaprzeczyła.

Da się wrócić. Jak się dało wrócić przed IO w Tokio. Teraz też wierzyłam, że się da. Operacja była poważna, bo cały mięsień był zerwany. Dzięki mojemu całemu sztabowi, który ze mną współpracuje od lat, szybko mnie postawiono na nogi. Ja zawsze sobie w ciężkich momentach przypominałam chwile przed Tokio i to, że ta droga tak samo przebiega. Dwa lata przed Tokio była kontuzja, dwa lata przed Paryżem też. Zbliżamy się na ostatnią prostą i na pewno będzie w Paryżu ciekawie.

O swoim obecnym trenerze Ivicy Jakeliciu powiedziała, że to przede wszystkim "oaza spokoju".

- To człowiek z dużą dawką poczucia humoru. Jest bardzo wesoło na treningach. To nie znaczy, że nie trenujemy, ale przy ciężkiej pracy jest fajna atmosfera. Można pożartować. Gdybyśmy cały czas byli skoncentrowani na tym, co mamy zrobić, to nie da się tyle miesięcy ze sobą wytrzymać. To szkoleniowiec, z którym współpracuję niecałe cztery lata. W tych imprezach, w których startowaliśmy niepowodzenie było tylko rok temu na MŚ w Budapeszcie. W Tokio było złoto, wczoraj srebro. Czekamy na brąz? Nie wiem - mówiła z uśmiechem.

Dodała, że współpraca polsko-chorwacka działa. Trener wylądował już dziś w Katarze i nie było go na ceremonii medalowej. Już jutro Włodarczyk spotyka się z nim w Polsce i wyjeżdżają na kolejne zgrupowanie. Rodzi się pytanie czy Anita planuje start na kolejnych mistrzostwach świata w 2025 roku w Tokio.

- Chciałabym bardzo wystartować na mistrzostwach świata w Tokio - odpowiedziała wprost trzykrotna mistrzyni olimpijska. W czwarty tytuł mierzy już tego lata w Paryżu.

Źródło: PAP

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24